Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

numer 32 (zamknięty w dniu 1 października 2019 r.)
  >>> w układzie chronologicznym
  >>> w układzie alfabetycznym 
  >>> popularność

  >>> zobacz wcześniejsze numery

Melodia czasu / Natalia Grudzień

Opowiadanie wyróżnione w ogólnopolskim konkursie literackim: JA ZA 20 LAT  zorganizowanym pzrez program: ZACHOWAJ TRZEŹWY UMYSŁ (https://www.trzezwyumysl.pl/ )

„Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego,

czego nie zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań.

 Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”.

- Mark Twain

         Hej! Może mnie nie poznasz w tym liście, ale teraz kiedy dojrzałam już na tyle, by móc nazwać siebie dorosłą, chciałabym ci powiedzieć coś ważnego. Możesz mi jednak zaufać, że wgłębi  duszy nadal jestem dzieckiem, tym którym Ty jesteś teraz. Mam też nadzieję, że rozpoznasz siebie w tym liście, gdyż nie jest to takie łatwe. Właśnie spoglądam na stary album pełen fotografii i widzę ten upływający czas. Kiedy to wszystko minęło? Ile jeszcze będzie trwać? W głowie słyszę tylko uderzanie zegara. Tyk. Tyk. Tyk Wiem, że przepełnia cię niepewność i zmartwienie, dlatego  postanowiłam do ciebie napisać, aby pokazać Ci Twoją przyszłość.

         Dzyń. Dzyń. Dzyń. Dzwoni właśnie budzik, który miał mnie obudzić wcześnie rano. Jestem jeszcze wprawdzie zmęczona i najchętniej ustawiłabym kolejną drzemkę na kolejne niekończące się pięć minut, ale wiem, że muszę wziąć się do pracy. Otwieram oczy i witam ten cudowny świt promiennym uśmiechem. Wstaję i odsłaniam rolety, otwierając przy tym jednocześnie okno. Staram się, by poranki nie były utrzymane w ciągłej monotonii, dlatego czasem próbuję zatrzymać krótką chwilę i cieszę się nią z całego serca. Czuję, jak do pokoju wpada rześkie powietrze z połączonym zapachem ziemi nasączonej deszczową atmosferą. Uwielbiam taką pogodę. Biorę głęboki wdech i myślę o tym, kim teraz jestem. Jeszcze niedawno szłam cała roztrzęsiona na egzamin maturalny, a później pisałam w niepokoju pracę magisterską z filologii polskiej, szykując się jednocześnie na egzamin wstępny ze studiów muzycznych. Pamiętam, że na początku nie było łatwo tego wszystkiego osiągnąć. Musiałam prze

„Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego,

czego nie zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań.

 Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”.

- Mark Twain

Melodia czasu

 

         Hej! Może mnie nie poznasz w tym liście, ale teraz kiedy dojrzałam już na tyle, by móc nazwać siebie dorosłą, chciałabym ci powiedzieć coś ważnego. Możesz mi jednak zaufać, że wgłębi  duszy nadal jestem dzieckiem, tym którym Ty jesteś teraz. Mam też nadzieję, że rozpoznasz siebie w tym liście, gdyż nie jest to takie łatwe. Właśnie spoglądam na stary album pełen fotografii i widzę ten upływający czas. Kiedy to wszystko minęło? Ile jeszcze będzie trwać? W głowie słyszę tylko uderzanie zegara. Tyk. Tyk. Tyk Wiem, że przepełnia cię niepewność i zmartwienie, dlatego  postanowiłam do ciebie napisać, aby pokazać Ci Twoją przyszłość.

         Dzyń. Dzyń. Dzyń. Dzwoni właśnie budzik, który miał mnie obudzić wcześnie rano. Jestem jeszcze wprawdzie zmęczona i najchętniej ustawiłabym kolejną drzemkę na kolejne niekończące się pięć minut, ale wiem, że muszę wziąć się do pracy. Otwieram oczy i witam ten cudowny świt promiennym uśmiechem. Wstaję i odsłaniam rolety, otwierając przy tym jednocześnie okno. Staram się, by poranki nie były utrzymane w ciągłej monotonii, dlatego czasem próbuję zatrzymać krótką chwilę i cieszę się nią z całego serca. Czuję, jak do pokoju wpada rześkie powietrze z połączonym zapachem ziemi nasączonej deszczową atmosferą. Uwielbiam taką pogodę. Biorę głęboki wdech i myślę o tym, kim teraz jestem. Jeszcze niedawno szłam cała roztrzęsiona na egzamin maturalny, a później pisałam w niepokoju pracę magisterską z filologii polskiej, szykując się jednocześnie na egzamin wstępny ze studiów muzycznych. Pamiętam, że na początku nie było łatwo tego wszystkiego osiągnąć. Musiałam przezwyciężyć wszystkie lęki w mojej duszy i uwierzyć w siebie. Później jednak odkryłam, że słowa i muzyka są moim światem. Tym, który kocham i tym, w którym chciałabym się rozwijać. Dzięki temu, patrząc teraz na niezwykły krajobraz, potrafię dostrzec tyle wyjątkowych barw, że nic nie jest w stanie mi tego zastąpić...

          Nie zmieniłam się też tak wiele od kilkunastu lat, mówię do siebie, patrząc w lustro bystrym wzrokiem. Może jestem tylko minimalnie wyższa, ale raczej nie widać tej różnicy. Wciąż w moich oczach tkwi ten młodzieńczy błysk i niestłumione iskry nadziei. Jestem z tego powodu dumna, gdyż nie chciałam ich w żadnym razie utracić w sobie...

         Myję delikatnie twarz wodą oraz przecieram ją papierowym ręcznikiem. Odkładam piżamę na bok i ubieram na siebie szmaragdową, luźną sukienkę, na której idealnie układają się moje kasztanowe włosy.

       Podchodzę do lodówki z narastającym burczeniem w brzuchu i myślę, co mogłabym zjeść na śniadanie, kiedy właśnie dzwoni telefon. Już nawet nie można zjeść! - mówię sama w myślach do siebie, po czym szybko biegnę do pokoju. Z lekką zadyszką, ledwo udaje mi się odebrać połączenie.
       –  Mamo! Zapomniałem zrobić dzisiaj kanapek, mogłabyś przywieźć mi coś do jedzenia? - słyszę głos syna w słuchawce.

       – Znowu, Antoś? - pytam lekko sfrustrowana.
       – Wybacz mamo...
       – No dobrze, za jakieś pół godziny będę pod twoją szkołą, ale to ostatni raz! - mówiłam, udając przy tym groźny głos. Nie potrafiłam się zbyt długo gniewać, ale wiedziałam, że jako mama muszę czasami być stanowcza.
       –  Dziękuję - Odpowiada mi, a następnie się rozłącza.

            Znów udaje się do kuchni i pospiesznie robię sałatkę owocową, którą jem w lekkim pośpiechu. W międzyczasie smaruję chleb margaryną, na której układam kilka plasterków pomidora i rukoli, przykrywając wszystko drugą kromką chleba. Wkładam kanapki do śniadaniówki i odwożę Antkowi do szkoły. Tak bardzo mnie wzruszał w codziennym chwilach, przypominając mi moją młodość, a jednocześnie swoim życiem nadawał sens mojemu...

             Gdy jestem już w domu, nareszcie mam czas by odetchnąć. Idę do salonu, gdzie stoi duże, czarne pianino. Uczę się wydobywać z niego melodię i płynę wraz z głębią muzyki, zapominając, że istnieją jeszcze jakieś troski. Dalej też gram na gitarze, której dźwięk wprawia mnie w nostalgię. Już nawet nie pamiętam, jak dawno zaczęłam wydobywać z niej pierwsze dźwięki. Kocham to robić. Udało mi się też znaleźć pracę w teatrze, gdzie często odpowiadam za muzykę w rozmaitych spektaklach. Mam też kilku uczniów, którzy przychodzą do domu i odkrywają w sobie pasję do muzyki, wkładając w to całą swoją duszę. Niekiedy też piszę. Na półce w salonie wystaje kilka kolorowych grzbietów książek z moim nazwiskiem... Jestem z siebie dumna, że mi się udało. Nie wierzyłam w siebie aż tak bardzo, a jednak wszystko dobrze poszło. Mam kilka problemów, ale największy z nich dotyczy mojego poczucia czasu. Codziennie go zatracam, unosząc się nad ziemią w niezwykłych dźwiękach muzyki. Często tak bywa, że kiedy przychodzi już Antoś, nie ma jeszcze nawet przygotowanego obiadu i zachowanego porządku w domu. Martwię się tym zbyt często i przepraszam mojego męża i syna. Są oni jednak dla mnie na tyle wyrozumiali, że zupełnie się nie denerwują. Wręcz przeciwnie, czasem przysiadają się do salonu i wszyscy razem śpiewamy jak na estradzie. Ten moment jest dla mnie najpiękniejszy-ta nasza wspólnota, kiedy dana melodia łączy nasz ogół. Cieszę się, że mam ich obok siebie.

            Dzisiaj było dokładnie tak samo, tylko ten czas wciąż przyspiesza i zupełnie nie zdaję sobie sprawy, że mam już ponad trzydzieści lat... Tyk. Tyk. Tyk. Delikatnie spływają mi łzy po policzku. Nie ukrywam wzruszenia. Czuję szczęście, prawdziwe szczęście-takie, o którym zawsze marzyłam.

Zwyciężyć wszystkie lęki w mojej duszy i uwierzyć w siebie. Później jednak odkryłam, że słowa i muzyka są moim światem. Tym, który kocham i tym, w którym chciałabym się rozwijać. Dzięki temu, patrząc teraz na niezwykły krajobraz, potrafię dostrzec tyle wyjątkowych barw, że nic nie jest w stanie mi tego zastąpić...

          Nie zmieniłam się też tak wiele od kilkunastu lat, mówię do siebie, patrząc w lustro bystrym wzrokiem. Może jestem tylko minimalnie wyższa, ale raczej nie widać tej różnicy. Wciąż w moich oczach tkwi ten młodzieńczy błysk i niestłumione iskry nadziei. Jestem z tego powodu dumna, gdyż nie chciałam ich w żadnym razie utracić w sobie...

         Myję delikatnie twarz wodą oraz przecieram ją papierowym ręcznikiem. Odkładam piżamę na bok i ubieram na siebie szmaragdową, luźną sukienkę, na której idealnie układają się moje kasztanowe włosy.

       Podchodzę do lodówki z narastającym burczeniem w brzuchu i myślę, co mogłabym zjeść na śniadanie, kiedy właśnie dzwoni telefon. Już nawet nie można zjeść! - mówię sama w myślach do siebie, po czym szybko biegnę do pokoju. Z lekką zadyszką, ledwo udaje mi się odebrać połączenie.
       –  Mamo! Zapomniałem zrobić dzisiaj kanapek, mogłabyś przywieźć mi coś do jedzenia? - słyszę głos syna w słuchawce.

       – Znowu, Antoś? - pytam lekko sfrustrowana.
       – Wybacz mamo...
       – No dobrze, za jakieś pół godziny będę pod twoją szkołą, ale to ostatni raz! - mówiłam, udając przy tym groźny głos. Nie potrafiłam się zbyt długo gniewać, ale wiedziałam, że jako mama muszę czasami być stanowcza.
       –  Dziękuję - Odpowiada mi, a następnie się rozłącza.

            Znów udaje się do kuchni i pospiesznie robię sałatkę owocową, którą jem w lekkim pośpiechu. W międzyczasie smaruję chleb margaryną, na której układam kilka plasterków pomidora i rukoli, przykrywając wszystko drugą kromką chleba. Wkładam kanapki do śniadaniówki i odwożę Antkowi do szkoły. Tak bardzo mnie wzruszał w codziennym chwilach, przypominając mi moją młodość, a jednocześnie swoim życiem nadawał sens mojemu...

             Gdy jestem już w domu, nareszcie mam czas by odetchnąć. Idę do salonu, gdzie stoi duże, czarne pianino. Uczę się wydobywać z niego melodię i płynę wraz z głębią muzyki, zapominając, że istnieją jeszcze jakieś troski. Dalej też gram na gitarze, której dźwięk wprawia mnie w nostalgię. Już nawet nie pamiętam, jak dawno zaczęłam wydobywać z niej pierwsze dźwięki. Kocham to robić. Udało mi się też znaleźć pracę w teatrze, gdzie często odpowiadam za muzykę w rozmaitych spektaklach. Mam też kilku uczniów, którzy przychodzą do domu i odkrywają w sobie pasję do muzyki, wkładając w to całą swoją duszę. Niekiedy też piszę. Na półce w salonie wystaje kilka kolorowych grzbietów książek z moim nazwiskiem... Jestem z siebie dumna, że mi się udało. Nie wierzyłam w siebie aż tak bardzo, a jednak wszystko dobrze poszło. Mam kilka problemów, ale największy z nich dotyczy mojego poczucia czasu. Codziennie go zatracam, unosząc się nad ziemią w niezwykłych dźwiękach muzyki. Często tak bywa, że kiedy przychodzi już Antoś, nie ma jeszcze nawet przygotowanego obiadu i zachowanego porządku w domu. Martwię się tym zbyt często i przepraszam mojego męża i syna. Są oni jednak dla mnie na tyle wyrozumiali, że zupełnie się nie denerwują. Wręcz przeciwnie, czasem przysiadają się do salonu i wszyscy razem śpiewamy jak na estradzie. Ten moment jest dla mnie najpiękniejszy-ta nasza wspólnota, kiedy dana melodia łączy nasz ogół. Cieszę się, że mam ich obok siebie.

            Dzisiaj było dokładnie tak samo, tylko ten czas wciąż przyspiesza i zupełnie nie zdaję sobie sprawy, że mam już ponad trzydzieści lat... Tyk. Tyk. Tyk. Delikatnie spływają mi łzy po policzku. Nie ukrywam wzruszenia. Czuję szczęście, prawdziwe szczęście-takie, o którym zawsze marzyłam.

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation