Chciałabym umieć każdego dnia dziękować
Ci za to, że jesteś,
ale sam najlepiej wiesz, że nie potrafię.
Gdybym tylko nie była tak nieśmiała
w kontaktach z Bogiem,
to nieustannie wielbiłabym Go,
składała dziękczynne ofiary z własnego serca,
bo stworzył Ciebie, Człowieku.
Chyliłabym czoło za każdy błysk w Twoim oku,
za proste radości, których doświadczasz,
za to, że się ze mną nimi dzielisz
i pozwalasz ogrzewać Twym szczęściem.
Grałabym mu i śpiewała pieśni dziękczynne
za zimną porę roku, w której narodziły się słońca –
- to całego świata i to moje, prywatne.
Niech będzie błogosławiony na wieki,
bo stworzył Adama i Nowego Adama i Mojego Adama.
Niech będą błogosławione gwiazdy i Słońce,
Skoro miały zaszczyt świecić dla każdego z nich.
Dziękuję Bogu za Niebo, za gwiazdy, za Słońce i Raj.
Dziękuję za przyszłość, za niemrok, za ciepło i miłość.
Wysławiam Pana, bo stworzył Mężczyznę –
- istotę spokojną jak skała,
Pachnącą sandałowcem, cedrem, figą, wierzbą i mirrą.
Tę, której słodka woń otula,
nawet gdy jej już nie ma,
i odgania złe sny.
Niech będzie po wieki chwalony Ten,
Który Cię Zaplanował
I podarował mi uśmiech w czarne dni.
To właśnie On zdefiniował Mężczyznę
jako blask, podporę i nadzieję,
jako tego, z którym można się poczuć niczym
dziecko (ukradkiem gotując kakao w nocy),
bohater (próbując pomóc w czymś, o czym się nie ma pojęcia),
dorosły (robiąc codziennie zaplanowany obiad)
I, przede wszystkim, jako ktoś chciany.
Boże, dziękuję, że stworzyłeś świat.
Świecie, dziękuję, że leżysz u mych stóp.
Najdroższy Panie A. – dziękuję, że jesteś.
Od dawna chodzisz po ziemi czyniąc ją sobie poddaną,
więc życzę Ci, byś robił tak jeszcze przez sto i dwieście, i milion lat.
A potem, byś nie musiał się martwić, czy trawa na której odpoczywasz jest wciąż zielona.
Niech szczęście, którym obdarzasz świat
wciąż i wciąż, i wciąż do Ciebie wraca.
Trwaj w błogosławieństwie i łaskach Stwórcy
i bierz od niego wszystko dobre, co Ci daje.
Uważaj tylko na czas…
On jeden woli współpracować z bytami bardziej śmiertelnymi.
Życzę Ci, byś jako byt perspektywicznie wieczny nauczył się w końcu łapać, rozciągać i wyciągać.
X
Ta, z którą zdobywasz jabłka