Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

graficzny identyfikator działu FELIETONY

Pogodzona z przeznaczeniem / Kasia Dominik

OD REDAKCJI:

Tekst ukazał się w zamkniętej grupie Poetycka Kawiarenka Charliego w ramach lutowych warsztatów Proza z Aldoną w dniu 2 lutego 2021 r. Za zgodą autorki publikujemy go jako felieton w naszym miesięczniku.

Pomoc dla Kasi: https://zrzutka.pl/s63zyx


Kochani Przyjaciele…

Wiele z was pisze do mnie na priv. z zapytaniem czy miałam już chemioterapię, jak się czuję i czy jestem już zdrowa. Aby udzielić wszystkim wyczerpującej odpowiedzi musiałabym

spędzić co najmniej trzy dni na odpisaniu. Dlatego postanowiłam, choć z sercem na ramieniu, że skreślę kilka słów na ten temat.

Otóż jak wam wiadomo, choruję od ponad 20 lat. To szmat czasu, który mimo wszystko przecieka przez palce w mgnieniu oka. Walka jaką wszczęła ze mną choroba, jest walką nierówną. Albowiem mam przeciwnika mocniejszego ode mnie. Gdy wygrywam jedną potyczkę, już kolejny zmasowany atak zostaje przeprowadzony znienacka. Jestem osaczana w każdym atomie ciała.

Codziennie, kiedy otwieram oczy, nabieram powietrze w płuca i czuję ból, dziękuję Bogu za to, gdyż jest to znak, że jeszcze żyję…

Wewnątrz wątłego ciała skrywam „legion” chorób (jedna gorsza od drugiej), ale z zewnątrz staram się być twarda, silna. Z pokorą przyjmuję to, co zostało mi zapisane.

Analizując pytania jakie zadajecie mi w wiadomościach i starając się udzielić na nie wyczerpujących (choć nie zawsze satysfakcjonujących) odpowiedzi, długo zastanawiałam się co napisać. Albowiem zdaję sobie sprawę z tego, że wielu z was chciałaby mnie widzieć już zdrową, i dodam, że ja też.

Niestety prawda jest jedna, i nic ani nikt tego nie zmieni, chyba, że Bóg, modlitwa, cud. Może to zabrzmi dość drastycznie, niemniej nigdy już nie będę zdrowa cieleśnie. Leczenie w krakowskiej klinice, jakiemu byłam poddawana przez siedem długich lat (2000-2007), oraz jego skutki, jakie odczuwam każdego dnia i każdej nocy, pozbawiło mnie zdrowia już na zawsze. To właśnie tam odmówiono mi prawa do życia, spisano na straty i kazano pożegnać z najbliższymi, bo moje dni są policzone. Jednak los bywa przewrotny, a ja uparta.

Teraz walczę o Ż Y C I E! O jeszcze jeden dzień, w którym dane mi będzie poczuć lekkość powietrza, zobaczyć barwnego motyla na łące czy chociażby poczuć smak kwaśnej cytryny.

Zrozumiem, jeśli po tym co przeczytacie, wielu z was się ode mnie odwróci, przestanie pisać, utrzymywać kontakt, usunie ze znajomych, z życia. Macie do tego pełne prawo. Nikomu nie poczytam tego za złe, przeciwnie, przyjmę z pokorą i otoczę modlitwą w podziękowaniu za powierzony mi czas, słowa otuchy, dotychczasową przyjaźń.

W końcu zrozumiałe jest ile można pomagać, i tak właściwie dlaczego, jednej osobie, w dodatku nierokującej na wyzdrowienie?! A kolejne chemioterapie przedłużają życie li tylko na kilkanaście miesięcy, może rok, dwa… choć i temu będzie kres. Pewnie zastanawiacie się dlaczego? Po pierwsze mogę już nie znaleźć osoby(ób), która(e) zechce(ą) pomóc mi w wydaniu tomików bym mogła się dalej leczyć, a po drugie „przyjaciel chorych, niejaki p. NFZ”, non stop rzuca kolejne kłody pod nogi, domagając się zapłaty za co coś, co w mediach oficjalnie jest podawane jako bezpłatne (sic!!!).

Niemniej pragnę wam powiedzieć, że jestem z was dumna, że tak długo ze mną wytrzymaliście, wspieraliście, dodawaliście otuchy, pocieszaliście, jak trzeba było dawaliście kopniaki, abym się ocknęła z letargu.

Marzę aby nasza podróż nadal trwała, jednak tym, którzy zrezygnują już teraz dziękuję za serce, przyjaźń i za to, że pojawili się w moim życiu.

Kochani wybaczcie moją szczerość, ale nie umiem inaczej, prawda jest najważniejsza, choć bywa brutalna. A wy jesteście Aniołami i zasługujecie na wszystko co najlepsze, na prawdę, miłość i kogoś, kto kiedyś stanie przed wami i powie
„J E S T E M  Z D R O W A (Y)”. Ja wam tego nigdy nie będę mogła powiedzieć  i za co przepraszam.

Przepraszam za to, że „byłam waszym kamieniem u szyi ściągającym na dno oceanu”. Pamiętajcie jednak, że kocham was niezależnie od decyzji jaką podejmiecie.

  

Wasza Kasia




P.S.
Do felietonu autorka załączyła jako aneks dwa swoje wiersze:

  1. To nie ja 
  2. Zajrzeć 

  

  


Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Użycie niekomercyjne - Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe.

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation