Kto by pomyślał, że jeszcze jakiś czas temu bałam się wejść na cmentarz po zmierzchu.
Teraz zamiast lęku odnajduję tam spokój i ciszę.
Lubię się przechadzać pomiędzy nagrobkami i wymyślać historie o zmarłych.
Kim byli?
Dlaczego jedni dożywają sędziwego wieku, a drudzy nawet nie zdążą zasmakować życia?
Byli szczęśliwi? O czym myśleli chwilę przed śmiercią?
Na naszym łęgowskim cmentarzu leży mój kolega z klasy, który został zamordowany gdy byliśmy w podstawówce.
Kawałek dalej jest grób chłopaka ze znajomej rodziny, który powiesił się w przededniu swojej matury.
W jeszcze innym miejscu zauważam malutki nagrobek z taką samą datą narodzin i śmierci.
Wczoraj odkryłam nowy grób ze starszym małżeństwem, które zmarło wiosną w odstępie zaledwie kilku dni.
Smutek?
A może raczej nostalgia, melancholia, spokój płynący z wiecznej ciszy.
Powinniśmy bać się umarłych?
Wydaje mi się, że każdy powinien na swój sposób oswoić się ze śmiercią, bo tylko ona jest pewna w naszym życiu.
Może prędzej powinniśmy obawiać się żywych..?