W turystycznych miejscach w Japonii Japończyków jest generalnie mało. Tłum jednak ogromny, w większości Chińczycy. Oczywiście zgaduję po wyglądzie, ale bycie głośnym (bardzo..) i wpychanie się na chama wszędzie to charakterystyczne dla nich cechy, daje to całkiem spore prawdopodobieństwo, że mamy do czynienia z obywatelem państwa środka. Europejczyków jest zdecydowanie mniej, natomiast jeśli już są to głównie Francuzi, tak z 90%. 
Arashiyama ma swój urok. Las bambusowy jest ciekawym miejscem, trochę inny od pozostałych miejsc turystycznych. Oczywiście zatłoczony, ale spacer bardzo przyjemny. Daje przyjemny cień i mam wrażenie, że trochę ochłody. Można zafundować sobie przejażdzkę rikszą dookoła czy wypożyczyć yukatę z dodatkami. W okolice naturalnie świątynie, chramy i ogród. 
Otsu jest dość pustym miastem, trochę jak Kobe. Z tym, że samo w sobie nie było celem wycieczki, a interesowało mnie jezioro Biwa, u którego brzegu się znajduje. Widok niesamowity, na horyzoncie góry, miasta, wiatr przyjemny. Mogłabym tam stać i patrzeć się w dal bardzo długo. Krajobraz uspokaja myśli, odpręża i pozwala na chwilę wytchnienia. 
Zapomniałam wczoraj dodać jedną rzecz. W klubie był Pan, który coś świętował. I nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie to, że świętował na bogato. Towarzyszyły mu cztery panie w tradycyjnych strojach i fryzurach, co jakiś czas obsługa niosła szampana w otoczeniu sztucznych ogni, konfetti i obwieszczała to całej sali dzwoniąc przy tym dzwonkiem. Jeśli kiedyś zastanawialiście się, jak wygląda gejsza (no, nie do końca, te panie nie były pomalowane na biało), która w klubie tańczy do muzyki elektronicznej, to powiem wam, że całkiem zabawnie. Uroczy widok. 
A wieczór na odpoczynek, smaczne jedzenie i więcej odpoczynku. Pogoda wykańcza, pijcie dużo wody!