Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

obecnie numer 30 jest REDAGOWANY, jego redakcja zostanie zamknięta w dniu 5 sierpnia 2019 r.
  >>> w układzie tematycznym
  >>> w układzie chronologicznym
  >>> w układzie alfabetycznym 
  >>> popularność

  >>> zobacz wcześniejsze numery

Japonia 2019 (2): już w Osace / Karolina Pietruszka

Pierwsza pobudka w Osace. O dziwo, moje plecy mają się bardzo dobrze. Spanie na podłodze nie jest takie złe.
O 11 z samego rana rozpoczęła się półtorej godzinna podróż do parku Mino. Tu przesiadka, tam przesiadka, jak kupić bilet?! W Osace pomoc sama się oferuje w potrzebie, przemili ludzie. A Mino bardzo urokliwe, ze stacji jedyne 2,8km do wodospadu. Tułaczkę pod górkę wynagradzają niesamowite widoki. Trudno je opisać, a zdjęcia ich w pełni nie oddają. Jak dla mnie obowiązkowy punkt wizyty w Osace. Lody przy wodospadzie też bardzo smaczne. Po drodze jest mały sklepik, w którym przemiła Babcia Japonka sprzedaje malowane przez siebie pocztówki i obrazy. Piękne, wyjątkowe, nawet wpadła jedna gratis. Idealnie. Zaraz obok niej można kupić wielkie żuki w pudełkach. Żywe. Fuj.
Bardzo długo zastanawiałam się, co ja tu w ogóle będę jeść. Kto mnie zna, ten wie, o co chodzi. Może ryż wystarczy? Polski sklep z jedzeniem? Życie miłością do Japonii? Zmartwienia jednak (tfu,tfu!) niepotrzebne. Katsudon był tak dobry, że aż mi było przykro, że nie dałam rady zjeść całego dania. Polecam z całego serca, dobre jedzonko to dobry dzień.
Następny etap - Akwarium. Mnóstwo dziwnych stworzonek, których nigdy wcześniej w żadnym innym miejscu nie widziałam. Ba, nie miałam pojęcia o ich istnieniu. Chociaż moje serce i tak skradły tulące się wyderki i dwie foki zadowolone z życia jak nikt inny na świecie. No popatrzcie tylko na te urocze mordki! Odnalazłam w nich swoje duchowe zwierzę. Szkoda tylko, że światło nie pozwoliło na lepszą jakość zdjęć, ale wspomnienia są za to w HD. Przed samym wyjściem można było pogłaskać płaszczkę. Jednocześnie oślizgła i gąbczasta. Interesujące doznanie.
Niestety, już o 19 zaczyna się tu ściemniać. Jednakże hej przygodo! Czekał na mnie zamek. Podekscytowana na samą myśl mknęłam metrem z uśmiechem na ustach, wyglądając niecierpliwie właściwej stacji. Wysiąść się udało, śmiało można podążać za oznaczeniami, których nie brakuje. Sam widok murów dawał odczucie potęgi, potem przy każdej kolejnej bramie dochodziła wspaniałość. Zakręty, uliczki, drzewa, aż wyłoniła się zachwycająca, a wręcz majestatyczna, konstrukcja. Chwile zajął mi powrót do rzeczywistości i sięgnięcie po aparat, dech w piersiach nie chciał się odeprzeć. Obejrzany z każdej strony, dotknięty chociaż kamień, na którym się wznosi. Rozległy ogród też dodaje uroku. Podziwiam wszystkich ludzi, a było ich wielu, którzy tam biegali. Aż się zmęczyłam od samego patrzenia na nich. Chociaż sport w takim miejscu musi być samą przyjemnością. Patrząc na rozciągające się widoki, można zapomnieć o całym świecie. 
Nie byłabym sobą, gdybym w drodze powrotnej się nie zgubiła, ale przecież spacerowanie to zdrowie, prawda?

PS. Pierwszy chrabąszcz w zlewie spłukany, ale byłam dzielna, nawet nie krzyczałam. A przynajmniej nie na głos.

Menu 30

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation