Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 




  >>> w układzie tematycznym
  >>> w układzie chronologicznym
  >>> w układzie alfabetycznym 
  >>> popularność

  >>> zobacz wcześniejsze numery

Za kratami socjalizmu / Małgorzata Kurczewska

 Reportaż napisany w ramach zajęć klasy artystyczno-dziennikarskiej w VI LO w Gdańsku (vilogdansk.pl). Reportaże z serii: ŚWIADECTWO HISTORII. Nauczyciel opiekun projektu: Mariola Pobidyńska.



Polacy podczas PRL-u zmagali się z wieloma trudnościami. Byli okłamywani przez państwo i żyli w wiecznym strachu przed władzą. Bardzo się zaintrygowałam tymi okrutnymi czasami, więc postanowiłam poznać je nieco lepiej. Pomogli mi w tym dziadek - Jacek Kurczewski i mój nauczyciel historii - pan Tomasz Zbierski. Obydwaj żyli i wychowywali się w  czasach komunistycznych, lecz ich życia bardzo od siebie się różniły.


Ze strony dziadka Jacka

 

Dziadek urodził się w marcu 1946 w Sopocie, wraz z swoim rodzeństwem był wychowywany w Gdańsku. Jego mama z wykształcenia była polonistką, ale zawodu nie wykonywała, a ojciec kierownikiem transportowej bazy samochodowej. Razem mieli dziewięcioro dzieci,  najstarsza dwójka,  niestety,  nie przeżyła wojny.

Jako dziecko dziadek nie zdawał sobie sprawy, z tego w jakich czasach żył.  w domu wtedy nie rozmawiało się o sytuacji politycznej kraju. Rodzice chcieli uniknąć niepotrzebnych problemów. Gdy dziadek był już starszy, zaczął zauważać, że żyje pod pręgierzem i rozkazy nie są dostarczane z Warszawy, lecz z Moskwy. Był tym wtedy zdziwiony.

Zapytałam dziadka, czy czuł się wtedy przedmiotem, on odpowiedział, że tak, bo godność ludzka nie liczyła się dla komunistów. Powiedział też, że komuniści robili z ludźmi co chcieli, a oni musieli się z tym pogodzić. Nie było innego wyboru, jeżeli chcieli przeżyć. Wszystko było na kartki, ludzie musieli radzić sobie w różny sposób aby zapewnić rodzinie byt. Rozwinął się „czarny rynek” i „kontrabanda”, pomocy udzielał  Caritas i kościół.  Dziadek radził sobie samodzielnie, nie dostawał pomocy od nikogo. Mógł liczyć tylko na siebie i na swoje znajomości.

Dziadek dołączył do marynarki wojennej krótko po tym gdy skończył szkołę średnią, był tam kilka lat. Gdy wrócił podjął pracę w firmie państwowej, na krótki czas. Nie podobał się jemu sposób, w jaki był traktowany przez swoich pracodawców. Postanowił pójść na swoje. Wykonywał w życiu bardzo dużo zawodów, między innymi był: taksówkarzem, właścicielem restauracji i współwłaścicielem (z najmłodszym bratem) zakładu stolarskiego, który potem niestety się spalił. Szybko nauczył się, że samodzielny człowiek był wrogiem dla społeczeństwa.

Dziadek nie był członkiem ruchu Solidarność, ponieważ jako prywatna firma nie miał związku zawodowego i nie mógł przez to brać w nim udziału. Buntował się przeciwko władzy na różne sposoby, twierdził, że zakazany owoc smakuje najbardziej. Był nie raz świadkiem sytuacji, w której widział milicję, która niesłusznie legitymuje zwyczajnych ludzi dla czystej przyjemności. Dziadek i jego koledzy postanowili ukarać milicję poprzez przebijanie opon w ich radiowozach. „Byliśmy po prostu chuliganami”-  skomentował dziadek.

Twierdzi, że nauka historii w szkole była zakłamana. Na lekcjach nie dowiedział się, że 17.IX.1939 r. najechali na Polskę Sowieci,  tego nie uczono w szkole. Mówili, że Sowieci to nasi przyjaciele. Jakimi byli i co z nami robili, dowiedzieliśmy się między innymi z radia Wolna Europa. Od siostry mojego ojca dowiedziałem się, że Sowieci na ziemi polskiej gwałcili i mordowali ludzi. Mam kuzyna z gwałtu, tak, moja ciocia została zgwałcona przez „przyjaciela” -tak brzmiał komentarz dziadka na temat nauki historii prowadzonej w szkole podczas komunizmu.

Po upadku komunizmu dziadek, jak i zapewne reszta Polaków, odczuwał pierwszy raz w życiu wolność.  Mówił, że od 4.VI.1989 r. przestał być więźniem swego kraju.

 


Z punktu widzenia nauczyciela historii

 

Pan Zbierski urodził się w 1956 roku w Gdańsku. Jego rodzice z wykształcenia również byli historykami.  Jego ojciec urodził się w 1926, był żołnierzem Szarych Szeregów i Armii Krajowej. Był studentem Politechniki Łódzkiej zaangażowanym w konspirację antykomunistyczną. Został aresztowany i sporo czasu przesiedział w więzieniu UB w Łodzi. Gdy trafił na wolność, skończył studia i wraz ze swoją żoną przeprowadził się do Gdańska (w 1955 r.). Jego dziadek był żołnierzem w i Brygadzie Regionu Józefa Piłsudskiego, walczył o polską szkołę w zaborze rosyjskim. Był także dyrektorem Liceum im. Traugutta w Częstochowie i senatorem komisji oświaty  Rzeczpospolitej.  Niestety został zamordowany przez Gestapo w 1940 r.

W odróżnieniu od mojego dziadka pan Zbierski jako dziecko był bardzo świadomy sytuacji politycznej w Polsce. Jego rodzice nie ukrywali niczego przed swoimi dziećmi. w domu głośno słuchało się radia typu Wolna Europa i Głos Ameryki sekcja polska BBC.

W 1981 r. w czasie stanu wojennego współpracował ze swoim bratem, razem wydawali konspiracyjne pismo literackie, które nie było szczególnie związane z polityką. Historyk bardziej interesował się kulturą i sztuką. Pan Zbierski nie mógł studiować w Gdańsku ze względu na blokadę polityczną. Podjął studia w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Nauczyciel bardzo dobrze wspomina lata spędzone na uczelni, tam miał dużo możliwości na rozwijanie się. Miał dostęp praktycznie do każdej literatury. Dużo wolnego czasu poświęcał na czytanie i podejmowanie dyskusji. Każdy student miał możliwość przedstawienia swoich poglądów i chętnie był wysłuchany.

To, co zaskoczyło mnie najbardziej z całej mojej rozmowy z panem Zbierskim, było jego wyznanie, że choć Polska była pod pręgierzem komunizmu, to on czuł się bardziej wolny umysłowo wtedy niż teraz.

Pan Zbierski twierdzi, że teraz lekcje historii w szkole niewiele różnią się od lekcji z czasów komunistycznych. Tak samo  historia może być zakłamana. Według naszego nauczyciela historii są dwa typy historyków - „historycy” i historycy. Jeżeli naprawdę chce się poznać historię, nie można opierać się tylko na jednej informacji, trzeba profesjonalnie analizować różne źródła. Do nauki też trzeba podchodzić z chłodem i dystansem.

 


                      Po rozmowie ze swoim dziadkiem i nauczycielem uświadomiłam sobie, jak bardzo różnie ludzie przeżywali ten sam okres. Jedni, tak jak mój dziadek, koncentrowali się głównie na swojej pracy i przeżyciu kolejnego dnia. a drudzy, tak jak pan Zbierski, poświęcali większość czasu na ciągłe kształcenie się i bycie świadomym rzeczywistości.

dziadek wraz z swoimi rodzicami i rodzeństwem

dziadek siedzący z młodszymi siostrami

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation