Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

obecnie numer 30 jest REDAGOWANY, jego redakcja zostanie zamknięta w dniu 1 września 2019 r.
  >>> w układzie tematycznym
  >>> w układzie chronologicznym
  >>> w układzie alfabetycznym 
  >>> popularność

  >>> zobacz wcześniejsze numery

Opowieści z [przyszłości] przeszłości (3): OTĘPIENIE . Dominika Danieluk (DodoDan)

Autorka: Dominika Danieluk

Rozdział III – OTĘPIENIE

Słowa policjanta docierały do Domasławy zza szyby. Nie czuła, aby kierowano je do niej. Słyszała go, ale nie rozumiała tego, co do niej mówił. a przecież nie mówił w obcym języku.  

Pani matka nie żyje.

Co było w tym trudnego do zrozumienia. Cztery proste słowa. Odbijały się echem w głowie Sławy. Wypierała to co do niej mówiono. Powtarzała sobie, że to nie jej matka. To ktoś inny. Ona żyje. Przytuli córkę i ją pocieszy. Zaparzy rumianku. Uśmiechnie się delikatnie, patrząc wyrozumiale. Za chwile. Koszmar minie... Sława za chwilę ujrzy matkę pełną życia. 

Ale tak się nie stało. Wokół niej chodziła tylko policja, badając miejsce zbrodni. Przy schodach na zapleczu wisiała żółta taśma. a za nią stało dwóch funkcjonariuszy. Jeden z nich kucał z aparatem w ręku. Robił zdjęcia zwłok matki Sławy.  

Domasława patrzyła na niego, a raczej starała się dojrzeć swoją matkę. Ale nie była w stanie. Policjanci zasłaniali ją.  

  - Proszę, pani - odezwał się sierżant, który stał obok Domasławy. Od kiedy powiedział jej co zaszło, kobieta pustym wzrokiem wpatrywała się w dal. Była obecna ciałem, ale nie duchem. - Czy mogłaby pani udostępnić nam materiał z kamer?  

Głos mężczyzny wybudził Sławę z letargu. Odwróciła wzrok od swojej matki. Tępym wzrokiem spojrzała na policjanta. Jego mina nic nie wyrażała. Zero strachu. Zero współczucia. Zero jakiejkolwiek emocji.  

Facet z biegiem lat nabrał przysłowiowej “grubej skóry”. Już nie ruszały go takie sytuacje. Ta sprawa stanie się dla niego jedną z wielu w jego karierze. Po zakończeniu śledztwa zapomni imiona świadków, czy samej ofiary. a może nawet wcześniej. 

  - Atrapy - powiedziała prawie bezgłośnie. Spostrzegła zirytowanie, malujące się na twarzy policjanta. Zrozumiała, że nie usłyszał. - To atrapy - dodała głośniej.  

Sierżant westchnął ciężko. Już myślał, że będzie to prosta sprawa. Przejrzy – a raczej zleci komuś - materiał z kamer. Zidentyfikuje sprawcę, złapie i po sprawie. a tu już pierwsza przeszkoda. Już chciał powiedzieć kobiecie, co myśli na temat takich atrap. Lecz ugryzł się w język. Nie chce mu się marnować na nią czasu.  

Nie zostało mu nic innego jak przeprowadzić przesłuchanie.  

Nie kryjąc się z tym zerknął na posrebrzany zegarek, który dostał od żony. Wpół do dwudziestej pierwszej. Od pół godziny nie wolno już odwiedzać pacjentów. Był zły, że wezwali akurat jego do tej sprawy. Czemu nie wzięli kogoś innego? Tej nowej baby przeniesionej z sąsiedniego miasta albo tego faceta o dziwnym nazwisku, którego nie potrafi spamiętać.  

On - sierżant K. Jankowski ma ważniejsze sprawy do roboty.  

Zrzuci na kogoś przesłuchanie i wróci wcześniej do domu. Przynajmniej żona odpuści mu dzisiaj kazanie, że się przepracowuje.  

  - Kowalski! - krzyknął sierżant Jankowski. Zareagował na oko dwudziestoparoletni chłopak. Odsunął się od szafek na kamienie. Podszedł do Sławy. - Przesłuchaj tę panią - dodał na odchodnym.  

Młody mężczyzna spojrzał na kobietę. Zrobiło mu się jej żal. Sam nie potrafił wyobrazić sobie ogromu bólu jaki teraz czuła. Świadomość, że już więcej nie spotka się tak bliskiej osoby, poruszyła Kowalskiego.  

 Uśmiechnął się do Domosławy, chcąc dodać jej trochę wsparcia w tych ciężkich chwilach. Lecz kobieta w tym stanie nie potrafiła tego docenić. Chciała mieć to już wszystko za sobą. Pójść do łóżka i spać.  

 Policjant wyciągnął z kieszeni mały notatnik oraz długopis.  

  - Przyszła pani na miejsce zbrodni jak zjawiła się już policja, tak? - zaczął mężczyzna. Sława pokiwała tylko nieznacznie głową. - Dobrze. Zwłoki odkryła pani Katarzyna Nowicka. Zna ją pani?  

  - To jest... - zaczęła Sława, ale ugryzła się w język. - Była. Jej przyjaciółka. - poprawiła się. - Ona przyszła do mamy na herbatę. Spotykały się co tydzień. - dodała, nawet nie utrzymując kontaktu wzrokowego z policjantem Kowalskim.  

  - Czy jest pani zdolna powiedzieć kto dzisiaj odwiedzał sklep? - zapytał chłopak, notując pozostałe odpowiedzi.  

  - Nie było mnie tu dzisiaj - powiedziała kobieta.  

  - Czy nie możecie sprawdzić rachunków? Może ktoś płacił kartą? - dopytywał policjant. Wiedział, że świadkom czasami trudno zebrać myśli. Trzeba im trochę pomóc, dobrze układając pytania.  

  - Zeszyt. Jest pod ladą - odrzekła Sława. Policjant zanotował to w notesie. Później spisze klientów. Ich też będzie trzeba przesłuchać. Może wniosą coś do śledztwa, ale jest na to mała szansa.  

Reszta przesłuchania minęła spokojnie. Nie trwało to długo. Policjant nie chciał męczyć kobiety. Jej odpowiedzi i tak były zdawkowe. Męczenie jej teraz nic by nie wniosło.  

Poinformował ją, aby w przeciągu tego tygodnia udała się na komisariat złożyć ponowne zeznania. Może sobie coś przypomni? 

  - Nie może pani tu nocować przez kilka najbliższych dni. Czy ma pani jakiś zastępczy nocleg? - zapytał policjant, chowając notatnik do kieszeni. Sława pokiwała tylko nieznacznie głową. - Może panią zawiozę? - zaproponował. Obawiał się, że kobieta w tym stanie może spowodować wypadek. Umyślnie bądź nie. - To chodźmy.  

Policjant ruszył w stronę drzwi. Domasława wstała powoli z krzesła, podążając za mężczyzną. Lekko zgarbiona dotarła do drzwi. Kowalski odtworzył je, przepuszczając kobietę. Lecz zanim opuściła pomieszczenie ostatni raz rozejrzała się po sklepie.  

Ludzie w niebieskich mundurach badali każdy najmniejszy kąt pomieszczenia. Przestawiali regały czy szafy. Robili zdjęcia miejsca zbrodni. a na zapleczu leżała ona.  

Sława westchnęła ciężko, przecierając oczy rękawem bluzy. Skierowała się w stronę radiowozu Kowalskiego.  

 … 

  - Dojechaliśmy - oznajmił Kowalski, parkując pod starą kamienicą.  

Sława nawet nie spojrzała na kierowcę. Po prostu wyszła z samochodu. Zamknęła drzwi, podnosząc głowę. Na schodach oparta o balustradę, stała średniego wzrostu młoda kobieta. Parę rudych kosmyków, wychodziło z koku. Ubrana w zbyt duży t-shirt oraz spodnie dresowe. Wyglądała jakby przed chwilą wstała z łóżka. i to była prawda.  

Karolina dostała telefon od Sławy koło pierwszej nad ranem. Gdy tylko dowiedziała, co się stało, zaproponowała pomoc. Nie tylko w kwestii noclegu na najbliższe dni, ale w innych sprawach.  

Podeszła, a nawet wręcz podbiegła do Sławy, stojącej na chodniku. Objęła ją. Doma przez chwilę stała w bezruchu. Zdawała się bez życia. 

Lecz w tej chwili coś w niej pękło. Nie płakała, gdy policja powiadomiła ją o śmierci matki. Nie płakała, gdy zobaczyła czarną płachtę, którą była przykryta jej matka. Nie płakała, podczas przesłuchania. Ale teraz... 

Karolina zrobiła coś czego Sławie brakowało, a nie zdawała sobie sprawy. Ludzki dotyk. Wsparcie jakie można przez niego przekazać. Nie, puste słowa, które może powiedzieć każdy. Tylko coś tak prostego jak przytulenie.   

Zaczęła płakać. Łzy wsiąkały w t-shirt Karoliny. Sława objęła przyjaciółkę, wtulając się w jej ramiona. Chciała w tej chwili ukryć się przed całym światem. Ramiona Karoliny stały się dla Sławy bezpieczną przystanią.  

  - Wejdźmy do środka - powiedziała Karo, odsuwając się od Sławy. Rękawem delikatnie przetarła łzy przyjaciółki. Położyła jej rękę na ramieniu, prowadząc do mieszkania.  

W środku Karolina usadowiła Domasławę na kanapie. Dała jej wielki, puchaty koc, którym kobieta się okryła. a potem doniosła kobiecie herbatę z rumiankiem oraz melisą. Podała Sławie kubek. Kobieta wpatrywała się przez chwilę w substancję. Taką herbatę można było kupić w sklepie jej matki.  

Westchnęła ciężko, a potem wzięła łyk naparu.  

Kolejne dni Sława pamięta jak przez mgłę...  

Wizyta na policji... Potwierdzenie tożsamości matki...  

 

Sprawy związane z pogrzebem. Sława musiała obdzwonić całą rodzinę oraz przyjaciół. Dzielnie pomagała jej w tym Karolina. Bez niej kobieta nic by nie zrobiła.  

Jak na razie policja milczała. To jedyna rzecz jaka nie dawała Domasławie spokoju. Po co ktoś zabił jej matkę?  

Chciała wiedzieć kto to zrobił. Poznać tego potwora, który odebrał jej wszystko. 

Chęć zemsty pozwalała jej wrócić do normalności.  

… 

A tymczasem nasz Cień zawędrował pod starą kamienicą. Wyczuwał stamtąd silną mroczną aurę. Musiał ją szybko unicestwić zanim dojdzie do najgorszego.  

 

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation