Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

Głusi na ciszę / Karolina Chojnacka

Dźwięk budzika, przebił się przez barierę snu jak strzała, raniąc mnie dogłębnie i brutalnie wyrywając z ramion rozkoszy. Ból był tak silny, że gwałtownie usiadłam na łóżku, oddychając nierównomiernie. Przeczesałam ręką włosy i starałam się uspokoić oddech. Strach nie mijał. Tęskniłam za porankami, kiedy budziły mnie śmiechy dobiegające z kuchni, albo nawet czasem krzyki kłótni o błahostkę. Wszystko było lepszą pobudką, od tego rozdzierającego powietrze budzika. Wyłączyłam urządzenie i ukryłam twarz w dłoniach. Tak naprawdę wszystko było lepsze, od tej głuchej ciszy.

Wiele razy zdarzało mi się marzyć. Obrazy w snach przybierały przeróżne kształty. Bardzo chciałabym pamiętać moje pierwsze marzenie. Chciałabym móc przypomnieć sobie moment, w którym pierwszy raz zapragnęłam więcej, w którym rzeczywistość okazała się nie taka, jak chciałam. Nie oznacza to, że mniej piękna, raczej niewystarczająca. Na pewno wtedy zamarzyłam sobie coś, niesamowitego, coś co potrafiłoby zakryć ten brakujący fragment z nadwyżką. Nie mam w tej chwili pomysłu, czego mogłam chcieć od życia i snów, bo pole widzenia przysłaniają mi moje obecne pragnienia. To trochę żałosne, że nie potrafię już marzyć o czymś, czego nie mogę mieć, bo śnię o rzeczach tak bardzo odległych od mojej rzeczywistości, a tak bliskich sercom innych ludzi.

Prysznic budzi do życia moje zaspane ciało. Kogo ja oszukuję, nic nie jest w stanie wybudzić mnie ze śpiączki, w której się znalazłam. Przyłapałam się na tym, że moją pierwszą myślą po przebudzeniu, jest odliczanie czasu do kolejnej drzemki. Ludzie śmieją się, że lubię spać – ja po prostu uwielbiam podróżować, a środek transportu już nie ma wielkiego znaczenia. Zwiedzam magiczne miejsca i przeróżne scenariusze życia. Wydaje mi się, że pasuje mi rola reżysera.

Z zamyślenia wybudzają mnie zimne krople. Nawet nie zauważyłam, jak skończyła się ciepła woda. Wychodzę z kabiny i otulam ciało miękkim ręcznikiem. Przecieram dłonią zaparowane lustro, wpatrując się w swoje odbicie. Nie jestem pewna, czy lubię siebie, bo wiem, że w Moim Świecie wyglądam lepiej. Zauważam coraz częściej, że moim największym pragnieniem jest, aby wszystkie marzenia się spełniły.

Schodzę na dół po schodach i wkraczam wolnym krokiem do ogromnej kuchni. Moja mama stoi w samym szlafroku i zawzięcie miesza zawartość dużego garnka. Uśmiecha się lekko na mój widok. Witam się z nią zdawkowo. W pomieszczeniu jak zwykle panuje sterylny porządek. Tak wygląda nasze życie od chwili, kiedy rodzice rozwiedli się kilka miesięcy temu – nieskazitelny wizerunek skutecznie maskuje wewnętrzny bałagan. Nienawidzę tej sztucznej perfekcji i fałszywych uśmiechów. Nie zawracam sobie głowy takimi sprawami, jak śniadanie. Wychodząc zarzucam tylko kaptur na głowę i postanawiam pójść na piechotę do szkoły. Marzenia to jedyny sposób jaki znam, żeby po prostu uciec.

Na dworze nie jest bardzo zimno, mimo że pada. Taka pogoda idealnie odzwierciedla mój nastrój. Nogi same niosą mnie w rytm uderzających o dachówki kropel, a moje myśli odlatują daleko. W miejsce, gdzie moja rodzina jest szczęśliwa. Siedzę razem z bratem na kanapie i kłócimy się o to, który film dzisiaj obejrzymy, a rodzice ze śmiechem wchodzą do salony z kubłem popcornu i delikatnie nas rozdzielają. Wyobrażam sobie, jak przedstawiam mojego wymarzonego chłopaka tacie, który udaje surowego i nadopiekuńczego ojca, a tak naprawdę jest po prostu szczęśliwy. Marzę o dużej grupie przyjaciół, a przede wszystkim marzę o świecie, w którym jestem szczęśliwa.

***

Dźwięk budzika, przebił się przez barierę snu jak strzała, brutalnie wyrywając mnie z ramion rozkoszy. Gwałtownie siadam na łóżku, przeczesując ręką włosy. Czuję się inaczej. Jakaś dziwna nadzieja rozbrzmiewa cicho w mojej piersi, a ja zamykam oczy i lekko się uśmiecham, witając z radością starego przyjaciela. Nie rozumiem nagłej zmiany, która we mnie zaszła, ale staram się traktować to jako znak.

Wstaję z łóżka i nagle słyszę głos, od którego moje serce przyśpiesza. Zamieram i uważnie nasłuchuję. Dreszcz ekscytacji przebiega wzdłuż kręgosłupa. Nie jestem w stanie już dłużej powstrzymywać mojego ciała, które otumanione tęsknotą i nadzieją, rwie się w dół schodów do kuchni. Przystaję gwałtownie w progu, chwytając się ściany, żeby zachować równowagę i wpatruje się z szeroko otwartymi oczami w mężczyznę, który jest ostatnią osobą, jaką spodziewałam się ujrzeć.

- Tato... - szepczę, na co ojciec spogląda na mnie z uśmiechem i macha, jak gdyby nigdy nic. Plątało się we mnie wiele emocji, ale wszechogarniające szczęście i tęsknota wygrały. Zanim mężczyzna zdążył zareagować, już wtuliłam się w jego ramiona.

- Ejejej, cóż to za radość? - zaśmiał się ojciec przytulając mnie.

- Po prostu cieszę się, że cię widzę... Stęskniłam się.

- Minęło zaledwie dwanaście godzin. Wiem, że późno wczoraj wróciłem i się nie widzieliśmy, ale byłem z Maćkiem na piwie i wiesz jak to z nim jest... - mężczyzna zatracił się w opowieści o swoim najlepszym przyjacielu, podczas gdy do mnie coraz bardziej dochodziły słowa, których przed chwilą użył.

- Jak to wczoraj? - odsunęłam się, patrząc na niego ze zdziwieniem. - Przecież od czasu rozwodu wiedzieliśmy się zaledwie raz.

Jego wyraz twarzy wskazywał na to, że jest równie zbity z tropu co ja.

- Kochanie. Chyba coś ci się przyśniło. - odparł przybierając swój uspokajający ton.

Nie zdążyłam zareagować na tę uwagę, kiedy do kuchni weszła moja mama.

- Dzień dobry wszystkim! - zawołała wesoło. - Natalia ty dzisiaj tak idziesz do szkoły?

Stałam niezdolna się poruszyć. Nie rozumiałam, co się właściwie dzieje.

- Ja yyyy  - nie byłam w stanie wydobyć słowa. Spojrzałam w dół i zmierzyłam się wzrokiem, po czym zarumieniłam na myśl, że stoję ubrana w samą piżamę.

- Coś się stało słońce? - dopytywała wyraźnie zmartwiona mama.

- Miała chyba zły sen kochanie, nie martw się i jedź do pracy. Odwiozę ją. - powiedział tata całując kobietę w policzek. Zakręciło mi się w głowie.

- Ja yyy. Nie, nie trzeba. Umówiłam się z Jankiem, że pojadę z nim autobusem. - udało mi się wydukać, po czym pędem pobiegłam na górę.

 

 Gdy tylko dotarłam do budynku szkoły, pobiegłam przez korytarz przeciskając się przez tłum uczniów.

- Janek! - zawołałam, widząc blond czuprynę swojego najlepszego przyjaciela.

Chłopak podniósł wzrok i uśmiechnął się promiennie na mój widok.

- Hej Natka - zaczął ale nie pozwoliłam mu dokończyć.

- Musisz mi pomóc, coś niedobrego się tu dzieje!

Janek popatrzył na mnie niezrozumiałym wzrokiem.

- Moi rodzice są razem. Ale nie tak, jakby się zeszli. Tylko właśnie jakby się nigdy nie rozstali!

- Nie rozumiem. - odparł chłopak. Widzę, że nie rozumie, ale nie wiem jak mu to wytłumaczyć.

- Chodź. - mówię i ciągnę go do pierwszej pustej klasy. Dzwoni dzwonek na lekcje, ale nie zwracam uwagi na donośny dźwięk. Zaczynam mówić, jak tylko słyszę ciche szczeknięcie drzwi, a z moich ust wylewają się słowa niczym rwący potok.

- Wczoraj jest dzisiaj! To wszystko się już zdarzyło. Wstałam z łóżka i miałam okropny dzień, a w zasadzie to było tak beznadziejnie jak zawsze. Potem wyszłam z domu i padało, a ja myślałam tylko o tym, żeby rodzice znowu było razem i ... - urwałam, bo nie byłam pewna, czy chcę wspominać o innych grzesznych marzeniach, które przeszły mi przez głowę. - W każdym razie nie wiem, co było dalej, bo obudziłam się rano w swoim łóżku i było dzisiaj. Schodzę na dół do kuchni, a tam moi rodzice. Razem. Nie ma kłótni, nie ma rozwodu. Nic!

Janek obserwuje mnie uważnym wzrokiem. Nie odezwał się ani razu odkąd zaciągnęłam go tu z korytarza.

- Może coś ci się przyśniło... - odpowiada w końcu.

- Nie! To jest prawdziwe! Mój tata powiedział to samo. Myślałam, że chociaż ty mi uwierzysz.- moja nadzieja powoli gaśnie.

- Twój tata?

- No przecież mówię. - wzdycham. - Błagam, musisz mi uwierzyć. Kto jak nie ty miałby to zrobić?

Widzę, jak zastanawia się nad moimi słowami, po czym spogląda na mnie łagodnym wzrokiem.

- Wierzę. - jedno słowo, a ja czuję, jakby ktoś ściągnął ze mnie ogromny ciężar. Wypuszczam powietrze, chociaż nawet nie wiedziałam, że je wstrzymuje. Janek łapie mnie za rękę. - Okey, zastanówmy się nad tym, tylko spokojnie.

Kiwam głową i siadam na ławce. Mój przyjaciel spaceruje w tę i z powrotem po sali.

- Nie działo się coś podejrzanego? - zapytał.

- Nie rozumiem. - przyznałam.

- Chodzi mi o to, czy nie ucierpiałaś w jakiś sposób dlatego, że twoje życzenie się spełniło, albo czy nie wydarzyło się coś niepokojącego.

Pokręciłam przecząco głową.

- Nic. Właśnie o to chodzi, może to dar...

Janek zatrzymał się na chwilę, po czym uniósł głowę i spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Czy życzyłaś sobie czegoś jeszcze?

Poczułam jak na moje policzki wpływa delikatny rumieniec. Nagle zrobiło się bardzo gorąco.

- Tak. - odparłam krótko, ale widząc jego minę, szybko dodałam... - Ale nie chce o tym mówić. To takie małe, głupie rzeczy. Nieistotne. Pewnie i tak zużyłam już całe życzenie na rodziców.

Janek pokiwał ze zrozumieniem głową. Wiedziałam, że nie będzie dopytywał, ale ewidentnie raniło go to, że mam przed nim jakieś tajemnice. Kiedy jednak patrzyłam na to z perspektywy czasu, moje życzenia były tak dziecinne, że wstydziłam się do nich przyznać, nawet przed najlepszym przyjacielem.

 

Jak tylko zadzwonił dzwonek na przerwę, opuściliśmy klasę. Uzgodniliśmy, że na razie będziemy uważnie obserwować, jak rozwinie się sytuacja, a dopiero w razie jakiś wyjątkowych sytuacjach, podejmiemy niezbędne kroki.

Zwinnie przedzierałam się przez tłum licealistów, kiedy nagle poczułam, jak czyjeś dłonie obejmują mnie w pasie i ciągną na jedną z ławek na szkolnym korytarzu. Zanim się zorientowałam, siedziałam już na kolanach jednego z najprzystojniejszych chłopaków w naszej szkole.

- Witaj kochanie. - odparł i zanim zdążyłam się zorientować, co zamierza, jego usta już całowały moje. Nie wiedziałam, jak zareagować, więc po prostu poddałam się emocjom i oddałam pocałunek. Czułam jak moje serce bije z zawrotną prędkością. Skóra przy skórze. Dwa zmieszane ze sobą oddechy, niczym nowa historia. Jeśli można tęsknić za czymś, czego nigdy się nie miało, to w moim przypadku było to właśnie to uczucie.

- No i wszystko jasne... - usłyszałam za sobą szept Janka.

Otworzyłam szeroko oczy. Co się dzieje?!

Odsunęłam się od chłopaka, którego praktycznie nie znałam, a o którym śniłam od miesięcy i pobiegłam w kierunku przyjaciela.

- Janek! - krzyknęłam. - Janek, poczekaj.

Złapałam go za ramię i pociągnęła tak, że przystanął.

- Poczekaj, co się dzieje?

- Czyli tego chciałaś, tak? Tego ci brakowało do szczęścia?! Rodziców jestem jeszcze w stanie zrozumieć, ale jego?! Ja zawsze przy tobie byłem i to ci naprawdę nie wystarcza? A najlepsze to jest to, że nawet wstydziłaś się mi o wszystkim powiedzieć! Bo ciebie samą to obrzydza..

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam go takiego wściekłego.

- Nie rozumiem... - odparłam zaskoczona.

- Ty nigdy niczego nie rozumiesz, a ja jestem zmęczony tłumaczeniem. Nie rozumiesz, bo nie chcesz zrozumieć, bo prawda zbyt cię przeraża. - powiedział i odszedł, a ja mu na to pozwoliłam.

Z moich oczu spływały łzy, jak tamtego ranka płakało również i niebo. Zrezygnowana odwróciłam się i ruszyłam w miejsce, z którego przyszłam.

- Hej maleńka - usłyszałam za sobą głos. W moją stronę szedł mój przystojniak, a ja uśmiechnęłam się lekko. Podszedł i objął mnie w talii. - A może, pójdziemy gdzieś... sami.

Mówiąc to zjechał dłońmi niżej na moje pośladki i lekko je ścisnął. Chciałam go odepnąć, ale złapał mnie mocniej i przycinał usta do mojej szyi. Coś we mnie pękło. Nie tego chciałam od życia.

- Nie jestem żadną dziwką. - chciałam znowu go odepchnąć, ale ani drgnął.

- Nie dziwką... MOJĄ dziewczyną. - to słowo zabrzmiało okropnie w jego ustach. Spanikowana, użyłam wszystkich sił, żeby wyrwać się z jego szponów. Wybiegłam ze szkoły. Czułam się zmęczona ciągłym uciekaniem i chwilami nadziei, którymi karmiło mnie życie, aby po chwili odebrać mi moją nową ulubioną zabawkę. W pewnym momencie przypomniałam sobie o pozostałych życzeniach i przyśpieszyłam kroku. Ktoś naprawdę dobrze obmyślił mechanizm funkcjonowania snów i marzeń - niektóre najbezpieczniej, jeśli zostaną po prostu w naszej głowie.

Zatrzymałam się zdyszana pod domem. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Miło było wiedzieć, że po tym wszystkim, mogę szukać pocieszenia we własnym domu, wśród rodziny.

Pchnęłam białe drzwi i weszłam do środka. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to cisza. Nie potrafię opisać strachu, który w jednej chwili ogarnął moje ciało. Uczucie całkowitej porażki było jedynym, co byłam w stanie dostrzec. Nie trwało to jednak dłużej niż kilka sekund, kiedy usłyszałam czyjeś głosy dobiegające z góry. Zdyszana wbiegłam przeskakując po dwa schodki i zatrzymałam się na korytarzu, uważnie nasłuchując.

- Znowu to samo, niczego się nie nauczyłeś! - usłyszałam głos z sypialni na końcu korytarza.

- Pewnie! Zwal na mnie! Bo przecież ty jesteś idealna!

- Nigdy tego nie powiedziałam! Po prostu umiem zadbać o tę rodzinę, albo raczej jej resztki w sposób, w jaki ty nigdy nie potrafiłeś. - głos mojej mamy był zimny, aż przeszedł mnie dreszcz po kręgosłupie.

- To bezczelne. - ojciec nie zdążył nawet dokończyć obelgi, bo zaraz mu przerwano.

- Dlaczego ty właściwie tu jesteś?

Zapadła cisza, podczas której miałam wrażenie, że jedynym dźwiękiem był odgłos mojego bijącego serca.

- Ja... Nie wiem.

Trzy słowa, które wyryły się w mojej pamięci, niczym tatuaże na kremowej skórze. Wpadłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi, a następnie oparłam się o nie z nadzieją, że ochronią mnie przed światem, który ostatnimi czasy tak bardzo mnie ranił. To nie były marzenia, to chciwe zachcianki naiwnej nastolatki, która myślała, że to wszyscy inni popełniają błędy, za które ona musi płacić. Zsunęłam się po drzwiach i usiadłam opierając się o drewno plecami. Nie musiałam czekać długo na łzy. W ciągu zaledwie kilku godzin próbowałam zmienić świat, zapominając, że powinnam najpierw spróbować zmienić siebie. Nie można nikogo zmusić do miłości, nawet do osoby, którą widzi się codziennie w lustrze. Płakałam i płakałam, żałując każdej chwili, w której nie widziałam nic poza czubkiem własnego nosa. Płakałam bojąc się o kolejny dzień bardziej, niż dotychczas bałam się o każde jutro, a łzy mieszały się z kroplami deszczu.

***

Materiał kaptura już całkiem przemókł, mocząc moje włosy. Rozglądam się zdezorientowana i spostrzegam, że stoję w kałuży brudnej wody. Wzdrygam się. Przechodnia przyglądają mi się z zaniepokojonym wyrazem twarzy. Nie wiem już, czy moje policzki są mokre od łez, czy od deszczu, ale ocieram je delikatnie ostatnim suchym fragmentem bluzy. Zaczynam powoli poruszać się w dowolnie obranym pod wpływem chwili kierunku, po czym wkładam słuchawki i podgłaśniam muzykę. Nic dziwnego, że tyle osób ucieka od ciszy. Wtedy najłatwiej uciec od samego siebie.

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation