Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

25 września 2020 r.
MŁODZIEŻOWY STRAJK KLIMATYCZNY

(numer specjalny w trakcie redagowania)

Skorupa / Natalia Grudzień

 

***

Pamiętam krzyk. Nie mogę go jednak powtórzyć, gdyż stawiłabym w tekście za dużo gwiazdek. Nie pamiętam nawet, skąd on się wziął. Może to chodziło o zabawkę zostawioną na podłodze, a może o cukierniczkę, którą przypadkiem zrzuciłam na ziemię. Była to mama, tata, a może dziadek czy któraś z cioć mówiąca “Ależ ty wyrosłaś”. Dziś to jednak nie ma większej roli. Wiem tylko tyle, że od tego jednego wrzasku wszystko się zaczęło.

   

***

            Zaczęłam się ja i strach obejmujący moje ciało. Najbardziej wystraszyłam się wtedy, gdy stojąc na przystanku zimą, pytałam się mamy, kiedy przyjedzie autobus, na co ona mi odpowiedziała “Nie marudź tyle, bo cię pan zaraz zabierze”. Ale jaki pan? Pytałam się wówczas, jednak ona mi nie odpowiadała. Wyobrażałam sobie wtedy olbrzyma, który porywa mnie jedną ręką i zjada w całości albo porywacza trzymającego mnie w ciemnej piwnicy bez jedzenia i picia. Chciało mi się płakać, wiedząc, że mama pozwala, żeby on mnie przygarnął. Kiedy przyjechał autobus, czułam się trochę spokojniejsza, jednak w nocy, kiedy wszystkie światła pogasły, miałam wrażenie, że moje krótkie życie ulega końcowi. Chciałam krzyknąć, zawołać mamę, zbudzić kogoś, tylko że ona przecież chciała, żeby on tutaj przyszedł. Tata mówił mi wcześniej, że nie powinnam płakać, gdyż jestem już taka duża...  a mi na łzy zbierało się najbardziej. Leżałam zwinięta pod kocem, zakrywając stopy, tak by potwór nie mógł zaatakować mnie z tamtej strony, pociągając za jedną z nóg. Cała przykryta, trzęsłam się niczym galareta, którą robiła moja babcia. Pragnęłam zasnąć, a jednocześnie zdawałam sobie sprawę, że ten pan nie ucieknie. Kim on był? Co chciał mi zrobić? Słyszałam lekki pomruk na dworze. Zastanawiałam się, czy zamknęłam okno. Nie chciałam jednak odsłaniać mojej głowy, by to sprawdzić. Czekałam więc dalej, aż on w końcu się zjawi i wyjaśni mi wszystko. Spodziewałam się, że przyjdzie po północy. Babcia mówiła mi, że to godzina duchów. Ja miałam jednak wrażenie, że czekam pewnie z dziesięć godzin, a jego dalej nie ma.

  

***

            Przyszedł. Zjawił się, kiedy pomyślałam sobie, że dziś go nie będzie. Może wybrał sobie inne dzieci? Zapomniał? – myślałam w mojej głowie. Teraz wiem, że on pojawia się w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Kiedy przyszedł, myślałam, że to mama, która usłyszała mój krzyk. Odsunął bowiem kołdrę z mojej twarzy, a potem uśmiechnął się łagodnie. Mimo to wrzasnęłam, jednak nikt się nie zbudził. Dopiero potem zakrył on moje usta, będąc tak blisko mnie, że mogłam go ujrzeć w całości. Zastanawiałam się, kim był tak pokrótce. Jego ciało składało się z cienkich gałęzi drzewa, włosy były pokryte liśćmi; twarz jakby wyryta dłutem z ogromną precyzją.

— Ty jesteś ten pan? – zapytałam, na co on kiwnął potwierdzająco głową – Gdzie chcesz mnie zabrać? – pokiwał tylko przecząco głową, krzyżując palce na ustach. Niezbyt rozumiałam, co miał mi do przekazania. – Nie mówisz, tak? – zapytałam po chwili, co on potwierdził, skinąwszy głową.

            Myślałam, że to tylko sen, a potem kiedy patrzyłam się dłużej w jego oczy, widziałam łzy. Te wyrzeźbione ślepia wydawały mi się ludzkie, tak jakby zaraz miał płakać. Stał tak nade mną, sam nie wiedząc, co ma zrobić, aż potem zdjął ze swoich włosów orzecha włoskiego. Spojrzałam się na niego i nie bardzo wiedziałam, co to znaczy. Podał mi go do dłoni, a potem odszedł przez okno, tak jakby nic się nie stało.

  

***

            Mama krzyczała jeszcze do mnie wiele razy, potem tata i  w końcu oni oboje. “Jak ty trzymasz tę szczotkę”, “No rusz się! Co tak wolno idziesz”, “Ile razy mam do ciebie powtarzać, że masz odkładać swoje lalki na miejsce?!”. Tego dnia chowałam się w pokoju. Zamykałam drzwi i płakałam. Płakałam tak długo, że w pewnym momencie brakowało mi łez. Mama nie przychodziła do mnie jednak, a mnie robiło się coraz smutniej. Nie chciała mnie. Babcia powtarzała, że to dlatego, że tata stracił pracę i jest im trudno finansowo, że muszę ich zrozumieć, bo… Potem się rozwiedli. Usłyszałam kolejny krzyk, wrzask, który od tamtej pory był niezliczony przeze mnie. “Nienawidzę cię” – usłyszałam głos taty. “Zobaczymy, jak sobie poradzisz beze mnie, kiedy nikt Ci nie będzie prał, gotował, sprzątał” – odezwała się mama.

  

***

            Skryta pod biurkiem, nie do końca wiedziałam, jak zatrzymać źródło łez. Pływało ono tak silnym strumieniem, że nie dałam rady nacisnąć przycisku stop. Nie chciałam, żeby się tak skończyło. To pewnie przez tego pana, przez cukierniczkę, lalkę i moje nieumiejętne sprzątanie. To moja wina i…

 

***

            Nagle zauważyłam, jak potwór zjawia się ponownie. Nie wiedziałam, jak to robi. Wszedł przez okno, przeciskając się przez niewielką szczelinę. Zostawił trochę liści i ziemi na podłodze, jednak nie miałam na niego zamiaru krzyczeć. Zastanawiałam się przez chwilę, dlaczego on tutaj przychodzi i co zamierza teraz zrobić. Może mnie zabierze na zawsze? Zaniesie mnie do piekła, gdzie odpłacę za swoje winy? Przez chwilę myślałam nad tym, że to właściwie dobry pomysł. Nie musiałabym nigdzie uciekać, iść w żadną stronę. Zniknęłabym, tak po prostu.

 

***

Orzechowy stwór nie zabrał mnie jednak. Podszedł do mnie, schylając się, tak by mnie zobaczyć, a potem uśmiechnął się łagodnie jak ostatnim razem. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Siedziałam w zupełnej ciszy, bowiem babcia powtarzała mi, że milczenie jest złotem, a mowa srebrem. Posłuchałam się więc jej, nie wiedząc nawet, że cisza może mieć tak potężną siłę w sobie. Stwór popatrzył się na mnie przez chwilę, a potem podał mi orzecha, którego wcześniej położyłam na biurku. Podziękowałam mu ukłonem, a potem skierowałam w jego stronę pytające spojrzenie. On nie zmienił jednak wyrazu twarzy. Popatrzył na orzech, na mnie, a potem znów miał łzy w oczach.

— Co ja mam z tym zrobić? – zapytałam w końcu, nic nie rozumiejąc. On jednak milczał. Wiedziałam, że nie potrafił mówić, jednak chciałam, żeby choć trochę wskazał mi drogę – Poważnie nie wiem, o co Ci chodzi – On dalej się upierał, wskazując na tego orzecha. Próbowałam mu go oddać, jednak on go nie przyjął – Nie rozumiesz, że poważnie nie wiem, co mam zrobić?! – wrzasnęłam w końcu – Przychodzisz do mnie i oczekujesz, że będę wiedziała, jednak ja nie rozumiem cię. Jesteś tylko jakimś wytworem wyobraźni, a może i snem! Jeśli masz mnie gdzieś zabrać, to zrób to teraz i daj mi spokój! – powiedziałam z wyrzutem, biorąc ten jego orzech i rozgniatając go butem. Rozsypało się z niego kilka małych skorupek. w środku był pusty.

  

***

            Kończąc całe zdanie, poczułam ulgę. Dopiero patrząc się ponownie na postać obok mnie, nabrałam poczucia winy. Widziałam łzę, która spłynęła orzechowcu po twarzy. Zraniłam go. Zachowałam się potwornie. Nie mogłam jednak nic zmienić. Słyszałam za to kolejny krzyk dobiegający z pokoju. “Nigdy cię nie kochałam! Jesteś największym błędem mojego życia” – krzyczała mama. “Weźmy rozwód i po problemie” – powiedział tata. Orzechowy stwór przysłuchiwał się temu, a potem kiedy natężenie dźwięku stawało się coraz wyższe, chciał odejść. Zbliżał się do okna, powoli przeciskając się przez szparkę. Nie chciałam jednak, by odchodził. Wstałam gwałtownie, przytrzymując jego rękę.

— Stój! – krzyczałam – Zostań, proszę cię, ja…

***

            Odszedł. Patrzyłam się przez okno, jednak nigdzie go nie było. Uciekł, a może tylko ukrywał się przede mną. Próbowałam go odszukać, dowiedzieć się czegoś, jednak nie…

 

***

            Łez było we mnie coraz więcej. Jeden, drugi, trzeci strumień i żadnego z nich nie dało się zatrzymać. Rozglądałam się po pokoju, widząc tylko kilka liści, ziemię i skorupy orzecha. z domu dobiegał coraz silniejszy wrzask. Zastanawiałam się przez chwilę, o co mogło chodzić orzechowcu, co chciał mi przekazać.

 

***

 Podniosłam liście oraz skorupy z podłogi i położyłam na biurku. Przez łzy było mi trudniej oddychać. Włączyłam jednak lampkę i pomyślałam, że warto byłoby skleić ten orzech i kiedy tylko wzięłam do ręki klej, usłyszałam za sobą szelest. Odwróciłam się i znów go ujrzałam.Nie przybliżał się jednak do mnie. Nie uśmiechał się.

— Czego chcesz ode mnie? – zapytałam się, licząc, że kiedyś to wszystko się wyjaśni, że ten pan, którego zaprosiła mama, odejdzie kiedyś beze mnie. On jednak dalej milczał.

  

***

            Potem pamiętam tylko chwilę. Skleiłam połowę i tak w zasadzie nie wiedziałam, co dalej zrobić. Głowa rozbolała mnie od płaczu, krzyku i… To był tylko moment, a on orzechowy stwór, uśmiechnął się, mając łzy w oczach, następnie ułożył mnie w swojej skorupce orzecha, zamykając mnie od środka. Potem odszedł, a ja nie mogłam się stamtąd wydostać

 

***

            Nie widziałam. Nie słyszałam, lecz nadal czułam, nadal...

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation