W pokoju unosił się zapach cynamonu, goździków i pieczonego jabłka. Na stole migotały świece, odbijając blask w szkle kieliszków. Rodzina zebrała się w domu babci na wigilijną kolację, choć przez lata niewiele ich łączyło poza nazwiskiem.
Drzwi do kuchni uchyliły się, a babcia, ubrana w śnieżnobiałą koszulę, spojrzała na swoich bliskich.
– No, siadajcie, czas zaczynać! – zawołała, gestem zachęcając wszystkich do stołu.
Przy stole było gwarno. Dzieci biegały wokół, a dorośli zajmowali miejsca z pewnym zakłopotaniem. Wzrok babci zatrzymał się na najstarszym synu, który nie rozmawiał z jej młodszym synem od pięciu lat. Właśnie dla nich dwóch postanowiła zaprosić niespodziewanego gościa – kuzyna, który wrócił z zagranicy po dziesięcioletniej nieobecności.
– Adam, opowiedz, co u ciebie! – powiedziała babcia, uśmiechając się do siostrzeńca. – Podobno widziałeś kawał świata.
Wysoki, szczupły mężczyzna o przyjaznym spojrzeniu, wziął głęboki oddech.
– Owszem, ciociu. W ciągu ostatnich lat byłem w Afryce, Azji, a nawet na Alasce. – Jego głos był spokojny, a oczy błyszczały, gdy mówił o swoich przygodach. – Widziałem pustynie, gdzie ludzie żyją z jednej studni wody na całą wioskę. Zjadłem owoce, których nazw nawet nie potrafię powtórzyć. Ale najważniejsze, czego się nauczyłem, to że rodzina jest najcenniejsza. Widziałem, jak ludzie oddają wszystko, żeby być blisko swoich bliskich.
Jego słowa zawisły w powietrzu. Starszy syn babci spojrzał na młodszego, który nerwowo bawił się serwetką. Kobieta dostrzegła ich spojrzenia i postanowiła przejąć inicjatywę.
– Zanim zjemy, chciałabym, żeby każdy powiedział coś od serca. Bez żartów, bez udawania. W końcu Wigilia to czas pojednania.
– Dobrze, ja zacznę – odezwała się wnuczka kobiety. – Cieszę się, że mogę tu być z wami wszystkimi. Nawet jeśli czasem jest trudno, to ważne, że jesteśmy razem.
– To prawda – dodała żona młodszego z braci. – Rodzina to nasze największe bogactwo. Dobrze, że możemy usiąść przy jednym stole.
Zapadła chwila ciszy. W końcu starszy odchrząknął i spojrzał na brata.
– Wiem, że nie zawsze się dogadywaliśmy. Ale... może spróbujemy to naprawić?
W oczach młodszego pojawiło się coś na kształt ulgi.
– Też o tym myślałem. Może warto. W końcu mamy tylko siebie.
Babcia uśmiechnęła się i wzniosła kieliszek.
– No to za pojednanie! – powiedziała.
Reszta wieczoru upłynęła na rozmowach, śpiewaniu kolęd i wspomnieniach dawnych lat. Stół drżał od śmiechu, dzieci dokazywały przy choince, a „rodzina” zrozumiała, że warto zrobić miejsce przy stole nie tylko dla nowych gości, ale też dla dawno zapomnianych uczuć. Wigilia u babci była początkiem czegoś nowego – i to był ich największy prezent.
za: https://www.facebook.com/groups/cafepoesis
.