Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

Ostatni łowcy północy: (2) pudrowanie noska / Blanka Banaszyńska

2.

Pudrowanie noska.

 

       Zatrzymali się dopiero wieczorem, gdy Księżniczka prawie zasypiała na Mai. Na małej polanie Mistrz rozbiła obóz, a Allia siedziała w ciszy, wpatrując się w ziemię. Wyglądała na smutną, pewnie martwiła się o swoich ludzi i o Elterra. Zwłaszcza o Elterra.

            Dlatego Mistrz, jako człowiek nie przepadający za okazywaniem uczuć, zaproponowała, że pójdzie po chrust.

– Maia, pilnuj jej – poleciła, a wilkor od razu usiadł obok Księżniczki.

            Jednym źródłem światła był księżyc zawieszony nisko na niebie i tysiące jasnych gwiazd. Nie widziała zbyt wiele w półmroku, ale wolała to niż słuchanie zawodzenia Księżniczki.

            Ciężkim, wysokim butem kopnęła kamyk, który potoczył się kawałek i zniknął w ciemności. Westchnęła, wkładając ręce w kieszenie długiego, ciemnego płaszcza z kapturem. Las wokół wydawał jej się zbyt zielony. Wszystko było zbyt zielone odkąd opuściła Północ. Tęskniła za jej surowym pięknem. Za wszędobylskim śniegiem i ujemną temperaturą nawet w środku lata. Za promieniami słońca odbijającymi się w śniegu, wyglądającymi jak kryształki złota. Za ogromnymi, wielkimi sosnami rosnącymi praktycznie wszędzie. Za błękitnym niebem. Za śpiewem burzy śniegowej. A przede wszystkim tęskniła za ojcem. Nemo Fairdale zginął godną śmiercią – broniąc Klanu. Ale był taki młody…

            Zatrzymała się nad niewielkim strumykiem, by obmyć twarz. Woda była lodowata, aż dłonie jej sczerwieniały. Pokręciła głową. Dopiero rok temu wyjechała z Północy, a już zdążyła się odzwyczaić od zimna. Westchnęła, a jej oddech utworzył biały obłoczek. Uśmiechnęła się, przynajmniej jest trochę chłodniej. Przez chwilę patrzyła bezmyślnie jak krystalicznie czysta woda pędzi wąskim strumieniem. Potem jej wzrok przykuło jej odbicie.

            Śnieżnobiała skóra nie dała się słońcu i nie pociemniała nawet o odcień. Burza ciemnych, długich sprężynek okalała drobną twarz o wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych. Drobny nosek, różowe usta i duże, bursztynowe oczy nadawały jej wygląd małej, bezbronnej dziewczynki, którą już od dawna nie była. Jednak coś w jej ciemnych brwiach i jasnobrązowych oczach sprawiało, że jej oblicze było pochmurne i groźne. Oczywiście, gdy nie była nieznośnie ironiczna i arogancka. Pomijając to, zawsze.

            Sowa poderwała się do lotu z pobliskiego drzewa, przywracając ją do rzeczywistości. Do świata żywych. Mistrz podniosła się z ziemi i, nie zwlekając dłużej, zabrała się za zbieranie chrustu.

***

            Zbudziło ją ciche sapanie wilkora.

– Maia, ty spasiony pudlu, przestań tak chrapać albo osobiście skopię ten twój włochaty… –  Urwała nagle, słysząc krzyki dochodzące z oddali. Usiadła gwałtownie, rozglądając się. Nigdzie nie było Księżniczki.

Nagle Mistrz przypomniała sobie o wczorajszym najeździe Mrocznych Elfów na niedaleką wioskę. Momentalnie poderwała się na równe nogi, budząc przy tym Maię i już miała ruszyć w las, do Księżniczki, gdy ta ją uprzedziła. Mistrz uniosła brwi, widząc jej rozczochrane włosy, ubrudzoną sukienkę i błoto na pantofelkach.

– Ktoś…  ktoś jest w lesie –  wysapała Allia, z trudem łapiąc oddech. Dłoń Mistrza mimowolnie powędrowała do arsenału kryjącego się pod ciemnym płaszczem. – Szłam właśnie… przypudrować nosek niedaleko strumyka, gdy zobaczyłam postać czającą się w krzakach. Wrzasnęłam i przybiegłam do ciebie – odparła, zgrabnie omijając fragment o sikaniu. Mistrz z ledwością powstrzymała się od wywrócenia oczami. Skinęła tylko głową i ruszyła w las.

– Zostań tu. Maia, pilnuj jej – poleciła krótko, a nikt nie zaprotestował. Zza pasa wyciągnęła długi nóż i bezszelestnie szła przed siebie. Śpiewy ptaków rozbrzmiewały wokół. Liście szeleściły na delikatnym wietrze. Wszystko wydawało się normalne. Gdy wtem…

            Szybki ruch nadgarstkiem i intruz był przyszpilony do pnia brzozy. Mistrz zanurkowała w krzaki, by zobaczyć kto ich śledził. I prawie się zdziwiła widząc Elterra szamoczącego się z kapturem zielonego płaszcza. Prawie. Mistrz uniosła brwi.

– Odrobina zaufania. To tak wiele? – zapytała, a Elf spojrzał na nią zirytowany. Nie uzyskawszy odpowiedzi, Mistrz wyciągnęła nóż, uwalniając intruza. Spojrzał na swój dziurawy kaptur, a potem posłał jej wkurzone spojrzenie. Schowała nóż za pas, zupełnie ignorując jego humorki. – Ładnie to tak podglądać Księżniczkę? – Spojrzała na niego z ukosa, kiedy strzepywał niewidzialny kurz z ramion.

– Ja jej nie podglądałem – mruknął. – Ja ją tylko… pilnowałem – odparł, a Mistrz uniosła brwi.

– Oh, doprawdy? A chodzenie z nią siusiu wchodzi w, zapewne szeroką, definicję twojego „pilnowania”? –  zapytała, rozciągając usta w głupim uśmieszku. Elf zgromił ją spojrzeniem.

– Nie wiedziałem, że ona chce siu… przypudrować nosek –  fuknął. Co Elfy mają z tym pudrowaniem?

– Naturalnie –  przytaknęła Mistrz, unosząc brwi. A, gdy Elterr miał coś odpowiedzieć, złapała go za dziurawy płaszcz i pociągnęła za sobą.

– Hej! Co ty wyprawiasz?! – sapnął, szamocząc się. Mistrz westchnęła, zupełnie ignorując jego pytanie. Zatrzymała się dopiero na polanie, na której rozbili obóz zeszłego wieczoru. Księżniczka widząc wymemłanego Elterra, poderwała się na równe nogi. A chwilę potem, najwyraźniej przypominając sobie, że jest równie wymemłana, poprawiła niezdarnie włosy i ubrudzoną suknię. Elf na widok swojej Księżniczki cały się spiął. Podobnie jak Maia spiął się na widok Elterra. Ale temu raczej zachciało się kichać.

– Elt… Żołnierzu, co tu robicie? Myślałam, że wróciliście do Lias ul Thien? – zapytała Księżniczka, poprawiając się w porę. Maia kichnął głośno, prawie opluwając przy tym Mistrza. Aha!

– Księżniczko – wymamrotał Elterr, kłaniając się niezdarnie. – Ja… wróciłem, by zapewnić ci lepszą ochronę.

– Phi! – prychnęła Mistrz, krzyżując ręce na piersi. – Wypraszam sobie. – Tamta dwójka zupełnie ją zignorowała.

– Dziękuję, ale… czy Ojciec o tym wie? – Allia wbiła uważne spojrzenie w swojego ukochan… przepraszam, Elterra. Ten milczał tak wymownie, że nawet Maia pojął o co chodzi. –Oh! I co teraz? Musimy mu jakoś o tym powiedzieć! Jakoś go zawiadomić! Inaczej zacznie się zastanawiać co z tobą. Zacznie cię szukać i… – urwała nagle, gdy Elterr złapał ją za ręce, którymi wymachiwała na prawo i lewo.

– Kazałem pozostałej trójce żołnierzy przekazać Królowi co zamierzam. Księżniczka nie musi się o to martwić – odparł, patrząc na Elfkę z nieskrywanym uwielbieniem. A ona nie pozostała mu dłużna.

            Po (zbyt) długiej chwili ciszy, Mistrz odchrząknęła znacząco, a Elfy odskoczyły od siebie, zawstydzone. Mistrz klasnęła w dłonie, nie mogąc ukryć głupiego uśmieszku.

– No! Śniadanko?

***

            Po solidnym śniadaniu składającym się chyba z tuzina zajęcy (kto by się spodziewał, że Elfy mają taki apetyt?), ruszyli w dalszą drogę. Księżniczka siedziała na Mai, który co chwila łypał podejrzliwie na Elterra idącego obok niego, a Mistrz ich prowadziła. Pogoda była idealna na spacer. Ptaszki śpiewały, słonko świeciło, białe obłoczki płynęły leniwie po niebie, drzewa i krzewy aż uginały się od ciężaru zielonych liści i owoców. Żyć nie umierać.

– Rzygać się chce – mruknęła Mistrz pod nosem, patrząc krytycznie na parę jeleni przyglądającą im się zza drzewa i kolorowe motyle latające wszędzie wokół.

– Proszę? – Elterr spojrzał na nią skonsternowany, jakby wytrącony z zadumy. Mistrz kopnęła lisa, który zaczął łasić się do jej nogi.

– Musimy załatwić ci konia. Nie możemy podróżować w takim tempie, bo prędzej czy później Mroczne Elfy nas dopadną. – Uśmiechnęła się nieznacznie na widok rudej kity znikającej między krzakami. – A Księżniczka potrzebuje nowych ubrań.

– Ubrań? – Elfka nie mogła ukryć podniecenia. Najwyraźniej cieszyła się na zakupy.

– Nie możesz paradować po kraju w takich ciuchach – odparła Mistrz, patrząc na nią z ukosa. Allia spojrzała niepewnie na swoje ubrudzone ubrania.

– Moim zdaniem Księżniczka wygląda pięknie w tej sukni – wtrącił Elterr, czerwieniejąc na twarzy. Allia posłała mu szeroki uśmiech.

– Może i wygląda pięknie. – Mistrz kiwnęła głową. – Ale wygląda też na Elfa z Wysokiego Rodu. Normalnego Elfa nie byłoby stać na tak drogie jedwabie –  ucięła, zamykając usta tamtej dwójce. Przez jakiś czas nikt się nie odzywał. Każdy w milczeniu zastanawiał się na tym, w co się wpakował.

– Ale kupimy coś z koronką, prawda? Uwwwielbiam koronkę! – pisnęła Księżniczka, uśmiechając się błogo. – O, najlepiej coś zielonego lub błękitnego, bo te kolory wspaniale podkreślają moje oczy. A może coś żółtego? I czarnego! Co o tym myślisz Mistrzu? Wyglądałabym wtedy poważniej i w ogóle. Hej! A może też kupię sobie taki Bezpłciowy Kombinezon Groźnego i Mrocznego Łowcy Północy?

Mistrz zgromiła ją spojrzeniem.

– Mój strój wcale nie jest bezpłciowy! – fuknęła Mistrz. – Poza tym, nie przesadzaj. Masz się nie wyróżniać. Zrozumiano?

– Ale…

– Nie.

– Przecież…

– Nie.

– Odrobina mody jeszcze…

– Jeśli zaraz nie przestaniesz gadać, z zakupów nici i możesz zapomnieć o nowych kieckach, jasne?! – warknęła Mistrz, a jej mina i ton głosu były tak groźne, że nawet ptaki przestały śpiewać. Księżniczka przełknęła głośno ślinę. – Kupa kasy. Kupa kasy. Pamiętaj o kupie kasy –  mamrotała Mistrz, zaciskając szczękę. Najwyraźniej próbowała się uspokoić. Albo pocieszyć.

– Co ona tak mamrocze? – szepnęła Allia, niezbyt dyskretnie. Mistrz prawie widziała jak Elterr wzrusza ramionami. Elfy są strasznie przewidywalne. I strasznie denerwujące.

Ale to jeszcze nic.

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation