Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

obecnie numer 30 jest REDAGOWANY, jego redakcja zostanie zamknięta w dniu 1 września 2019 r.
  >>> w układzie tematycznym
  >>> w układzie chronologicznym
  >>> w układzie alfabetycznym 
  >>> popularność

  >>> zobacz wcześniejsze numery

Burza w Tatrach: sierpień 2019 / Marcin Kęsek

Artykuł publikujemy za zgodą autora za jego publikacją na Facebooku.

Facebook: 23 sierpnia 2019 godz. 2304

Przed chwilą rozmawiałem na temat wczorajszego dnia z dobrą znajomą, która też wczoraj była w Tatrach i w porę uciekła na dół.. (woli żebym ja to wrzucił żeby nie musiała zbierać na siebie fali hejtu dlatego nie napiszę tożsamości tej znajomej)..

Dziewczyna naprawdę sporo chodzi po Tatrach, o każdej porze roku, więc to jak widzi wczorajszą sytuację nie widzi przez pryzmat kilku wyjść w góry.. Przyznam, że to o czym pisze i w jaki sposób bardzo mocno na mnie zadziałało i zszokowało dlatego chciałem jako lekcję pokory Wam udostępnić Jej słowa.. Przeczytajcie proszę do końca (a w komentarzu pod postem zamieszczam jeszcze artykuł z przed paru chwil Bartka Dobrocha na temat wczorajszego zdarzenia i też warto ten artykuł przeczytać, przyswoić) ...

"Hej. Pozwól, że też się odniosę do posta, ale niepublicznie bo to wielka tragedia i bardzo mnie boli to co się stało, więc nie chce jakiejś gównoburzy rozkręcać.

Generalnie chodzi o to, że też chętnie bym pohejtowała tylko wiem, że teraz to nie ma znaczenia, bo to co się stało to i tak już się stało.

Wyobraź sobie, że ja też byłam wczoraj w górach. Kiedy przyszła burza byłam już na dole. Oczywiście sprawdziłam prognozy. Rano - zwykłe meteo zapowiadało już deszcz, nie było więc sensu ryzykować, Wyszłam o 5.00 (w stronę Doliny Pięciu Stawów). Od 12.00 było widać, że pogoda się zmienia, chmury nachodzą, zaczynają szczelnie opinać granie, zrobiło się chłodniej i ciemniej.. Czas uciekać. 13:02 jak w zegarku spadł deszcz, sprawdziłam bo wyciągnęłam wtedy z plecaka kurtkę.

Chwile później pierwszy pomruk, za chwile grzmot.. pierwszy, drugi, trzeci.. Przy pierwszym zaczęłam biec na dół... mijałam rodziny z kilkuletnimi dziećmi....a nawet jeszcze mniejszymi, w nosidłach, bez kurtek, maluszki owinięte jakimiś pelerynami za 5zł.. i co? No właśnie i nic.. Nikt nie zawrócił. Nikt nawet się nie zatrzymał żeby zastanowić się co dalej, kiedy grzmi tak, że aż krew w żyłach na chwilę zastyga? Mijałam dzieci które się bały, zaczynały nerwowo pytać rodziców co się dzieje, a oni i tak ciągnęli je do góry! Wreszcie zahaczyła mnie babka na oko z 7 letnim synkiem (to odnośnie edukacji) i pyta jak daleko jeszcze do góry.

Zapytałam ją czy kocha swoje dziecko.. Popatrzyła tylko na mnie jak otępiała.. Kontynuowałam więc, że jeśli tak to niech schodzi. Burza idzie... ba - ona już tu jest i za chwilę będzie naprawdę nieciekawie..

Przystanął jakiś facet i do mnie z pyskiem czemu ludzi straszę. a kobieta co? Zwróciła się do chłopczyka „to co (dajmy na to) Szymek, idziemy czy wracamy”. i poszli...

Wiesz jak ja się wczoraj czułam ? Jakbym tylko ja widziała co się dzieje...a reszta nie wiem, oślepła, straciła głowę czy nie wiem co jeszcze. Powiem tak - nie będę oceniać nikogo kto był na Giewoncie, nie wiem jaka była sytuacja, nie było mnie dokładnie tam, ALE gdyby piorun raził tyle osób na przykład pod Siklawą to bym powiedziała, ze stało się dlatego, ze zachowali się jak kretyni..

... (w miejscu 3 kropek były moje odpowiedzi gdyby ktoś pomyślał, że pisane jest chaotycznie)

Ja wczoraj miałam łzy w oczach. Ja grzmiało, lało...już kij z dorosłymi ludźmi... ale te DZIECI.... za co? Do góry? Pomimo wszystko ? w imię czego, przejechanych kilometrów, zapłaconego parkingu i biletów? Straconego zdjęcia na Facebooka ? Nie mogłam na to patrzeć, na tą skalę.... nieprzejednana skala głupoty, jak owce na rzeź, ja nie wiedziałam wtedy ze coś się stało (dzieje), nikt nie wiedział... ale czułam, że coś jest nie tak...

Ja wiem, że może ja mam większe doświadczenie, lepiej potrafię ocenić sytuację ale tam naprawdę nie trzeba było eksperta. Już od 12 byłam przekonana, ze trzeba uciekać. Rozumiem, ze jak ktoś jest w górach raz na rok to mógł tych sygnałów nie widzieć... mimo ze były. Ale jak już leje, grzmi, widać wyładowania ???

...

Ja to teraz przeżywam wręcz osobiście. Nawet nie to co się stało....tylko to co wczoraj widziałam. To było najbardziej przerażajace. To, ze wszyscy olali sytuację, nie jakaś przyszłą niedoszłą, tylko to, co właśnie w tym momencie się działo.

Gdzie my żyjemy, musi się coś stać żeby do ludzi dotarło to, ze trzeba uciekać? Musi ktoś przy nich zginąć żeby dotarło, że teraz to jest wreszcie niebezpiecznie i nie idziemy dalej ? Nie umiem tego pojąć.... to jest dla mnie najbardziej przykre. Próbuje to od wczoraj zrozumieć, staram się... i nie potrafię..

...

Już pomijam fakt, ze temperatura obniżyła się nagle...było to czuć... nie rozpętał się huragan...ale pojawiły się podmuchy... których nie było wcześniej wcale. Było czuć ze pogoda się zmienia...i zmienia się nagle. Wszystko było. Trzeba było tylko chcieć to widzieć. Wiec jak ktoś teraz mówi, że tego się nie dało przewidzieć to po prostu go tam nie było albo nie wiem... Fakt, że działo się to szybko... ale myślę, że była przynajmniej godzina, żeby uciec, zejść jak najniżej. Nie jestem meteorologiem, nie znam się na zjawiskach atmosferycznych ale znam się trochę na górach. Tak jak mówiłam, ja już od 12.00 byłam pewna, że trzeba iść w dół i to jak najszybciej..

I żal mi serce ściska jak pomyśle, że była AŻ godzina... żeby się ratować... i Ci wszyscy ludzie mogli żyć, mogło się nic nie wydarzyć oprócz tego, że byli by mokrzy..

...

Skala byłaby większa... Tylko tym razem góry obeszły się z nami łaskawie. To trwało kilka minut, nie liczyłam ale wyładowań było kilka 5?6? a co by było gdyby burza trwała godzinę ? Gdyby było ich 50? a burza objęła całe Tatry ? Nie chce nawet myśleć... wiesz ile ludzi było wtedy na Orlej Perci??

...

Już mi dziś lepiej. Wczoraj nie chciałam nawet o tym mówić. Napisałam bo czułam ze mnie zrozumiesz. Nie jestem przewodnikiem czy jakaś super znana personą, himalaistka z kij wie jakim doświadczeniem, nie chce żeby ludzi myśleli, że znalazł się niewiadomo kto i gada jakby się znała na wszystkim najlepiej. Ale byłam tam i widziałam na własne oczy. i nikt mi nie wmówi ze było inaczej i że komentuje coś zza ekranu komputera... po prostu mam taki przeogromny żal, że to się stało...a nie musiało. Naprawdę nie musiało.."

Koleżanka prosiła, by przekazać Wam jeszcze jeden komentarz dotyczący naszej rozmowy i tego posta..

"Drodzy!

Jesteście niesamowici. Jestem bardzo wzruszona. Myślałam, że nikt nie przebrnie przez tą moją chaotyczną rozmowę z Marcinem, okraszoną ogromnymi emocjami- smutkiem, żalem, bezsilnością i pytaniami wysłanymi gdzieś w bliżej nieokreśloną przestrzeń- bez odpowiedzi.

Było mi już nawet głupio, że nie zostało to jakoś zredagowane, uporządkowane ale później uświadomiłam sobie, że może właśnie to było w tym wszystkim najlepsze. Uwierzcie, że przeczytałam wszystkie- Wasze komentarze.. historie- równie smutne i wzruszające. Z jednej strony cieszę się, że nie zwariowałam a z drugiej przykro mi, że skala problemu jest jeszcze większa niż mogło by się wydawać.

Pomijając brak pokory i głupotę jest jeszcze trzeci grzech wśród turystów- nieświadomość.

O ile na dwa pierwsze nie poradzicie nic, o tyle na ostatnie jest "lekarstwo".

Dlatego proszę- nie bądźcie nigdy obojętni, reagujcie, starajcie się chronić (zwłaszcza tych najmłodszych, którzy nie ochronią się sami), dawajcie przykład, postępujcie słusznie i przede wszystkim polegajcie na instynkcie, intuicji i słuchajcie swojego wewnętrznego głosu.

Nie bójcie się strachu, lęku, odpuszczajcie... góry były i będą a życia Waszego i Waszych najbliższych nikt nie wróci.

Dziękuję Wam z całego serca. Bądźcie bezpieczni."

P.S.
Od redakcji: warto przeczytać komentarze pod postem Marcina i jego znajomej. Dostępne są pod adresem: 
https://www.facebook.com/marcinkesekfotografia/posts/2253041888

 

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation