PAWIAN NA POLSKIM (część pierwsza)

PAWIAN NA POLSKIM (część pierwsza)

Po pysznym śniadaniu Pawian pojechał do szkoły.

- Jeśli powiecie pani Marcie, że przemycam jedzenie na lekcje, to powiem to pani Marcie - powiedział do wszystkich Pawian.

 

Później przyszła pani Marta i dała każdemu kartę pracy.

- Ustawcie się w kolejce i powiedzcie, kiedy każdy z was skończy kartę pracy - powiedziała pani Marta.

- Ja może pojutrze skończę - powiedziała Magda.

- Ja w czwartek lub później - stwierdziła Lenka.

- Ja tak jak Magda - dodał Janek, patrząc w sufit.

- Ja wczoraj zrobię - oznajmił Pawian.

 

- Ja idę do toalety, Pawianie, więc nie będzie mnie przez chwilkę - powiedziała pani Marta.

- Nie, dziękuję! - odparł Pawian.

- Ale że co? - zapytała pani Marta.

- Ołówek mięsny w zoo  - odpowiedział zdumiony Pawian. 

- Napiszcie jak najgorzej: "Chłopak rzucił się w świat easy" - powiedziała pani Marta.

Janek nabazgrał strasznie brzydko.

- hłoPaK żÓĆł śEm wy sIFiaD IzI - napisał Pawian

- Pawianie - powiedziała pani Marta - doskonale ci poszło wykonanie tego zadania.

 

-  Pawianie, powtarzaj za mną! - powiedziała pani Marta.

- Okej - odpowiedział Pawian. 

- Papryka balet - powiedziała Pani Marta.

- Spodnie bale…

- Nie odróżniasz spodni od papryki?! - spytała pani Marta. 

- No, nieważne, nieważne - powiedział Pawian. - I tak oba obwody mają po trzy kończyny.

- Jakie obwody?

- Pomyliłem się, raczej przypadki.

- Jakie przypadki? - dopytywała pani Marta.

-  No, papryka i spodnie - odparł Pawian. - A co?

- A nic! - powiedziała łagodnym tonem pani Marta.

 

-  Och Pawianuszu, Pawianuszu... Minęło dopiero 15 minut. - westchnęła pani Marta

- 13 minut! - poprawił ją Pawian Siatkowski. - A zostało 47 minut!

- Tak, tak, - westchnęła pani Marta. - Ja wiem, że uwielbiasz matematykę, ale teraz mamy polski.

 Pawian przytaknął.

 

Wtedy przyszedł bardzo, bardzo miły dyrektor szkoły.

- Zabieram Pawianeczka na pół godziny - powiedział dyrektor (Krzyś).

- Papa Pawianie! - powiedziała cała klasa.

- Papa Barteczku, muszko, kwadracie, pomidorze i krowo! - odparł Pawian.

 

- Co chcesz zjeść, Pawianie? - zapytał Krzyś.

- Kostki lodu, banany i dużo orzechów nerkowca, panie Krzysiu - powiedział od razu, bez wahania Pawian.

- Okej, chodź! - powiedział Krzyś. - Powiedz coś miłego o mnie.

- Okej, spoczko! - powiedział Pawian. - Jesteś pozytywną definicją pani Marty.

 

Krzysiek dał Pawianowi jedzenie, było pyszne. 

- Wymyśl sobie imię, - powiedział Krzyś. - I będę cię tak nazywał przez te pół godziny.

- Efghik, - powiedział zdecydowanym tonem Pawian. - To będzie fajne.

- Jesteśmy na miejscu, - powiedział pan Krzyś. - Będziemy sobie rozmawiać, taka gra, okej?

 A później rozmawiali sobie, i za każdym razem, kiedy dyrektor wymawiał Pawiana wymyślone imię, Pawian czuł wielką satysfakcję. Minęło pół godziny.

Pawian przez małe "P" wrócił do klasy.

- Siemanko kolanko, jestem Pawian przez małe "P", duże "T" i podwójne "W". - powiedział

- O, hej Pawianie przez małe "P", duże "T" i podwójne "W" - powiedziała pani Marta. - Graliśmy w grę.

- Ja też, ale nie matematyczną, - powiedział zadowolonym głosem Pawian. - A poza tym pani jest zbyt miła. 

- Pawianie, kiedy skończysz kartę pracy? - spytała ponownie pani Marta.

- No, wczoraj skończę tę kartę pracy, - odpowiedział Pawian.

- Jak to? - spytała sfrustrowana pani Marta. - Nie da się cofnąć czasu.

- Da się! - powiedział donośnym głosem Pawian. - Niech czas się cofnie i niech pani spojrzy na zegarek!

Pani Marta spojrzała na zegarek, a tu 09:00! Czas został cofnięty do początku zajęć.

- Aha - powiedziała pani Marta. - Skoro zrobiłeś kartę pracy wczoraj, to ją pokaż.

- Niestety - powiedział żałosnym głosem Pawian. - Zrobię wczoraj, a nie zrobiłem wczoraj.

- Dobra, napiszcie prezentację o sobie - powiedziała pani Marta, która założyła wełnianą czapkę. - W trzech zdaniach opowiedzcie, kim jesteście.

Pawian założył wełnianą niebieską czapkę.

- Jestem fanką Sanah. Jestem dziewczyną. Jestem Lenką - powiedziała Lenka.

- Jestem kimś na pewno. Jestem kolekcjonerem “Hot Wheels”. Jestem kimś, kto lubi włochate ziemniaki (chomiki) -  opowiedział Janek

- Jestem Polakiem. Jestem sobą. Jestem bratem mojej siostry - krzyknął Pawian.

- Jestem mięsem, krwią, kośćmi. Jestem organizmem. Jestem fanką Adele - wrzasnęła Magda

- Potwory! Drzwi zamyk… - szepnęła podłoga.

- To tylko żart, - powiedział Pawian.

- Pawianie, - powiedziała pani Marta. - Powiedz jakieś mądre zdanie.

- Okej, - powiedział Pawian. - 3 lata temu nazywałem się Pawian.

- Brawo!!! - krzyknął zadowolony Janek. - Superlogiczne!

 

- A teraz powiedzcie, na co musicie uważać, jadąc w samochodzie - powiedziała pani Marta.

- Jadąc samochodem, muszę uważać, żeby nie przekroczyć prędkości - powiedziała Magda.

- Jadąc samochodem, muszę uważać, żeby niczego/nikogo nie rozjechać - powiedziała Lenka.

- Jadąc samochodem, muszę uważać, żeby nie zgubić samochodu (w którym jadę) - powiedział Pawian.

- Jadąc samochodem, muszę uważać, że mój samochód jest lepszy niż inne samochody - powiedział Janek.

 

Wtedy przyszedł gruby.

- Jadłem jedzenie - powiedział gruby 

- No widać, - powiedział Pawian - jeszcze nie zjadłeś, jeszcze masz w brzuchu!

   I gruby, sobie poszedł.

- Pawianie, wymyśl reklamę o soku jabłkowym, - powiedziała pani Marta, która wyciągnęła kurczaka z KFC. - I chciałabym dodać, że można sobie coś zjeść albo...

-  Jeść!!! - wtrącili się: Janek, Magda, Lenka i Pawian.

 - No dobra, - powiedział Pawian. - Wymyśliłem tę reklamę: Soczek jabłkowy, aż -27% jabłek! 1 sok za 5 zł, 2 za 10 zł, a 3 też za 10 zł, a czwarty za 2.50 zł, lecz 10 soków za jedyne 20 zł!

Zamów na: www.soczki jabłkowe.org.pl!

 

- Pawianie, gdybyś miał ustalić 7 zasad na twoich lekcjach, jakie to byłyby zasady? - zapytała pani Marta.

 

1. Jeśli ktoś się spyta: kto, co? powiedz: mianownik.

2. Jeśli nie będziesz wiedział, kogo/czego się spytać, spytaj się dopełniacza.

3. Jeśli jakiś człowiek się spyta: komu, czemu dać banana? Odpowiedz: celownikowi.

4. Jeśli się zamyślisz i nie będziesz wiedział, kogo/co wybrać do drużyny, wybierz biernika.

5. Jeśli każdy z kimś/czymś idzie, to ty idź z narzędnikiem.

6. Jeśli wszyscy myślą o kimś lub o czymś, ty myśl o miejscowniku.

7. Jeśli twój kolega/koleżanka z klasy wołają kogoś lub coś, ty wołaj wołacza!

- Hehihihehehehihe... - zachichotali wszyscy razem z Pawianem!

 

- Jak już pani je kurczaka z KFC, to ja opowiem historię, oto historia - powiedział Pawian. - Lilipop poszedł do KFC i zamówił puree, schabowego i koktajl.

Najpierw przyszedł koktajl, a Lilipop powiedział: "Za dużo miodu i za mało miodu." 

Kelner się zdziwił, a Lilipop dodał: "Jedzenie jest bardzo dobre, ale chcę na wynos" Lilipop pobiegł do domu z jedzeniem 27 km/h i jednocześnie 34 km/h, - Kontynuował Pawian. -  A kiedy biegł, powiedział: "Jestem bardzo uczciwy!" KONIEC!!!

- Jeszcze jedną, jeszcze jedną! - wołała cała klasa.

- Wołaczuuu! - wołał Pawian. - Każdy woła, to ja też, Okej, historię opowiem o Lilipopie teraz, - powiedział Pawian - Lilipop spotkał ogórka.

- Wiem, że nic nie wiem - powiedział ogórek.

- To niemożliwe, - powiedział Lilipop. - Przecież wiesz wiele rzeczy, np. wiesz, że nic nie wiesz, albo wiesz, że istnieje słowo "nie", albo wiesz, że tu jesteś, - kontynuował Pawian. 

- Ale... to, ja tu jestem? - spytał zdziwiony ogórek, KONIEC!!!

- A gdybym tylko był Lilipopem, - dodał Pawian. - To bym wszedł na gałąź, przeciął ją i byłbym big brainem i bym nie spadł.

 

- Wypowiem najdłuższe zdanie, jakie znajdę w tej książce, która jest mniejsza niż pozytywna definicja banana, - powiedział Pawian, wyciągając jakąś książkę z półki. - Oto najdłuższe zdanie, jakie znalazłem: "Filip przytaknął!".

 

A później wszyscy, oprócz Magdy, jedli jedzenie, a Magda nie miała jedzenia.

- Zamówmy pizzę, - powiedział Pawian, który zauważył, że Magda nie ma jedzenia. - Przywiezie nam ją kurier.

- Jaki kurier, może DHL? - spytała pani Marta.

- Jaki? - powtórzył Pawian. - No kurier ADHD!!

 

- Dlaczego pani zawsze ma otwarty plecak? - spytał Pawian, który jadł drożdżówkę.

- Zawsze? - powtórzyła pani Marta.

- Chciałem powiedzieć: "dlaczego pani zawsze w tym momencie ma otwarty plecak?" A poza

tym, - kontynuował Pawian. - Pizza już jedzie.

- A masz kasę? - dopytywała pani Marta. - Na tę pizzę?

- Nie, a po co? Przecież jest oferta taka, że pierwszy raz za darmo, - mówił Pawian. - A nawet gdybym potrzebował kasy, to…

po prostu bym ją kupił.

DING DONG! Dzwonek zadzwonił i wszyscy poszli zobaczyć, co się stało. A na dworze stała ciężarówka

z napisem: "ADHD".

- O, - powiedział Pawian. - Pizza przyjechała!

No i zjedli pizzę.

- Kupa śmierdzi dla mnie, kupa śmierdzi dla mnie pod dachem, bo tak chcę - powiedział Pawian.

 - Na pewno jestem Pawian, wcale nie tak, że jestem Janusz. Oj, na pewno jestem Pawian! - dodał z uśmiechem. - Hehe, uwielbiam udawać sarkazm.

- Pawianie, - powiedziała pani Marta. - Powiedz, z czego się składa ciało, zacznij od środka.

- Okej, - odpowiedział Pawian. - Najpierw narządy (serce, mózg, płuca itp.), potem mięso i kości potem żyły z krwią, a później obierka od człowieka.

 - A wiecie co? Kiedy zjem 3 kg bułki mlecznej, to będę ważył tyle, co ja, kiedy zjem 3 kg bułki mlecznej - powiedział z entuzjazmem Pawian. - A tak wogóle, to, Podzielcie się na 2 grupy: grupa 1 i… 

- i grupa 2? - przerwała mu Lenka.

- Nie, grupa 1 i grupa 3, I zagrajcie w śliwkę nożną, a potem wyobraźcie sobie, że jesteście w krainie, gdzie ogórki na pagórkach pracują, a ich praca to: "zmiatanie jaj!" - mówił Pawian - i idziecie do portu, w którym ogórki hodują... nie! Holują łodzie. A teraz, wyobraźcie sobie, że był sobie człowiek i komar, no i on go ukąsił.

- Komar człowieka, tak? - zapytała pani Marta.

- Nie, człowiek komara! - odpowiedział Pawian. - A później atakują was potwory, takie jak: kiełbasa, twórczość i tramwaj. A potem uciekliście i na ziemi zobaczyliście kartkę, a na kartce było napisane: "A", "B" i "C" idą na spacerek, są w tym samym wieku, ale mają różny wzrost. "A" jest niższe od "B", a "B" jest niższe od "C", ale "C" jest niższe od "A". Kto jest najniższy??? A po drugiej stronie kartki...

Pawian nie dokończył, zasnął, a śniło mu się o pulpecikach...

"Pulpeciki - trampoliny", "pulpeciki - jedzenie", "pulpeciki - gadające", które powiedziały: "Pawianie, hhhm hmmm pulpeciki..." A ten głos brzmiał jak... pani Marta! To już nie był sen. 

Potem Pawian otworzył swojego lunch-boxa, a z jego lunch-boxa wyskoczyło radośnie 5 babeczek.

- To nie do jedzenia, z tymi babeczkami można się bawić! - powiedział Pawian.

I dotknął jednej babeczki. 

- Berek, Edku, goń mnie! - dodał Pawian

I babeczka (Edek) zaczęła go gonić. Pawian uciekał pod stołami, aż w końcu zakończył grę. 

- Dobra, Edku, jaka jest stolica Polski? - ponownie odezwał się Pawian.

- Warszawa, - odpowiedział Edek.

Lenka nazwała swoją babeczkę: Pola, Janek nazwał: Felek, Magda: Hania, a pani Marta: Grażynka. Dzieci biegały, a babeczki skakały. Blue wood.

A potem pojawił się pan Krzyś i dał im kapsułę czasu.

To prezent od kuriera ADHD - mówiąc, zmierzał do wyjścia.

Cała klasa weszła do kapsuły razem z babeczkami. I cofnęli czas, a kiedy wyszli, znaleźli się w dżungli. Nie minęło dużo czasu, a już spotkali dinozaura.

- Wszystkie babeczki do góry! - krzyknął Pawian.

 I wszystkie babeczki wyskoczyły do nieba, przeleciały nad dinozaurem i wylądowały na jego głowie. A po wylądowaniu od razu skoczyły do przodu, a dinozaur za nimi. Aż w końcu dinozaura już nie było, a chytre babeczki wróciły.

- Do przodu czas, do przodu!!! - krzyknęli wszyscy.

- Średniowiecze, serio? Jeszcze, jeszcze do przodu czas!!! 

Znowu 9:00! Ten sam dzień, początek lekcji. I znowu do kapsuły czasu z babeczkami, hop!

Kiedy wyszli z kapsuły czasu, jakiś pan krzyczał na drugiego mężczyznę.

Łapserdak, facetka, miglanc, prywatka, serwus, podlotek, absztyfikant, skucha, musztardówka!!! - krzyczał pan - Oddaj moje grabie!

- Co to za słowa? - spytał zaniepokojony Pawian. – Nie znam żadnego z nich.

- Pawianie, pamiętaj, że jest rok 1700 – powiedziała pani Marta. – Ja też ich nie znam, ale "facetka" brzmi jak "facet".

- Oddaj konewkę, oddaj worek, odda… - krzyczał dalej ten pan.

I wtedy wszyscy (razem z babeczkami) znów byli w kapsule czasu i cofnęli się, aby zobaczyć, kiedy tamten mężczyzna ukradł to wszystko (może on nie ukradł?).

- Ups! Zbyt w tył! – krzyknął Pawian, gdy zobaczyli, że ludzie z maczugami właśnie gonili stado bawołów. 

- Niski poziom bakterii! – dodał Pawian, a następnie przyspieszyli czas. - Serio? Dopiero homo sapiens? Kapsuła czasu ruszyła dalej. W końcu, trochę dalej, zobaczyli powstanie Polski – to już coś! Babeczki wskoczyły na drzewo i krzyknęły

- Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy. Co nam Obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy. Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski. Za twoim przewodem złączym się z narodem. Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę, Będziem Polakami. Dał nam przykład Bonaparte, Jak zwyciężać mamy. Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski. Za twoim przewodem złączym się z narodem. Jak Czarniecki do Poznania Po szwedzkim zaborze, Dla ojczyzny ratowania wrócim się przez morze. Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski. Za twoim przewodem złączym się z narodem. Już tam ojciec do swej Basi Mówi zapłakany: „Słuchaj jeno, ponoć nasi Biją w tarabany.” Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski. Za twoim przewodem złączym się z narodem.

I wtedy zobaczyli dwa drony.

- Hej, jesteśmy Hombodrony i mamy dla was przesyłkę od kuriera ADHD - powiedziały Hombodrony.

Dali im paczkę, w której był włochaty placek. No i Pawian go rozłożył, a powstało sześcioosobowe krzesło. Na jednej części usiadł Pawian, na drugiej Janek, na trzeciej babeczki, na czwartej pani Marta, na piątej Lenka, a na szóstej Magda.

- No i możemy spać, - powiedział Janek. - Przecież jest bardzo wygodnie.

- To prawda - powiedziała pani Marta.

Chrrrrr... Babeczki już zasnęły, ale Grażynka, Edek i Pola zasnęli troszeczkę później. A ktoś nie zasnął... 

Rankiem Pawian zniknął, a potem pojawił się przy jakiejś sośnie. I powiedział: „

- W końcu, dopiero powstaje Polska, więc to jeszcze nie ma nazwy. Dlatego nazywam to: sosna. Nie! 

Nie sosna, tylko choinka! – powiedział Pawian.

- A to – Pawian wskazał na dąb. – Będzie się nazywało: "maślanka niebrudna." 

- Pani Marto, niech pani otworzy swoją książkę z roku 2014 o drzewach - powiedział Pawian.

Pani Marta otworzyła książkę i dała ją Pawianowi. Pawian otworzył spis treści i zobaczył to: str. 369 - choinka, a str. 441 - maślanka niebrudna, a sosny i dębu w tej książce już nikt nie znalazł. 

I wtedy przyszły dwie kaczuszki: jedna dziewczyna i jeden chłopak. Jak je rozpoznać? Nie wiadomo, obie kaczuszki miały w prawej ręce (raczej pod prawym skrzydłem) nóż. Pawian powiedział 

- Hej Hugo, hej Nina! - powiedział z zachwytem Pawian.

