Pociąg do Takashimy miał być bezpośredni, więc drzemka jak najbardziej wskazana. Siedzenie przodem w kierunku jazdy i po chwili już u Morfeusza. Po otworzeniu oczu trochę się zdziwiłam, bo siedziałam tyłem do kierunku jazdy. Zdecydowanie coś było nie tak. Wysiadłam na najbliższej stacji - Hira. Z samego peronu rozciągały się niesamowite widoki porośniętych gór lasem w objęciu chmur, więc nie trzeba było daleko szukać doskonałych objektów do zdjęć. W następny pociąg, tym razem przesiadka i dotarłam do Takashimy. Chyba pojechałam do tej złej albo nie tej części, bo w zasadzie jest to wioska zabita dechami. Kierowałam się w kierunku jeziora, mijając poletka ryżowe i pająka, a dziad był taki wielki, że nie odważyłabym się go rozdeptać. Po pół godzinnym marszu stwierdziłam, że jednak zawrócę, bo kto wie, ile jeszcze bym szła do brzegu i czy w ogóle bym do niego dotarła. Ale wiocha odhaczona z listy, ryż zobaczony, można być usatysfakcjonowanym. Cofnęłam się pciągiem do Omi-Maiko. W zasadzie też wiocha, ale brzeg jeziora zaraz obok stacji no i plaża. Malutka i chodzenie w niej na bosaka może być bolesne, bo kamienna, ale woda bardzo przyjemna, ciepła i czysta. Trochę ludzi się pluskało, mieli rozstawione grille, puszczali muzykę, a do tego widoki gór dookoła. Jeśli ktoś szuka wypoczynku nad wodą, to zdecydowanie tutaj. 
Potem znów Gion. Ilekroć się tam wyjdzie, zawsze odkryje się coś nowego i to jest niesamowite. Restauracja serwująca curry miała dużo półek z mangami do czytania dla klientów, zapisuję na liście ulubionych miejsc. Mieli nawet jakieś menu z uroczymi animowanymi dziewczynkami, ale w to wolałam się nie zagłębiać. Dalej matcha house i bardzo smaczne tiramisu, prezentacja też elegancka. 'Tasaki' dość mnie rozbawiło, chociaż był to sklep z biżuterią. Miks językowy to naprawdę czasem zabawna sprawa. Nocą uliczki w części tradycyjnej nabierają mocy i uroku, gdyby nie samochody, to możnaby się trochę przenieść w czasie. Można też znaleźć trochę ezoteryki, była Pani wróżąca z dłoni przy małym stoliczku, a do tego parę osób śpiewających i grających na instrumentach. Aczkolwiek muszę przyznać, że z nieoświetlonych nocą świątyń wieje grozą, ja się bym tam o późnej porze nie zbliżała. 
Kioto pora pożegnać, 'do zobaczenia' i w dalszą drogę.

graficzny identyfikator działu FELIETONY

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation