autorzy i liderzy CrEUro w naszym miesięczniku

 

 

Rok 1920, a zwłaszcza dzień 10 lutego na terenie Pomorza zapamiętany został w polskim kalendarzu historycznym przede wszystkim poprzez uroczyste zaślubiny Polski z morzem, będące zwieńczeniem wysiłków dyplomacji polskiej i jej reprezentantów Ignacego Jana Paderewskiego oraz Romana Dmowskiego na forum konferencji pokojowej w Paryżu; w tym kontekście niknie pamięć o dłuższym w istocie procesie powrotu Pomorza Gdańskiego w granice tworzącej się w tym czasie II Rzeczypospolitej, powrocie zawierającym elementy pracy organicznej, konspiracji i walki zbrojnej. Wydarzenia rozpatrywać należy od schyłku I wojny światowej (1917-1918 r.) po przejmowanie Pomorza Gdańskiego przez Wojsko Polskie (styczeń – luty 1920). W tle tych wydarzeń rozgrywały się zmagania Polaków z Niemcami o przyszłość Gdańska, który ostatecznie został Wolnym Miastem oraz walka z najazdem bolszewickim w 1920 roku, który zagroził niektórym obszarom pomorskim.

Już w drugiej połowie XIX wieku na Pomorzu Gdańskim (niem. Provinz Westpreussen – Prusy Zachodnie) odradzała i umacniała się polska świadomość narodowa, dzięki patriotycznej działalności miejscowej inteligencji, zwłaszcza duchowieństwa. Istotne dla odradzania polskości były m. in. wydarzenia Wiosny Ludów (patriotyczna i społeczna działalność Floriana Ceynowy) i pomoc dla powstania styczniowego. Dla Polaków miejscem polskiej kultury i nauki stał się Pelplin, gdzie znajdowała się siedziba biskupstwa, seminarium duchowne i progimnazjum oraz Chełmno ze szkołą średnią Collegium Marianum. Były to ostatnie miejsca, gdzie w warunkach germanizacji rozbrzmiewał legalnie język polski. W szkołach działała konspiracja młodzieży, nawiązująca do tradycji mickiewiczowskiego Wilna, tzw. filomaci pomorscy, z których wielu, (w tym księża jako absolwenci seminarium) mimo represji pruskich zasiliło w późniejszym czasie szeregi konspiracji niepodległościowej i armii gen. Józefa Hallera w latach 1919-1920.   

Filomaci na Pomorzu kontynuowali działalność konspiracyjną poprzez struktury Związku Młodzieży Polskiej „Zet” (m. in. w Chojnicach, Chełmnie, Wejherowie, Brodnicy, Świeciu – nieprzypadkowo będzie to teren aktywności patriotycznej w 1919 roku). Po wybuchu I wojny światowej w 1914 r. w Poznaniu zawiązano tajny Komitet Międzypartyjny, w którego składzie reprezentantami Prus Zachodnich zostali m. in. prawnik, dr Stefan Łaszewski, ksiądz Feliks Bolt oraz ksiądz Antoni Wolszlegier. Narastające w czasie wojny problemy gospodarcze wywoływały żywiołowe demonstracje uliczne. Na nasilenie postaw patriotycznych wpłynęły również obchody setnej rocznicy śmierci Tadeusza Kościuszki w 1917 r. oraz deklaracja dziennikarzy prasy polskiej z 11 X 1918 r. żądająca włączenia zaboru pruskiego do tworzącej się Polski. Notabene prasa polska w zaborze pruskim (np. „Gazeta Grudziądzka”, „Nadwiślanin”, „Gazeta Gdańska”) odegrała niebagatelną rolę nie tylko w utrzymaniu języka polskiego lecz aktywizacji gospodarczej narodu; pomagała rozwijać banki, towarzystwa ludowe, spółdzielnie w rękach polskich.

Koniec I wojny światowej zbliżał się szybko, zwłaszcza gdy w Kilonii i Berlinie wybuchła rewolucja niemiecka rozpoczęta w listopadzie 1918 r. Polacy utworzyli w pruskim jeszcze Poznaniu Naczelną Radę Ludową jako pierwsze lokalne przedstawicielstwo niepodległej polskiej władzy i wywołali powstanie wielkopolskie (27 XII 1918). W ślad za tym powstawały powiatowe rady, np. w Brodnicy, Chełmnie, Kościerzynie, Kartuzach, zatem tam, gdzie przewaga ludności polskiej była wyraźna. Od 13 XII 1918 r. na Pomorzu Nadwiślańskim działał Podkomisariat NRL z siedzibą w Gdańsku, na czele z dr. Stefanem Łaszewskim. Późną jesienią 1918 roku Polacy zaczęli tworzyć na obszarze Prus Zachodnich Straże Ludowe, często na bazie paramilitarnych grup „Sokoła”. Jednocześnie powoli formowała się konspiracja pomorska - Organizacja Wojskowa Pomorza, która powstała w grudniu 1918 r., dowodzona przez Franciszka Kręckiego i jego zastępcę, dr. Józefa Wybickiego, prawnuka twórcy Mazurka Dąbrowskiego. Struktury tej organizacji a zwłaszcza jej liczebność okazały się jednak nieduże. Historycy spierają się o ilość okręgów (od 4 do 6) i liczebność, najwyżej kilkutysięczną. Siedzibami okręgów stały się Toruń, Grudziądz, Starogard, Puck-Czersk, Bytów. A jednak ci ludzie gromadzili broń, prowadzili akcję wywiadowczą, wysyłali ochotników do powstania wielkopolskiego, prowadzili nawet utarczki z oddziałami niemieckimi i próbowali opanować niektóre miejscowości. Dyktator powstania wielkopolskiego Wojciech Korfanty miał wyznaczyć termin wybuchu na 19 XII 1918 r., bo wtedy spodziewano się przybycia z Zachodu wojska polskiego, Armii Polskiej we Francji, zwanej Błękitną Armią pod dowództwem gen. Józefa Hallera, ale wojska póki co nie przybyły, zatem 3 I 1919 r. NRL wydała rozkaz o wstrzymaniu działań zbrojnych na Pomorzu.     

Na zaniechanie podjęcia walki zbrojnej miały wpływ również inne czynniki: przewaga wojska niemieckiego, ich czujność po wybuchu powstania wielkopolskiego, słabość organizacyjna OWP, rozproszenie ludności polskiej, słaba liczebnie kadra przywódcza. Według niezrealizowanych projektów gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego, dowódcy powstania w Poznaniu miała to być jedynie antyniemiecka dywersja na pograniczu Wielkopolski i Pomorza, ale nieszczęśliwie ofensywa powstańcza została zatrzymana nie dochodząc do granic Pomorza Gdańskiego. Niemcy bezczynnie nie czekali na decyzje konferencji pokojowej w Paryżu, która rozpoczęła obrady w I 1919 r. Istniał nawet niemiecki projekt oderwania części terenów od Niemiec i stworzenia separatystycznego państwa wschodnioniemieckiego (Oststaat) obejmującego swoim zasięgiem m. in. Prusy Zachodnie i Wschodnie, Wielkopolskę, Górny Śląsk. Plany były o tyle realne, że z frontu wschodniego, z głębi Rosji wracały silne oddziały niemieckie, stanowiące potencjalną siłę. Rzecznikami tego rozwiązania byli m. in. dowódcy XVII Korpusu Armii niemieckiej w Gdańsku, urzędnicy z Prus Zachodnich i Wschodnich, i nawet niektórzy ministrowie rządu w Berlinie. Dwukrotnie w 1919 r. odbyły się, w Malborku, i Berlinie, poufne konferencje w tej sprawie. To nowe państwo nie chciałoby przyjąć postanowień konferencji pokojowej i dążyłoby do zachowania terenów zaboru pruskiego. Ostatecznie jednak projekt upadł i przedstawiciele Niemiec pojechali do Wersalu by podpisać, bądź co bądź narzucony im bez dyskusji tekst traktatu wersalskiego. Nieprzypadkowo w Berlinie mówiono o „dyktacie wersalskim” marząc o powrocie do granic z 1914 roku – tu kryło się zarzewie wybuchu II wojny światowej.   

Na obszarze zaboru pruskiego Niemcy zaczęli tworzyć paramilitarne oddziały tzw. Grenzschutzu (‘straży granicznej’) mające na celu utrzymanie zaboru w granicach Niemiec i zwalczanie polskich dążeń niepodległościowych. Gołosłowne twierdzenia niemieckie kolportowane w broszurach, gazetach i ulotkach o polskim terrorze i rabunkach nie szły w parze z rzeczywistością, w której to właśnie strona niemiecka szerzyła terror wśród ludności. Wieszczono same nieszczęścia: załamanie gospodarcze, repolonizację, szykany, bezrobocie.  

Tymczasem mimo oficjalnego zakazu NRL doszło do spontanicznych walk polsko-niemieckich m. in. w Czersku, gdy 6 I 1919 r., w święto Trzech Króli żołnierze Grenzschutzu prowokacyjnie zrywali z ubrań modlących się ludzi polskie i religijne emblematy. Polscy demonstranci opanowali ratusz, pocztę i dworzec, ale po stłumieniu ruchu zaczęły się aresztowania. Nie udało się opanować Torunia przez tajny Komitet dla Wyzwolenia Pomorza pod kierunkiem dr. Ottona Steinborna. Na skutek aresztowań plan ataku przewidziany na 1 II 1919 r. załamał się, ale już wcześniej, 28 I 1919 r. wybuchły walki w Chełmży. Jednym z miejscowych organizatorów konspiracji był ksiądz Józef Wrycza (później, w czasie II wojny światowej dowódca pomorskiej partyzantki „Gryf Pomorski”). Niemcy wprowadzili stan oblężenia również w okolicznych miejscowościach, m. in. w Ostaszewie, Bruchnowie, Biskupicy, Dębinach, zahamowali wybuch powstania w Brodnicy; sami powstańcy zrezygnowali z walk w Bydgoszczy; do niepokojów dochodziło w Świeciu, Kościerzynie, Pucku, Tucholi i innych miejscowościach, gdzie odbywały się wiece ludności polskiej, np. w Gdyni.     

W powiecie kwidzyńskim, po obu brzegach Wisły miejscowi Polacy utworzyli namiastkę polskiej państwowości, Republikę Gniewską (7 VII 1919-27 I 1920), której celem był opór przeciwko Niemcom i chęć powrotu do Macierzy.

Tymczasem już od 1917 roku wielu dezerterów z armii niemieckiej ukrywało się w naprędce skleconych bunkrach w Borach Tucholskich i stąd nazywani byli przez ludność „bunkrowcami”. Byli wśród nich August i Bolesław Gnacińscy, o których „samorzutnej ruchawce” partyzanckiej wspominał pamiętnikarz - filomata, ksiądz Józef Dembieński. „Cała ich akcja miała charakter podjazdowych utarczek z Grenzschutzem na tamtejszym terenie. Nie miała ona szerszego znaczenia i wpływu na bieg wydarzeń na Pomorzu w tym przełomowym czasie. Obfitowała jednak w szereg niepospolitych, zuchwałych, nawet romantycznych wyczynów, które zasługują na upamiętnienie” („Radości dużo, goryczy mało…”, s. 347). Bracia wymykali się często obławom niemieckim i sami organizowali zasadzki, przebrani w mundury oficerów dość łatwo rozbrajali zaskoczonych szeregowców.  

W Gdańsku w ramach Organizacji Wojskowej Pomorza magazyn broni znajdował się w domu i drukarni rodziny Czyżewskich, których ojciec, Józef zaangażował się w działalność niepodległościową. Drukarnia Jana Kwiatkowskiego, wydawcy „Gazety Gdańskiej” stała się w 1918 r. siedzibą Rady Żołnierskiej kierowanej przez Edmunda Jonasa, kombatanta, który mając dostęp do sztabu XVII Korpusu Armijnego wojsk niemieckich w Gdańsku prowadził, w ramach OWP antyniemiecką działalność wywiadowczą. W drukarni Kwiatkowskiego spotykali się również działacze Związku Zjednoczenia Zawodowego Polskiego, którzy podobnie jak Antoni Lendzion należeli do obu organizacji i przygotowywali powstanie. Tymczasem delegacja niemiecka (a w jej składzie niemiecki nadburmistrz Gdańska, H. Sahm) pojechała na obrady alianckiej konferencji do belgijskiej miejscowości Spa, gdzie Niemcom udało się przeforsować projekt przejazdu armii Hallera nie przez Gdańsk do Polski lecz przez centralne Niemcy. Decyzja francuskiego marszałka Ferdynanda Focha zadała wtedy decydujący cios polskim planom wystąpienia zbrojnego w Gdańsku. Haller ostatecznie przyjechał do Polski i został dowódcą tzw. Frontu Pomorskiego, którego zadaniem było zajęcie Pomorza w imieniu RP na mocy postanowień z Wersalu. Służyli tam Polacy z Pomorza, często werbowani jako ochotnicy przez OWP do powstania wielkopolskiego. W składzie frontu znajdowały się nowo sformowane pułki, którym nadano pomorskie nazwy toruńskiego, grudziądzkiego, starogardzkiego, kaszubskiego i inne jednostki tworzące Dywizję Pomorską. Wyróżniającą ich ozdobą były naszywki i odznaki gryfa pomorskiego. (Na marginesie dodajmy, że w trakcie wojny z bolszewikami w 1920 r. jednostki te walczyły na Wschodzie, nad Berezyną, brały udział w „cudzie nad Wisłą”, bitwie niemeńskiej, obronie Działdowa i Brodnicy przez Sowietami).

Tymczasem po przekroczeniu linii demarkacyjnej w styczniu 1920 r. wojska Frontu Pomorskiego entuzjastycznie witane przez ludność polską stoczyły 17 I 1920 r. potyczkę pod Gniewkowem. Cofający się Niemcy wykrzykiwali butnie: „Auf Wiedersehen!”, na co Polacy odpowiadali zdecydowanie: „Auf nie Wiedersehen”. W Toruniu w czasie wejścia Wojska Polskiego do miasta we wszystkich kościołach przy biciu dzwonów odśpiewano Te Deum. Na widok wkraczających żołnierzy polskich ludność padała na kolana intonując śpiew pieśni „Serdeczna Matko”. Generał nie zwlekał i również ukląkł przyłączając się do śpiewu. Ksiądz Dembieński wspominał, że wszędzie budowano i dekorowano bramy triumfalne, powiewały chorągiewki, ludność wychodziła na spotkanie, grano „Jeszcze Polska” i „Boże coś Polskę”.  Przywitaniom i patriotycznym przemowom nie było końca.

Generał Haller wydał okolicznościowa odezwę:

„Mieszkańcy Pomorza!

Po blisko 150 latach niewoli nadeszła chwila wyzwolenia. Wkraczające Wojsko Polskie dokonuje przyłączenia tych ziem do Państwa Polskiego. (…) Cała Polska w tym dniu radosnym oddaje hołd mieszkańcom tej ziemi za ich niezłomność, hart ducha, wielkie cnoty obywatelskie, wytrwałość w twardej narodowej służbie. W najcięższych czasach panowania siły nad prawem nie zwątpiliście nigdy w nieśmiertelność Narodu. Dzień dzisiejszy jest dla Was najwyższą dla Was nagrodą” (Cyt. za: K. Korda, „Ks. ppłk Józef Wrycza…”, s. 115).

Wejściu żołnierzy towarzyszyła zazwyczaj „Rota” M. Konopnickiej. Zwyczaj ten wziął się stąd, że Haller, przekraczając most nad Wisłą w Tczewie (ówczesną granicę z Prusami) wypowiedział słowa nawiązujące bezpośrednio do pieśni: „Ślubuję, że tej ziemi nie oddamy nigdy” i dodał: „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród” (była to wówczas w miarę nowa pieśń, napisana w 1908 roku, dwanaście lat później powszechnie znana i śpiewana przez hallerczyków pretendowała obok Mazurka Dąbrowskiego do miana hymnu).

W Grudziądzu polska ludność miasta czekając na wejście Wojska Polskiego zaczęła rozbijać pomniki Bismarcka i Wilhelma I. Na polecenie brytyjskiej misji wojskowej żołnierze polscy mieli przywrócić porządek w mieście, choć czynili to z niechęcią („To po to było nam przekradać się stąd do Poznania, tam ćwiczyć, by tu po powrocie chronić szwabskie  pomniki?” – narzekali).

Dnia 10 lutego 1920 roku w Pucku doszło do uroczystości zaślubin Polski z morzem. Tradycja ta sięgała dziejów średniowiecznej Wenecji, gdy dożowie miasta na znak objęcia w posiadanie nowo zajętego terytorium nadmorskiego (a Republika Wenecka ciągnęła się długo wzdłuż wybrzeża dalmatyńskiego nad Adriatykiem) wypływali w morze i wrzucali pierścień. Pomysł ten podsunął Hallerowi senator Bernard Chrzanowski. Nie obyło się bez nieprzewidzianych trudności. Padał deszcz i wiał silny wiatr, zdezelowana lokomotywa jechała dwa razy dłużej niż zwykle. Ale na trasie przejazdu rozentuzjazmowana ludność wrzucała kwiaty, pieniądze, złoto – na skarb narodowy. Na wieży kościoła w Pucku powiewała wielka chorągiew biało-czerwona. Radość mieszała się z uczuciem smutku, że Polsce przyznano tylko 147 km wybrzeża, że niewielkie miasto Puck stanowi póki co jedyny port RP. Jednemu z uczestników nasunęła się smutna myśl, czy Francuzom wystarczyłby błotnisty brzeg zarośnięty szuwarami pod Montpellier jako ich port morski? Jeszcze przecież nie podjęto decyzji o budowie Gdyni (choć już wkrótce, w 1920 r. inż. Tadeusz Wenda wybrał miejsce a rok później zapadła decyzja o budowie).   

W Pucku J. Hallera powitała kompania honorowa żołnierzy, córki starosty puckiego wydeklamowały okolicznościowe dziecięce wierszyki, generał dokonał przeglądu wojska i wszyscy na czele z miejscowym rybakiem niosącym chorągiew kościelną udali się nad brzeg morski. Haller przemówił na powitanie oddając hołd pokoleniom walczącym o Polskę i zakończył wezwaniem do okrzyku „na chwałę Ojczyzny, Sejmu, Naczelnika Państwa” (cyt. za: W. Zawadzki, „Pomorze 1920…”, s. 54). 

W trakcie mszy św. okolicznościowe kazanie wygłosił kapelan, ksiądz  mjr Józef Wrycza, który wspomniał o cierpieniach ludu polskiego pod pruskim zaborem, przytoczył credo autochtonów: „Nie ma Kaszeb bez Polonii a bez Kaszeb Pólsczi” i zapewnił, że Polacy nie ustaną w wysiłkach póki Gdańsk – „ten klucz do morza nie spocznie w skarbcu polskim” (cyt. za: K. Korda, s. 123-124). Podobno gen. J. Haller ze względu na złą pogodę poprosił księdza o skrócenie kazania [sic!] lecz ksiądz odmówił. Przy dźwiękach Mazurka Dąbrowskiego i salucie armatnim żołnierze wciągnęli polską banderę na maszt. Delegacje pułków polskich podchodziły na brzeg morza i zanurzały sztandary w falach. Wbrew legendzie utrwalonej na obrazie Wojciecha Kossaka Haller nie wjechał konno w morze, tylko wrzucił jedną z platynowych obrączek, wręczonych mu w Gdańsku przez dr. Wybickiego do przerębli (drugą nosił na palcu do końca życia). Zaczepiła się jednak o lodową krę i trzeba było pomocy kilku Kaszubów (a według innej relacji płk Skrzyńskiego), by zniknęła w głębinach morza. Rybacy powiedzieli proroczo generałowi, że obrączkę odnajdą w… Szczecinie (zasugerowali w ten sposób, że kiedyś Szczecin też powróci do Polski). „Bardzo mnie to ujęło – wspominał generał – gdyż wyczuwaliśmy, że Puck to nie pełne morze, a tylko małe okienko na nie” (cyt. za: A. Zachenter, s. 9., J. Haller, s. 249). W momencie zaślubin armaty zagrzmiały salutem honorowym. Nad brzegiem wbito pamiątkowy słup z okolicznościowym napisem, delegacja Sejmu podpisała akt zaślubin. W ślad za generałem i ułanami brzeg morza przestąpiła delegacja rządu i sejmu oraz dziennikarze. Kaszubi żartowali, „iż w życiu nie widzieli w Bałtyku naraz tylu bałwanów”. Następnego dnia, 11 II 1920 r. generał Haller wraz z otoczeniem, w gronie oficerów, kapelana Wryczy, wojewody Łaszewskiego wypłynęli na wycieczkę po morzu. Na pamiątkowej fotografii generałowi towarzyszą miejscowi rybacy w swoich tradycyjnych strojach: m. in. Antoni Muża z Helu trzyma wiosło a Józef Goyka z Chrapowa rozwiniętą chorągiew z białym orłem. Również delegacja polskiego rządu i sejmu wypłynęła we Władysławowie na pokładzie kutra „Gwiazda Morska” pod biało-czerwoną banderą na pełne morze by zaświadczyć, że Polska powróciła nad Bałtyk. Faktycznie, jak pisał kaszubski etnograf, ksiądz Bernard Sychta: „Polskö je tak długo na Kaszebach jak nie [nigdy]. Ona do nas znjikądka nie przëszła. Od wjeków wjecznych ona je u se doma, bo ona se tu rodzeła”.

 

 

BIBLIOGRAFIA

 

BORZYSZKOWSKI J., Gdańsk i Pomorze w XIX i XX wieku, Gdańsk 1999.

BRZOZA J., Polski rok 1919, Londyn 1988.

CIEŚLAK T., Przeciw pruskiej przemocy. Walka o ziemię na Pomorzu na przełomie XIX i XX w., Warszawa 1959.

DEMBIEŃSKI J. ks., Radości mało - goryczy dużo. Pamiętnik Pomorzanina z lat 1879-1920, oprac. A. Bukowski, Warszawa 1985.

DRZYCIMSKI A., Polacy w Wolnym Mieście Gdańsku w latach 1920-1933, Wrocław 1978.

Dzieje Pomorza Nadwiślańskiego od VII wieku do 1945 roku, pod red. W. Odyńca, Gdańsk 1978.

HALLER J., Pamiętniki, oprac. M. Pilecka, Łomianki 2015.

HIRSCH M., Nieustraszeni. 66. Kaszubski Pułk Piechoty im. Marszałka Józefa Piłsudskiego 1919-1939, Gdańsk 2017.

Historia Gdańska, pod red. E. Cieślaka, t. IV, cz. 2 (1920-1945),  Sopot 1999.

KORDA K., Ks. ppłk Józef Wrycza (1884-1961). Biografia historyczna, Gdańsk 2016.

MIKOS S., Wolne Miasto Gdańsk a Liga Narodów 1920-1939, Gdańsk 1979.

OLSTOWSKI P., Organizacja Wojskowa Pomorza (1918-1920). Polska konspiracja zbrojna w okresie poprzedzającym powrót Pomorza do Polski. Pytania i postulaty badawcze, w: „Rocznik Toruński” 46 (2019).

Pomorze Gdańskie i ziemia chełmińska w drodze do Niepodległej (1914-1920), pod red. Z. Girzyńskiego i in., Toruń 2019.

Powrót. Dokumentacja ustanowienia suwerenności polskiej na Pomorzu w latach 1918-1920, wybór J. Bełkot, M. Wojciechowski, Toruń 1988.

ROMANOW A., „Gazeta Gdańska” w latach 1891-1939 , Gdańsk 2017.

SKARADZIŃSKI B., Sąd boży 1920 roku, Warszawa 1995. 

WAŃKOWICZ M., Walczący gryf, Warszawa 1975.

WAPIŃSKI R., Świadomość polityczna w Drugiej Rzeczypospolitej, Łódź 1989. 

WOJCIECHOWSKI M., Dwie koncepcje powrotu Pomorza Gdańskiego do Polski w latach 1918-1920, „Zapiski Historyczne” t. 35 (1970), z. 1.

ZAWADZKI W., Pomorze 1920, Warszawa 2015.

ZECHENTNER A., Gdynia. Złapać morski oddech, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej”, nr 12 (2018).

 

graficzny identyfikator działu FELIETONY

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation