Vikiffes to twórca – producent, muzyczny artysta solowy i współpracownik międzynarodowych projektów. Specjalizuje się w tworzeniu muzyki pop’owej i rap’owej. Współpracował z topowymi artystami z polskiej sceny rapowej. Obecnie tworzy muzykę z zagranicznymi gwiazdami w Los Angeles.
Jest on producentem, którego utwory przesłuchano blisko 5 milionów razy, współpracował z Tymkiem, M0LLYM, Inee, Floral Bugsem i Silesem. W USA pracował z Lilyisthatyou, Sophie Powers i Sophie Shaw. Jego celem jest współpraca ze światowymi gwiazdami popu co zdradza poniżej w rozmowie z Janem "IANITE" Hofmanem.
Wikives w sieci, zobacz: | ==>Spotify |||| ==> Instagram
IANITE:
Dobra, to zaczynamy. Jakie są Twoje pierwsze wspomnienia związane z muzyką? Ile miałeś lat? I czy był ktoś, kto wprowadził Cię w ten świat?
Vikiffes:
Zacząłem chyba w wieku siedmiu, może ośmiu lat. Moi rodzice zmusili mnie wtedy do grania na gitarze. Co ciekawe, ja zawsze chciałem grać na pianinie, ale mój tata był bardzo “pro-gitara” i w końcu mnie przekonał. Jeździłem na lekcje, grałem klasykę — zaczynałem od gitary klasycznej.
Potem, po latach, dowiedziałem się, że jestem spokrewniony z Chopinem.
IANITE:
Z kim?! Z Chopinem?
Vikiffes:
Tak, z Fryderykiem Chopinem.
IANITE:
Wow.
Vikiffes:
No i wtedy pomyślałem: „kurczę, może jednak powinienem nauczyć się grać na pianinie”. Ale zostałem przy gitarze. Grałem dalej. W podstawówce poznałem kumpla — jego tata grał w zespole rockowym. Chodziliśmy do niego na próby, graliśmy razem. Później, w wieku 15–16 lat, założyłem pierwszy zespół — Animal Parade. Graliśmy indie rocka. Skład był totalnie międzynarodowy: wokalistka z Wietnamu, kumpel z Anglii, ja na leadzie. Super vibe. Ale jak to bywa — rozpadło się.
IANITE:
I wtedy zacząłeś działać solo?
Vikiffes:
Tak. Wkręciłem się w Logic Pro i nagle: “Ej, mogę robić wszystko sam”. Wcześniej i tak pisałem większość kawałków, więc to był naturalny krok. Produkcja totalnie mnie pochłonęła. A potem przyszedł przełom — nagraliśmy z Tymkiem album. To był 2021, ale część bitów pochodziła jeszcze z 2020.
IANITE:
Robiłeś te bity z myślą o Tymku?
Vikiffes:
Nie, wtedy tworzyłem na zapas. Ja po prostu muszę mieć materiał. Robię rzeczy, które lubię, a potem ktoś się odzywa i mówi: „Potrzebuję czegoś w tym stylu” — i mam. Wtedy robiłem głównie trap. Sami, który wyprodukował m.in. „Nicki” Trill Pema i Waca Toja, przedstawił mnie Tymkowi. Puścił mu jeden mój bit i na początku miało to być coś na singiel. Potem wjechała opcja EP-ki, a finalnie — cały album.
IANITE:
I wszystko się spięło jednym klimatem?
Vikiffes:
Tak. Melancholia. A ja wtedy naprawdę byłem w trudnym momencie. Miałem doła. Straciłem przyjaciela, który popełnił samobójstwo. Co gorsze — współtworzył jeden z numerów na tej płycie. Nigdy nie usłyszał finalnej wersji. To było “Na ostatnim piętrze”.
IANITE:
Ciężki temat…
Vikiffes:
Mega. Ale też prawdziwy. To się przełożyło na klimat całego materiału. Muzyka była smutna, ale szczera. I taka musiała być.
IANITE:|
Jak wyglądał proces pracy przy albumie ”zima 22”?
Vikiffes:
Luźno. Niektóre numery Tymek i Sami nagrali dosłownie w pokoju. To miało być brudne, surowe, nieprzesterowane na błysk. W ogóle dużo numerów, które Tymek wypuszczał — to po prostu mp3-ki, demo tracki, które nie miały nawet miksu. Ale vibe był. I to działało.
IANITE:
To też ciekawe — że czasem najprostsze, niedoskonałe rzeczy zostają z ludźmi najmocniej.
Vikiffes:
Totalnie. Vibe > techniczna perfekcja. Zresztą… mam swoje tempo pracy, jestem bardzo wybredny pod względem sound designu i emocji w numerach.
IANITE:
Znam ten klimat. A jak przechodzisz przez momenty zwątpienia?
Vikiffes:
Było ich mnóstwo. Zwłaszcza po tej śmierci — wtedy wszystko, co robiłem, było zgaszone, ciemne. Ale wiesz co? Muzyka jest właśnie po to, żeby to przerabiać.
IANITE:
Masz już na koncie sporo sukcesów w branży muzycznej — opowiesz mi o swoich największych osiągnięciach? O złotej płycie albo miejscach, które Twoje produkcje zajmowały na listach przebojów?
Vikiffes:
Jednym z moich najważniejszych osiągnięć do tej pory jest złota płyta za album M0LLY — artysty, z którym miałem przyjemność pracować jako producent wykonawczy. Byłem odpowiedzialny za cały proces: od pierwszych szkiców aż po finalny master. To był projekt, który wymagał ogromnego zaufania i bliskiej współpracy, i właśnie dlatego ten sukces ma dla mnie tak duże znaczenie — bo wiem, że pomogłem M0LLY’emu w pełni zrealizować jego artystyczną wizję.
Teraz moim celem jest powtórzyć taki sukces na rynku amerykańskim, gdzie coraz częściej angażuję się w ciekawe i rozwojowe projekty.
IANITE:
Jaka była Twoja rola w projekcie Flightcore? Z tego, co wiem, odegrałeś tam dość kluczową rolę.
Vikiffes:
Tak, to prawda. Flightcore to było dla mnie wyjątkowe miejsce, bo trafiłem tam w czasie, kiedy studio potrzebowało odświeżenia zarówno technicznie, jak i wizerunkowo. Pełniłem rolę producenta i inżyniera dźwięku, ale też osoby odpowiedzialnej za usprawnienie workflow, selekcję sprzętu i poprawę jakości nagrań.
Współtworzyłem tam projekty z różnymi raperami z Warszawy, ale też artystami bardziej alternatywnymi. To było intensywne środowisko, ale bardzo kreatywne — dzięki temu udało się wynieść studio na nowy poziom. Można powiedzieć, że pomogłem mu odzyskać renomę i świeżość.
IANITE:
A jak wyglądała Twoja współpraca z Output? Czy możesz zdradzić, na czym polega Twój wkład i jak ta relacja się rozwinęła?
Vikiffes:
Współpracuję z Output jako sound designer — tworzę dedykowane presety i content do Arcade, czyli ich flagowej platformy dla producentów. Projektuję unikalne brzmienia, które później trafiają do tysięcy użytkowników na całym świecie. To praca, która łączy kreatywność z precyzją i daje mi ogromną satysfakcję. Relacja z Output rozwinęła się bardzo organicznie — zaczęło się od jednorazowego zlecenia, a skończyło na długofalowej współpracy. Cenię ich za estetykę, innowacyjne podejście do brzmienia i ogromną dbałość o szczegóły. To także pomogło mi rozwinąć się jako sound designer i otworzyło drzwi do kolejnych projektów w Los Angeles.
IANITE:
„Między Falami”, jak wspominasz pracę nad tym utworem?
Vikiffes:
Stary, jak pierwszy raz to usłyszałem, to pomyślałem: „kurczę, to jest naprawdę dobre”. I byłoby słabo, gdyby mnie to ominęło. Serio, duże propsy dla Ciebie za skomponowanie tej podstawy. Ja od dawna chciałem zrobić coś filmowego, coś z żywymi instrumentami. Teraz, będąc tu w Stanach, robię sporo rzeczy pod reklamy, film score’y — i strasznie tęsknię za takim organicznym brzmieniem.
Ten numer był właśnie taki — mógłby lecieć w radiu, ale też pod filmem. Do tego świetny wokal Adama Kalinowskiego — a to u nas naprawdę rzadkość. W Polsce, jak coś się wybija, to głównie pseudo-rapy. Lubię to, jasne, ale brakuje takich prawdziwych kawałków z emocją, z krwi i kości. Jak to usłyszałem, to byłem totalnie podekscytowany. Myślę, że wyszło bardzo dobrze i mam nadzieję, że ludzie to czują.
IANITE:
Też się mega cieszę. I ogromne propsy dla Samiego, bo naprawdę ożywił ten numer jak trzeba.
Vikiffes:
Zrobił świetną robotę. Dobry mikser.
IANITE:
A jak wygląda ta scena w Stanach? Wiadomo — inny świat.
Vikiffes:
No… to jest inna skala. Byłem np. u publisherów w LA — słuchali moich rzeczy, mówili „fajne, spoko”, ale nic nie wzięli. I tak wygląda 90% sytuacji. Trzeba mieć psychę z gumy. Rezygnacja to tu chleb powszedni. Ale trzeba wiedzieć, kim się jest. Nie zmieniać stylu, bo ktoś Ci powie: „Zrób to inaczej”. A zarazem trzeba potrafić zauważyć różnicę pomiędzy konstruktywną krytyką, z której można coś wyciągnąć, a hejtem.
IANITE:
Widzisz różnicę między pracą w Polsce a w Stanach?
Vikiffes:
Ogromną. Tutaj ludzie są głodni świeżości. W Polsce często słyszysz: „Zrób mi coś jak X, z 2015”. A ja chcę robić rzeczy, które jeszcze już wyszły. Chcę tworzyć nowe. Poza tym — w Stanach mam większą swobodę. Dodatkowo moje pochodzenie działa na plus — jak ktoś słyszy, że jestem z Polski, to od razu robi się ciekawiej.
IANITE:
Brzmi ciekawie.
Vikiffes:
Poza tym tu ludzie wolą robić rzeczy wspólnie w studiu, a nie przez maila. Ta energia z sesji zmienia wszystko. W Stanach każdy ma swoje domowe studio i to jest właśnie super. Dzięki temu każdy jest przygotowany, elastyczny i wie, co chce zrobić, kiedy już spotykamy się w jednym pomieszczeniu.
IANITE:
A brzmienie? Coś Cię teraz szczególnie jara?
Vikiffes:
Mieszanie. Hybryda. Żywe instrumenty + synthy + dziwne sample. Nieoczywiste przejścia, zaskakujący dobór instrumentów, niekonwencjonalne traktowanie wokalu. Chcę, żeby ludzie słuchali i myśleli: „Co to do cholery jest?” Ale w dobrym sensie.
IANITE:
Gdzie się widzisz za pięć lat?
Vikiffes:
Na topie. Współpraca z największymi gwiazdami popu w USA. Do tego dążę i nie zamierzam odpuścić.
IANITE:
Masz kogoś konkretnego na radarze?
Vikiffes:
Kilka osób. Adéla, Sophie Powers, Lilyisthatyou, Snow Wife — sa obecnie na moim radarze. A jeśli chodzi o dużych graczy, to w przyszłości: Charli XCX, Sia, Tate McRae, Sabrina Carpenter, Ariana Grande, Chappell Roan itd. Mam 24 lata. Jeśli nie będę tam przed trzydziestką, to będę mega rozczarowany — choć wiem, że tak się nie stanie.
IANITE:
Podoba mi się ten mindset. Don’t hope, work for it.
Vikiffes:
Dokładnie. Ale w tym wszystkim musi być też balans — regeneracja, spokój, emocje. Muzyka to walka, ale też terapia.
IANITE:
Mega Ci dziękuję za rozmowę. Dużo mi dała — serio. I chyba mamy coś, co warto wrzucić dalej. Może nawet podcast?
Vikiffes:
Totalnie. Takich rozmów w Polsce brakuje. A ludzie chcą wiedzieć, jak wygląda muzyka od środka. Od kuchni. Pogadajmy o tym jeszcze. I dzięki — naprawdę.
IANITE:
Dzięki, Viktor. I do zobaczenia — może w LA.
Vikiffes:
Wbijaj śmiało. Trzymaj się!