
wyróżnienie
Pod powiekami pulsuje bladość poranka,
świt który dopiero raczkuje,
kiedy ziemia przesiąknięta pamięcią
dawnych imion, wspomina, że byli.
Życie jest linią nieba z wodą –
tam mi się wydaje –
rozciągniętą między dwoma milczeniami.
A śmierć to nic innego, jak portal
do domu Ojca.
Stojąc nad zimną mogiłą,
czuję jak istnienie przecieka przez palce myśli
niemożliwych do zatrzymania.
Próbuję to nazwać, ale w beznazwanym źródle
jestem tylko błyskiem w oku wieczności
– niczym więcej.
A świat odwraca się do mnie plecami,
jak strona w książce,
którą czyta się tylko raz.