- Idzie słabiak – szepnął Pawian do Janka. – Przekaż dalej.

- Idzie wabiak - szepnął Janek do Magdy. - Przekaż dalej.

- Idzie wachiak - szepnęła Magda do Lenki. - Przekaż dalej.

- Idzie warchak - szepnęła Lenka do pani Marty.

- Idzie warchlak?!! - zdziwiła się pani Marta.

- Słabiak – poprawił ją Pawian.

 I przyszedł Słabiak.

- Jest super, a ja jestem najsłabszy i jest super - powiedział do Pawiana słabiak. - Nie zrobisz zdjęcia, przecież nie masz przy sobie telefonu, aparatu, tabletu ani nic w tym stylu. 

- Na pewno kiedyś zrobię zdjęcie - odpowiedział Pawian.

- A, no tak – powiedział słabiak. – A poza tym jestem bardzo niski. 

- Jak ceny na Allegro! – zauważył Pawian. - A poza tym masz fajnie, bo jeżeli ty zawsze masz ocenę 2, a najlepszy uczeń 6, to jeśli obaj zdacie na 4, to inni powiedzą do ciebie: „Łoł, brawo! Zdałeś na 4!” a do niego powiedzą: „Co tak słabo, tylko 4? Przecież zawsze masz 6!”

 Słabiak przytaknął.

- A poza tym jestem słaby, bo raz wypadłem z tramwaju.

- A po co? – spytał śmiesznym tonem Pawian. - Dobra, pa!

- Gdzie ten słabiak? – zapytał Janek. - Przecież powinien przyjść.

- No i przyszedł! – powiedziała pani Marta. - Przed chwilą poszedł.

- Co? – zapytał zdziwionym głosem Janek. - Ja chyba jestem ślepy. 

- Dobra, jaki to jest kolor? – spytała pani Marta, wskazując na czarną płytkę chodnikową. - To jest test twoich oczu.

- To jest czarny! – powiedział Janek. 

- Nie – powiedział Pawian. – Zbyt ciemny jak na czarny. Szkoda, że muszę mówić z dużej litery.

- Pani Marto? – zapytał Pawian - jakiego pani ma Gmaila? 

- Ja mam: Marta Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

- Powtórzę – powiedział Pawian. – Marta Wierzbowska.gmail@com.

- Pomieszałeś! - powiedziała pani Marta. 

- To specjalnie zamieniłem kropkę z małpą, a to dlatego, że zawsze zasypiam o 23:00, nawet jeśli pójdę spać o 24:00.

Nina i Hugo się zaśmiali. 

I wtedy z dachu spadła turkusowa żaba i zmieniła kształt na balonika.

- Hej Turkusowy! – powiedział z zachwytem Pawian, podbijając balonika. – Zmień kształt w ciężarek 20 KG. I Turkusowy się zmienił. Pawian podniósł, ale z lekkim trudem. Grażynka, Pola, Edek, Felek, Hania, Nina, Hugo i Turkusowy poszli za nimi. 

- Keht Ulbhert Algenshtain – powiedział Pawian. – To jego całe imię.

- Ale kogo? – spytała pani Marta.

- Nikogo! – powiedział Pawian. – Takie jest jego imię w skrócie, Nikt.

Pawian wyciągnął bidon z plecaka i nabrał wody do buzi, a potem oparł się łokciem o jakiś pień drzewa i dłonią nacisnął na policzek. No i piuuuuu! Woda wystrzeliła z jego buzi jak z pistoletu, więc ochlapała jakiegoś człowieka. Co za big brain! Człowiek zaczął ich gonić. Ale turkusowy zamienił się w ścianę i wtedy dostali paczkę od kuriera ADHD. Były to drzwi. Drzwi się same zamontowały na Turkusowej ścianie i ten człowiek otworzył drzwi i zobaczył: turkusową ścianę. Turkusowy zmienił się w potwora, a za drzwiami nie było już ściany, tylko potwór. Ten człowiek uciekł, a pani Marta spojrzała na telefon. 

- jest godzina 22:00 - powiedziała pani Marta.

Czy chciałabyś mieć aparat rozszerzający migdałki? - powiedział Pawian śmiesznym głosem do Magdy. - Zjadłem ciasto 48!

- Telefon, mój telefon! – krzyknęła pani Marta. – Nie ma światła!

I wtedy Pawian szukał i szukał i szukał i szukał... I nie znalazł. Wtedy przeszła stara babcia z wąsami, która była w majtkach, a w jednej ręce trzymała kalafiora, a w drugiej latarkę. Niezauważony Pawian zabrał babci latarkę i przeczytał coś z tyłu, w tym czasie babcia poszła.

- No to tak – powiedział Pawian. – Latarka świeci na czarno i działa tylko w nocy, więc teraz działa. Dlatego ja poszukam tego telefonu. I od razu go znalazł! Włączył go.

- A kto ci pozwolił? - spytała pani Marta.

- A kto mi nie pozwolił? – odparł Pawian. – Dwa świetne pytania.

 I dał pani Marcie telefon.

- Zrób spaghetti nie robiąc spaghetti - powiedział Pawian 

- Zrobiłam – powiedziała Lenka. – w myślach.

I zobaczyli tego człowieka, tylko że trzymał nóż. I wtedy Nina i Hugo z nożami wkroczyli do akcji.

Hugo i Nina bronili turkusowego, babeczek i całą klasę, a w tym czasie pani Marta zadzwoniła na policję. I przyjechał (tylko jeden!) policjant, a potem wypił tamtego pana i sobie pojechał!

- Zagrajmy w grę – powiedział Pawian. – Pani Marto, kim jesteś w tej grze?

- Jestem borsukiem.

- Borsuk już jest zajęty.

- A przez kogo jest zajęty? 

- Przez ciebie jest zajęty. Koniec gry! – ogłosił Pawian. – Te pomysły są do dupki!

- Pawianie – spytała pani Marta. – Jakie są twoje ulubione restauracje? 

- Ojej, jest ich dużo - odpowiedział Pawian. – Aż 3!

- A mógłbyś je wymienić?

- Tak, oczywiście, ale za chwilkę - powiedzał Pawian. - Najpierw idę do lasu na siku, później opowiem wam o moich ulubionych restauracjach.

No i Pawian poszedł do lasu i odliczał sekundy: 0, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9... Aż w końcu jakieś zwierzę go usłyszało. I to był łoś, obfity łoś. Pawian wszedł na drzewo.

- Turkusowy! Chodź tu i zamień się w basenik z suchą wodą! - krzyknął Pawian.

I Pawian zeskoczył z gałęzi, no i spadł do baseniku. 

- Super przygoda, a teraz wymienię moje ulubione restauracje! - powiedział Pawian

1.Orlen

2. Dom babci

3. IKEA

a w LPG, Biodiesel i CNG jest niesmacznie. 

- No i chcę spać, więc idę spać - dodał Pawian. - Jest 23:00. 

Rankiem ludzie krzyczeli, śpiewali i ustalali, jak będą się nazywać różne rzeczy (oprócz sosny i dębu). 

Najpierw na kanapkę dałbyś ser czy salami? - spytała Pawiana pani Marta.

- Zobaczmy, ja wolę salami, więc – analizował dalej Pawian. – Dam najpierw salami, bo wtedy jest mniejsza szansa, że salami spadnie, ponieważ będzie chronione przez ser! Na logikę, najpierw salami! 

- A wolisz dostawać 5 zł dziennie czy 35 zł tygodniowo? – spytała pani Marta. 

- To to samo, ale jeśli dostajesz 35 zł tygodniowo, to musisz czekać, a jeśli dostajesz 5 zł dziennie, to możesz: albo czekać i uzbierać dużo, albo nie czekać i częściej dostawać i częściej kupować – nawijał Pawian. – Więc wolę 5 zł dziennie. 

I wtedy przejechał drogą taki dziwny domek z kominem. 

Jak dobrze, zatrzymaj się, Bajgiel, zatrzymaj! - krzyknął Pawian.

- Daj bajgle z makiem! – mówiąc, Pawian wspiął się na komin. 

Z komina wyleciały bajgle z makiem, a Pawian złapał 14 bajgli i dał każdemu bajgla (panu bajglowi też dał jednego). I pan bajgiel pojechał sobie dalej. 

- Co to było? – spytała zdezorientowana pani Marta. 

- To tartak parowy! – odparł Pawian.

-  A jak się nazywał ten pan, co był w środku? – spytała pani Marta.

-  Jego imię to: "Bajgiel" a nazwisko to: "z makiem", a co?

-  A jaki jest jego numer telefonu?

-  Nie wiem, ale wiem, że ten tartak parowy to też prezent od kuriera ADHD.

- A, to fajnie – powiedziała pani Marta. 

- No, dlatego że kebab to dobre słowo, bo powtarza się w nim litera "b" – mówił Pawian – a słowo: bajgiel z makiem zaczyna się na literę "b". A jak gramy na jedną bramkę w piłkę nożną, to jestem lepszy, bo wtedy jednocześnie jestem napastnikiem i jednocześnie obrońcą

- Tak, tak, to fakt – odparła pani Marta.

-  No, no, to prawda – odpowiedział Pawian.

- Pawian? – zapytał Janek. – Podasz mi plecak?

I Pawian podał Jankowi plecak.

- Jakby co, to to nie było pytanie.

- Żartujesz sobie!!!??? – spytał potężnym, udawanym i dziwnym głosem Pawian. – To też nie było 

pytanie. Obaj użyliśmy tego mojego big braina i nawzajem się porobiliśmy A poza tym jeśli zamkniesz oczy, to nikt na ciebie nie patrzy. 

Janek zamknął oczy i nie wiedział, czy ktoś na niego patrzy, ponieważ nic nie widział!

- Jesteś w sklepie – zaczął znowu Pawian. – I mówisz, że chcesz pół szklanki wody. Sprzedawca się pyta: “chcesz w połowie pełną czy w połowie pustą szklankę wody???” kup banana i w domu przekrój go na pół, a potem sprzedaj obie połówki, jedna połówka za pół ceny całego banana. I to ci się opłaca, bo zarobisz zero złotych, zawsze coś!! Wartość i zawartość zawsze są na temat – ryknął Pawian. No i jeszcze – dodał Pawian – mówiłem wam tyle razy, że nie ma ani mniejszej połowy, ani większej połowy, ale widocznie większa połowa klasy tego nie rozumie! 

- Ale z ciebie gaduła! – powiedzieli wszyscy (razem z Pawianem). 

- Mam osiem kolan i pięć nóg, nie jestem bóg!!! – krzyknął Pawian. 

- oaeddy uyaeddud oyeuiadddaayuaaoeyd – powiedział niezidentyfikowany numer dostawcy.

- Co to? – zapytał Pawian. - Czy to akrylowe składniki unikatowej fabryki mierników dyscypliny faudolców? eyuuoiaeuydeydoeid aayuoiyeddd! – odpowiedział niezidentyfikowany numer dostawcy.

Pawian znalazł kartkę na której było napisane: "Go nie wyrzucisz, jeśli rzucisz jak najdalej, to przeleci naokoło ziemi i wróci do ciebie, a jeżeli rzucisz lekko to, zobaczy cię i przyjdzie do ciebie, a jeśli rzucisz go na drugą stronę ziemi to, przekopie się on pod ziemią." I było napisane że to od kuriera ADHD. 

- Idziemy grać w berka chowanego - ogłosił Pawian. 

Pawian fatalnie się chował, ale uciekał świetnie. 

 

Ciąg dalszy nastąpi…