Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

numer 35 jest obecnie redagowany i zostanie zamknięty w dniu 1 stycznia 2020 r.
  >>> w układzie chronologicznym
  >>> w układzie alfabetycznym 
  >>> popularność

  >>> zobacz wcześniejsze numery

Huragan emocji / Martyna Kozłowska

Napisał do mnie. Od dawna nie czułam takich emocji, jakby minęły dni, a nie miesiące od naszego końca. Walące serce, mroczki przed oczami, niezgrabne ruchy. Miałam wrażenie, że mogłabym z nim pisać, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Ale bańka szybko pękła kiedy zdałam sobie sprawę, że to jednorazowa sytuacja. Powtórek nie będzie. Zapragnęłam, by było, jak dawniej. Chciałam przeciągnąć te miłą chwilę. Nie byłam i nie jestem nim zainteresowana w taki sposób, to coś innego.

Tęsknota za powiewem świeżości w życiu. Tęsknota za bycie pod ciągłym znakiem zapytania. Tęsknota za brakiem plakietek, które nigdy się u nas nie sprawdzały. Tęsknota za czymś stałym, czymś, co w przeciwieństwie do reszty świata nie będzie tak szaleńczo biec do przodu…

Zadzwoniłeś do mnie. Patrzyłam z przerażeniem na wyświetlacz telefonu. Nie zrobiłam nic. Bałam się, że jeśli odbiorę, to nie usłyszę tam ciebie, że będzie to dowód na to, że nie jesteś mi obojętny. Że zrobią ze mnie pośmiewisko, ze mnie i z moich uczuć. Dlatego nie odebrałam.

Ale zadzwoniłeś raz. To mogła być pomyłka. Albo naprawdę ty. Czas mija, a ja dalej nic nie zrobiłam. A przecież mogłabym oddzwonić. Patrzę na telefon i nie wiem co robić. A może coś się stało? A może chciałbyś pogadać? Nie! Nie! Nie! O naiwności ty moja. Głupi umysł płata figle. Nic się nie stało i nic się nie dzieje. Bez ryzyka się nie dowiem. Będę żyć w niewiedzy, że może miałeś coś do powiedzenia. Ale jeśli oddzwonię i się zawiodę, to będę znowu cierpieć.

Jednak przełamałam się i oddzwoniłam. I to był błąd. Wystarczyło, że w tle usłyszałam znajome głosy i szczekanie twojego psa. Nie zastanawiając się, zakończyłam połączenie. Siarczyście przeklinałam moją decyzję. Oczywiście, że to mógł być on, mógł trzymać telefon, ale jego otoczenie wskazywało na to, że jest gotowe zacząć szydzić jeśli powiem mu to, co cisnęło mi się w tamtym momencie na usta. Chciałam wstać i boso pobiec do jego drzwi, żeby prosto w twarz powiedzieć, co myślę o takim traktowaniu.

Ale zostałam w miejscu, jakbym wrosła w podłogę. Łzy zdrady cisnęły mi się do oczu, ale nie pozwoliłam im spłynąć po policzkach. To byłby mój osobisty koniec. Nie mogę się przecież mazać za każdym razem kiedy zawiodę się na jakimś idiocie, bo chodziłabym ciągle odwodniona.

 

Czas na ostatni (mam nadzieje) zwrot akcji. Napisał do mnie. Przeprosił. Tłumaczył się, że to oni, a nie on. Jestem już tak zakręcona jak słoik na zimę i sama nie wiem, czy mam mu wierzyć. Mleko się rozlało, a on za późno zareagował. Zdążyłam go znienawidzić, straciłam w niego wiarę. Ale jeśli pisał prawdę, to moja niechęć jest bezpodstawna. Tak to jest kiedy ulokuje się uczucia w człowieku, po którym nie wiesz czego się spodziewać.

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation