z serii: (bez?)SENSOWNA SZKOŁA

Jednak o tym opowiem

Od roku powstrzymywałem się aby o czymś napisać, bo się sam wstydziłem za zaistniałą sytuację. Dzisiaj odważam się jednak zabrać głos i opublikować informację o incydencie jakiego doświadczyłem na koniec mojej nauczycielskiej kariery. Zmobilizowało mnie do tego odnalezienie na Youtube filmu jaki  filmponiżej publikuję. Dedykuję go moim byłym uczniom.


Najpierw przydługawy wstęp (wydaje mi się konieczny):
W liceum realizowałem dziennikarską innowację pedagogiczną "uczenia się przez działanie" (learning by doing). Bazowała ona na metodzie samokształcenia kierowanego i zajęcia nie były obwarowane tak zwanym ,,zamordyzmem''. Uczniów starałem się zmobilizować aby przynajmmniej raz w tygodniu ' opublikowali na naszej szkolnej roboczej platformie dziennikarskiej jakąś swoją publicystyczną produkcję (kilkuzdaniowego newsa informacyjnego - co się dzieje w naszej szkole, w naszym mieście.., lub poważniejszą dowolną formę: felieton, reportaż, recenzję, fotoreportaż, Dla bardziej leniwych utworzyliśmy nawet ,,galerię jednego foto" pod warunkiem, że taka fotografia opowiada o czymś.
Teoretycznie miało to głęboki sens: regularne i ciągłe powtarzanie czynności uważności na to co się dzieje wokół nas (publikacja serwisu informacyjnego) rozwija nasze kompetencje społeczne i umożliwia nam zauważanie czegokolwiek poza ,,bańką informacyjną'' swojego smartfonowego komfortu. Używanie narzędzi cyfrowych do tego działania rozwija kompetencje cyfrowe (jak używać skutecznie narzędzi cyfrowych dla swojego osobistego rozwoju, autopromocji i autokreacji. Kompetencje społeczne i kompetencje cyfrowe niezbędne dla optymalnego funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie nadal są zbyt mało rozwijane we współczesnej szkole.
Raz w tygodniu z każdą grupą miałem godzinne zajęcia (w planie nauczania zwane tradycyjnie  lekcją ) jakie miały być formą konsultacji zbiorowej. Na tych zajęciach mieliśmy omówić powstające publikacje oraz pokazywałem uczniom co nowego technologicznie można wykorzystać z cyfrowych narzędzi dla swojego własnego rozwoju.
NIESTETY: nie tylko ,,prąd chodzi po najmniejszej linii oporu".  Jeśli uczeń ma coś zrobić w szkole nawet najbardziej sensownego a jego działanie nie jest WYMUSZANE brutalnym przymusem to w przeładowanym szkolnym programem nauczania to często ,,odpuszcza on sobie" to co nie jest siłowo na nim wymuszane. 
Dlatego też tym mniej zmotywowanym do samorozwoju uczniom pozwalałem te tygodniowe zobowiązania wykonać w trakcie naszych konsultacji zbiorowych / godzin lekcyjnych (przecież można było zadanie  ,,odfajkować" w 15-20 minut) mimo, że czas ten miał być z założenia poświęcony innym celom.

Tak, wiem:
narastające z czasem bojkotowanie tych zajęć to tylko i wyłącznie jest moja, nauczycielska wina albo naiwność.
Celowo nie wprowadziłem terroru sankcji za nie wykonanie zadania, a to był jednak duży błąd. Młodzież z jaką przyszło mi pracować w większości to wspaniałe nastolatki. Okazuje się jednak, że moje oczekiwania wobec nich w kieracie szkolnych zajęć przerosły ich.

Ale ukazuje to niepokojący obraz dzisiejszej szkoły: uczniowie nadal nie są PODMIOTAMI EDUKACJI ale jej PRZEDMIOTAMI. Nadal najczęściej jest tak jak w zaprzeszłych czasach, że szkoła uczy, a uczniowie CHODZĄ DO SZKOŁY aby uzyskać certyfikowane wykształcenie. 

(
Aż się prosi w tym miejscu wspomnieć o wcześniejszej diagnozie wynikłej z badań:
Kiedyś, kilkanaście lat temu. kiedy jeszcze pracowałem w grupie zadaniowej Programu INTERKL@SA (https://www.gov.pl/web/krrit/fundacja-polski-portal-edukacyjny-interklsa) zrobiłem sobie takie eksperymentalne prywatne badanie. Prześledziłem w sieci ponad sto opublikowanych statutów szkolnych sprawdzając w tych statutach dział ,,Prawa i obowiązki ucznia".  Prawie wszędzie figurował zapis, że podstawowym obowiązkiem ucznia jest ,,pilne uczęszczanie na zajęcia szkolne." Dosłownie tylko w kilkunastu statutach było wspomnienie, że obowiązkiem ucznia jest UCZENIE SIĘ . Szkoda czasu na powtórzenie takiego badania statutów szkolnych dzisiaj. Przecież gołym okiem widać powszechne błędne przekonanie że to szkoła uczy i uczeń ma się temu poddać.)

koniec przydługawego wstępu.


Wydarzenie jakiego się wstydzę do dnia dzisiejszego:

Wchodzę do pracowni informatycznej w jakiej miałem planowane zajęcia z grupą jednej z klas, którą bardzo lubiłem, podziwiałem i szanowałem bo rok wcześniej dość mocno się angażowała w nasze zajęcia.
Jest już po dzwonku i czas zacząć zajęcia.
Tylko jest duży problem: wszystkie uczennice i uczniowie w grupie są tak bardzo zajęci sobą
(pogaduszkami, ale większość skrolowaniem smartfona), że nikt nie zauważył, że jest już ,,pod dzwonku" i ja chcę rozpocząć nasze zajęcia.

  1. próbowałem najpierw chwilę przeczekać (bezskutecznie)
  2. Normalnym, spokojnym głosem poinformowałem: "UWAGA! Jest już po dzwonu, zaczynamy zajęcia..." (nikt tego nie zauważył)
  3. Po pewnej dłuższej chwili dopowiedziałem: "Halo!, Uwaga! Ja tu jestem!" (bez reakcji)
  4. Przerosło mnie to więc w odruchu reporterskim wyjąłem z kieszeni smartfon i sfotografowałem obecną w sali grupę uwieczniając ich "wątpliwą obecność i zaangażowanie?". Zresztą zaraz ich ,,obudziłem" i powiedziałem im jak wygląda z mojej strony to co wyżej opisałem w punktach 1-4,
    Wstydzę się bardzo zaistniałej sytuacji. Fotografię wstydziłbym się opublikować nawet gdybym poddał ją zabiegowi graficznej anonimowacji (zamazał twarze). Fotografię tą pokazałem  tylko jednej z
     zaprzyjaźnionych nauczycielek z naszej szkoły oraz moim najbliższym w domu. Nikt więcej tej fotki nie zobaczy, chociaż mam ja nadal ,,jako dowód w sprawie".

Paradoks polega na tym, że bohaterki i bohaterowie tej nieszczęsnej fotki są fantastycznymi nastolatkami i chyba wzajemnie lubiliśmy się. Nie zmienia to jednak faktu, że incydent ten był dla mnie ostatni jedną z ostatnich kropli przepełniającą czarę mojego wypalenia zawodowego a chyba bardziej trafnie chluśnięciem butelką benzyny na tlące się już od dłuższego czasu wypalenie  zawodowe wynikłe z przedmiotowej postawy uczniów opisanej powyżej.  

Pociesza mnie fakt, że co prawda nie udaje się ,,kijem zawrócić rzeki" 
ale można z tej rzeki wyłowić pozytywne i KREATYWNE  jednostki
(szkoda, że tylko jednostki)
i można z nimi UCIEKAĆ DO PRZODU.
A takie współdziałanie rozwija nie tylko osoby ,,uwędkowane'' 
(trochę niezręcznie to brzmi, bo to przecież ich zasługa, że takimi są - i pewnie ich rodziców)
 ale rozwija również mnie samego!
Dowodem na to jest nasze wczorajsze spotkanie redakcyjne:
 https://e-kreatywni.eu/index.php/blog/zebranie-redakcyjne-podsumowujace-zmiany-profilu-miesiecznika ale też dość spora już grupa dorosłych absolwentów naszych edukacyjnych wspólnych przygód ze szkoły, kreatywnych obozów INTERKAMP czy naszych konkursów literackich.

A wszystkim młodym dedykuję filmik DOPAMINA (poniżej) z nadzieją, że starczy im siły aby się nie utopić
i samemu zadbać o swój własny rozwój:



„Dopamina” to film edukacyjny dla młodzieży poświęcony świadomemu i bezpiecznemu korzystaniu z mediów społecznościowych. Film porusza ważne tematy, takie jak mechanizm pętli dopaminowej, profilowanie czy toksyczne relacje online, przy jednoczesnym unikaniu jednostronnej narracji o szkodliwości nowych technologii. W warstwie narracyjnej filmu słyszymy: „To nie jest film o tym, że Internet jest zły. Chodzi o to, żebyśmy to my kontrolowali technologię, a nie technologia nas”.

W filmie usłyszymy też inne wypowiedzi młodych bohaterów, którzy opowiadają o idealizacji życia w mediach społecznościowych, porównywaniu się z innymi, uzależnieniu od telefonu, czy toksycznych relacjach online, ale i o tym jak ważną funkcję Internet pełni w ich życiu i jak starają się korzystać z niego świadomie i z umiarem.

Film Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę powstał przy wsparciu Komisji Europejskiej oraz fundacji Save the Children.
Głównym partnerem przedsięwzięcia jest Fundacja Orange, a partnerami są Dom Produkcyjny Truskavka oraz Robimy Social Media.

Wszystkie materiały Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę dostępne są na licencji Creative Commons ale film publikujemy z pełnym poszanowaniem praw autorskich metodą osadzania kodu na podstawie Standardowej Licencji Youtube.



==> przeczytaj mój felieton na ten temat