Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

Ostatni łowca północy (3): Słońce i Księżyc / Blanka Banaszyńska

       Ruchliwe kupieckie miasteczko Serana okazało się idealną przykrywką do zrobienia szybkich zakupów i czmychnięcia cichaczem tak, by nikt się nawet nie zorientował, że Elficka Księżniczka przeszła komuś przed nosem. Tak przynajmniej na początku sądziła Mistrz.

-Masz pieniądze. Idź z Alalią coś kupić. Ja zajmę się koniem- odparła, rzucając Elterrowi woreczek złota. Ten spojrzał na niego zdziwiony. –Tylko proszę cię, bez szaleństw.

-Myślałem, że to ty pójdziesz z K… Alalią kupić suknie. W końcu jesteś kobietą, nie?- wymamrotał tak niepewnie, że Mistrzowi zachciało się śmiać. Przechodzący obok ludzie spojrzeli na nich dziwnie. Pewnie nie często widują Leśne Elfy w tej części kraju.

-Pewnie, że jestem kobietą!- fuknęła. –Ale spójrz na mnie. Wyglądam na kogoś, kto nadawałby się na zakupy z taką wariatką?- zapytała, wskazując na swoje ciężkie buty i ciemny długi płaszcz, praktycznie zakrywający całe ciało. Elterr rzucił okiem na jej strój, a potem niechętnie pokręcił głową. –No właśnie- poklepała go po ramieniu. –Powodzenia!- zawołała za oddalającymi się postaciami. Elterr nie wyglądał jakoś na zadowolonego z faktu, że spędzi z Księżniczką trochę czasu na osobności. Mistrz dała mu wcześniej długi nóż, który Elf sprytnie ukrył pod kamizelką, ale Mistrz wątpiła, by uchronił go on przed tymi wszystkimi krawcami i stylistami. Westchnęła i poklepała Maię po boku. Ten spojrzał na nią dwukolorowymi oczami. –Ruszamy.

            Wybór dobrego konia okazał się trudniejszy niż Mistrz na początku zakładała. Jako osoba podróżująca przez całe życie na grzbiecie groźnego wilkora z Północy, nie za dobrze znała się na koniach. Ale od czego są hodowcy.

            I właśnie oglądała jednego czarnego konia, który wyglądał na wytrzymałego i silnego, gdy podszedł do niej łysawy mężczyzna z pokaźnym brzuchem i wielkimi dłońmi.

-Zainteresował panienkę mój ogier? Zapewniam, że lepszego panienka nigdzie nie znajdzie- odparł, klepiąc zwierzę po szyi. Mistrz rzuciła uważne spojrzenie na chude nogi konia.

-Pański koń wytrzyma wędrówkę przez cały kraj?- zapytała, a gdy sprzedawca otwierał usta, kontynuowała. –Jest zdolny do galopu całymi dniami i nocami? Potrafi wysoko i daleko skakać? Może udźwignąć spory ciężar? I przede wszystkim: duże je?- hodowca wytrzeszczył oczy, niepewny co ma odpowiedzieć. Mistrz skinęła głową. –Tak myślałam- odparła i ruszyła do następnego zwierzęcia. Wszystkie konie wydawały się słabe i chude. A jeśli już wyglądały odpowiednio, okazywało się, że są zbyt wolne. Mistrz westchnęła z irytacją i spojrzała na Maię, który był najwyraźniej zadowolony z faktu, że płoszył większość koni. –To będzie trudniejsze niż myślałam- mruknęła, a Maia spojrzał na nią zaciekawiony. –Hej, jesteś w stanie udźwignąć dwa dorosłe Elfy, Łowcę Północy z całym arsenałem i jeszcze kilka pakunków na raz?- zapytała, unosząc brwi, a wilkor spojrzał na nią jak na skończonego debila i kichnął z dezaprobatą. –Fakt.

-Jesteś z Północy? Myślałem, że wszystkich Północnych wymordowały Mroczne Elfy dziesięć lat temu- usłyszała nagle męski głos za plecami. Odwróciła się, unosząc brwi. Spodziewała się raczej grubawego mężczyzny w średnim wieku w przepoconym podkoszulku, bo przeważnie tacy ją o to pytali. Z pewnością nie spodziewała się chłopaka mniej więcej w swoim wieku. I to całkiem przystojnego z tymi krótkimi, czarnymi włosami, opaloną skórą, szerokimi barami i brązowymi oczami. –Ładny wilkor. Od wieków nie widziałem oswojonego- odparł, wskazując na Maię. Ten cały się najeżył na ostatnie słowo chłopaka.

-Kto powiedział, że jest oswojony?- rzuciła zaczepnie Mistrz, krzyżując ręce pod biustem. Chłopak uniósł brwi, a potem spojrzał na coś za jej plecami z głupim uśmieszkiem. Mistrz obejrzała się na Maię, który gonił swój ogon z taką pasją, że zupełnie nie zwracał uwagi na strącane przez niego rzeczy. Westchnęła. –Ta, znamy się od szczeniaka- odparła, wkładając ręce w kieszenie czarnych, obcisłych spodni. Chłopak skinął głową.

-Potrzebujesz konia? Tak się składa, że akurat sprzedaję jednego- odparł, wskazując kciukiem gdzieś za siebie.

-Tak, ale…

-Może go obejrzysz? Zapewniam, że się nie rozczarujesz- Mistrz sama nie wie dlaczego za nim poszła. Było coś w tym jego zawadiackim spojrzeniu, krzywym uśmieszku, wystających kościach policzkowych, delikatnie wgłębionej, trójkątnej brodzie, a nawet w wysokich, skórzanych i ubłoconych butach. Po prostu nie mogła mu odmówić. Eh, to dojrzewanie…

            Z każdą następną chwilą coraz bardziej cieszyła się, że pokierowały nią hormony. Koń okazał się doskonały. Silny, wytrzymały, szybki jak wiatr.

-… Na pewno cię nie zawiedzie. To świetny koń. Bardzo posłuszny i ułożony…

-Biorę- przerwała mu, a chłopak spojrzał na nią zaskoczony.

-Jesteś tego pewna?- uniósł brwi. Mistrz kiwnęła głową.

-Podaj tylko cenę- odparła, a on jeszcze przez chwilę patrzył na nią w milczeniu. Potem spojrzał na czarnego konia i poklepał go po pysku.

-Trzysta.

-Trzysta?! Zwariowałeś?! Sra złotem, czy jak?!

-Bierzesz, czy nie?- zapytał, zerkając na nią z ukosa. Mistrz westchnęła.

-Dam sto.

-Dwieście pięćdziesiąt.

-Sto pięćdziesiąt.

-Dwieście.

-Sto siedemdziesiąt pięć.

-Stoi- odparł chłopak po chwili milczenia i uścisnął jej dłoń. –Miło się robi z panienką interesy- odparł, uśmiechając się. Mistrz skrzyżowała dłonie pod biustem.

-I tak o wiele przepłaciłam. Nie jest wart nawet połowy tej ceny- mruknęła, a chłopak posłał jej kolejny krzywy uśmieszek i przeskoczył przez ogrodzenie, by osiodłać konia.

-Jest wart o wiele więcej. Sama się przekonasz- odparł, klepiąc konia po boku. Mistrz spojrzała na czułe ruchy chłopaka. Uniosła brew.

-Skoro tak ci na nim zależy, dlaczego go sprzedajesz?- zapytała, a chłopak przez chwilę milczał.

-Potrzebuję pieniędzy- powiedział, a jego ton wcale nie był chłodny i wrogi, jak zazwyczaj w takich sytuacjach. Mistrz patrzyła jak zakłada koniowi lejce. Rękaw brązowej bluzki zsunął się odrobinę, odsłaniając tatuaż w kształcie słońca na lewym przedramieniu. Mistrz uniosła brwi. No, no, no. Dlaczego wcześniej się nie zorientowała? Te zwiewne łaszki przybysza z Południa powinny jej podpowiedzieć. Łowca Południa. Lub inaczej: Pijak, Leń, Zbereźnik i Ofiara Losu. Tylko Łowcy Północy byli tak potężną rasą, że każda inna drżała na samą myśl o nich. W całym Gris cieszyli się szacunkiem i uznaniem.

            Łowcy Południa to zupełnie inna bajka. Każdy od dziecka wie, że Łowcy Południa nie wykonują dobrze swoich zadań, a zarobione pieniądze wydają na alkohol, kobiety i imprezy. Doszło nawet do tego, że Łowców Południa można nająć jako żołnierzy. Najwyraźniej zapomnieli o tym, że Łowcy nie mają pana, nie służą nikomu, nie klękają przed nikim.

            Mistrz odruchowo złapała się za prawe przedramię, gdzie od dnia czwartych urodzin miała wytatuowany półksiężyc. Dzięki tym starym rytuałom można było w łatwy sposób odróżnić dobrego Łowcę od tego leniwego.

-Rozumiem- odparła tylko.

-Wabi się Xeris. Opiekuj się nim dobrze- poprosił, wyprowadzając konia z zagrody i podając jej lejce. Co dziwniejsze, koń nawet nie zwrócił uwagi na Maię. Mistrz kiwnęła głową.

-Dobrze.

-Tak przy okazji, jestem Gryffin, Firesand Company. I polecam się na przyszłość- uśmiechnął się, gdy rzuciła mu sakiewkę złota. Mistrz tylko na niego spojrzała i ruszyła przed siebie. –Hej! Poznam chociaż twoje imię?!- zawołał za nią. Mistrz obejrzała się z uśmiechem i powiedziała, nie martwiąc się, czy Gryffin to usłyszy:

-Denaris.

***

             O wyznaczonej godzinie, w wyznaczonym miejscu pojawiła się para Elfów, taszcząca górę tobołków wyglądających na ciężkie. Znaczy, Elterr taszczył górę tobołków, a Allia wyglądała na wniebowziętą. Mistrz uniosła brew widząc siną twarz Elfa i błękitną suknię Alalii.

-Jesteśmy!- pisnęła Księżniczka, uśmiechając się szeroko. Elterr sapnął i ostrożnie położył wszystkie tobołki na ziemi obok fontanny, a potem wytarł czoło rękawem zielonego płaszcza.

-I jak wam poszło?- zapytała Mistrz, bawiąc się małym sztyletem. Księżniczka wyglądała jakby za chwilę miała wybuchnąć.

-Cudownie!- serio. Zaraz zacznie skakać. –Kupiłam tyle pięknych sukienek! Dla Elterra wybrałam nowy płaszcz i kamizelkę, dla ciebie kilka łaszków, w których nie będziesz wyglądać jak mężczyzna, a dla Mai mam śliczną, czerwoną kokardę!- wypiszczała, tuląc się do wilkora, który na jej ostatnie słowo wytrzeszczył oczy. Mistrz zamarła.

-W moich ubraniach wcale nie wyglądam jak mężczyzna!- fuknęła, a Księżniczka tylko krzywo się uśmiechnęła i kiwnęła głową. –I po co nam to wszystko?! Jesteśmy na niebezpiecznej misji, nie potrzebne nam modne dodatki!- dodała, a Allia położyła ręce na biodrach i energicznie pokręciła głową.

-Tu się z tobą nie zgodzę!- zaprotestowała, a Mistrz uniosła brwi, zaciskając palce na rączce sztyletu. –Moda jest potrzebna zawsze i wszędzie! Nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam uciekać przez cały kraj w brudnych i niemodnych szmatach!- wykrzyknęła, a brwi Mistrza poszybowały wyżej. Elterr odchrząknął jakby zbierał się na dłuższą rozmowę.

-Księżniczko, nie sądzę, by dobrym pomysłem było wykrzykiwanie o naszej podróży- powiedział przyciszonym głosem, a Allia przez chwilę na niego patrzyła w milczeniu. W końcu zmarszczyła brwi i skrzyżowała ręce pod biustem.

-Tak, jak zwykle masz rację żołnierzu- mruknęła, odwracając się do wszystkimi plecami i siadając na brzegu fontanny. Mistrz jeszcze przez chwilę patrzyła na jej wyprostowane plecy.

-Okej. To było dziwne- odparła, a Elterr siknął głową. –No dobra, skoro mamy już wszystko możemy ruszać- oznajmiła, wstając i zbierając tobołki Księżniczki. Po chwili Elterr pomógł jej część doczepić do siodła Xerisa, a resztę wepchnąć w tę część przyczepioną do siodła Xerisa. Po skończonej pracy Mistrz pogłaskała konia po pysku i wręczyła lejce Elterrowi. Wyciągnęła zza pasa rozkładaną laskę podróżną i spojrzała w kierunku Księżniczki, która wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, ale wciąż była na to zbyt urażona. W końcu się złamała.

-Mistrzu, możemy zostać jeszcze trochę?- wypaliła, a Mistrz uniosła brwi. Księżniczka wstała i wygładziła niebieską sukienkę. –Bo wieczorem jest festiwal wina. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. I będą tańce, fajerwerki, wystawa koni, pyszne jedzenie i w ogóle- wymamrotała niepewnie, mnąc materiał spódnicy.

-Księżniczko, nie wydaje mi się…

-Prooooszę!- Księżniczka przerwała jej w pół zdania, robiąc minę smutnego szczeniaczka. Mistrz spojrzała niepewnie na Elterra, a ten nieznacznie skinął głową. Westchnęła.

-No dobrze, ale jeśli złapią nas Mroczne Elfy to będzie tylko i wyłącznie twoja wina- odparła, a Allia zaczęła piszczeć i skakać w miejscu jakby zjadła za dużo cukru. Mistrz sposępniała. –Zapowiada się długi wieczór.

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation