z cyklu (bez?)SENSOWNA SZKOŁA
Felieton został opublikowany na stronie Facebooka pod tytułem: Elektronik w czasach szkolnej zagłady. Poprosiliśmy autora o zgodę na publikacją w naszym miesięczniku, na co wyraził zgodę. Autor jest nauczycielem z dwudziestoletnim stażem. Tytuł felietonu od redakcji.
czasach szkolnej zagłady" src="/images/numery/2025-03/elektronik.png" width="196" height="175" loading="lazy" data-path="local-images:/numery/2025-03/elektronik.png">Najgorsza w tej pracy jest bezsilność. Maturzystów po prostu roznosi, bo połowa klasy zagrożona z matematyki. Ci nie zagrożeni po prostu nie przychodzą. Zagrożeni w stresie. Zwracam mu uwagę, że przeszkadza. "Pan się tylko mnie czepia!!!". No tak, bo sobie to wymyśliłem. Co mu zrobić? Wpisać kolejną uwagę? I tak będzie miał naganne zachowanie, bo ma masę nieusprawiedliwionych godzin i do tego dalej chodzi sobie na to, co mu się podoba.
I znów hit uważności. Jeden pyta jak zrobić zadanie. No to odwracam się i robię współpracując z połową klasy, która podpowiada jak to robić, co robić, w jakiej kolejności. Kończę, odwracam się, podaję wynik..... a ten, któremu właściwie zadanie rozwiązałem rozmawia w najlepsze z kolegą z ławki obok. Najzabawniejsze, że po 3 minutach jeszcze pyta jaki wyszedł wynik. Wynik, który nadal był na tablicy i podałem go wszystkim obecnym na sali.
Bezmiar ignorancji niektórych jest po prostu nieskończony. Do dziś pamiętam historię sprzed 20 lat. Wtedy jeszcze były prace dyplomowe i obrony ich. Miałem takich 2 gagatków co się nie uczyło, oddało jakąś marną pracę i nawet nie za bardzo się nauczyło na jej obronę. Cała komisja, prócz mnie była za uwaleniem ich. Ja jednak przekonałem, że to i tak szczyt ich możliwości i dajmy im to 2. Będą szczęśliwi. O jak ja się pomyliłem. Jak ja potem długo żałowałem. Niestety wspomniani uczniowie jeszcze tego samego dnia przyszli do mnie, poprosili przed pokój nauczycielski, tylko po to by powiedzieć mi jakim jestem ch... i cw... oraz parę innych inwektyw, bo wszyscy mieli dobre oceny, a oni jako jedyni dopuszczające z obrony. Pokiwałem głową, podziękowałem i poszedłem. Nawet słowem im nie powiedziałem, że gdyby nie mój upór, to w ogóle nie mieli by tytułu technika.
Jeszcze 3 miesiące temu uważałem, że mam fajnych wychowanków, ale im bliżej końca, tym mam po prostu dość. Ile razy można 20-latkowi przypominać, by usprawiedliwiał godziny, nie uciekał z ostatnich lekcji i uczył się na sprawdziany?
Zwróć uwagę - toś najgorszy i się czepiasz biednych uczniów.
za: https://www.facebook.com/profile.php?id=61551011035716&locale=pl_PL