Podciągam spódnicę a dopiero później zakładam koronkowe, czarne majtki.
- Ale zaprosisz mnie na swój ślub w tę sobotę? - pytam zupełnie poważna.
- Chcesz to przyjdź, ale czułbym się niezręcznie mając Cię blisko..... - Nie pieprz. Ciekawie ile z sześciu druhen, które wybrała leżało tu z Tobą w łóżku? - uśmiecham się i w kącikach jego ust również widzę delikatny uśmiech.
- Po co sobie psujesz życie? - pytam, tym razem wkładając stanik.
- Po co sobie psujesz jakimś nic nie dającym ślubem?
- Monika chce..... Kocham ją.
- Obudź się. Miłości nie ma. Jest przeterminowana. Ma krótki okres ważności w dzisiejszych czasach. Ludzie idą na łatwiznę, szybko składają reklamację. Tylko Ty chyba zapomniałeś paragonu...... Jesteś pewien, że ją kochasz?
- Halo - odbiera telefon.
Misiaczku oczywiście...... Tak, kupię Ci takie jak lubisz. Jestem na lunchu w pracy, niedługo wychodzę - obserwuję go jak chodzi po moim pokoju, zupełnie nagi, no może przyodziany w sam zegarek.
- O co mnie pytałaś?
- O nic ważnego - odpowiadam a w głowie mam natłok myśli. Jedyne co przychodzi mi na myśl to, że miłość to ostatnia istotna rzecz na tym świecie, w dodatku dawno przegrała bitwę z uczciwością i przyjemnościami. Tym razem wkładam grubą kurtkę. Tak żeby zakryć te wszystkie kłamstwa, wszystkie pocałunki jakie złożył dziś na moim ciele zanim to ja pójdę złożyć jego żonie najlepsze życzenia w sobotę. Zanim przejrzę się w lustrze, jak wyglądam odarta z miłości.
- Odsłony: 2030