Gdy dziennikarstwo milknie przy dźwięku dzwonów

Drukuj

 

W dniu wczorajszym (18 stycznia 2019 r.) uczestniczyliśmy w żałobnym kondukcie odprowadzenia Prezydenta  Pawła Adamowicza z Europejskiego Centrum Solidarności  do Bazyliki Mariackiej.

Zawsze, gdy coś ważnego lub ciekawego się dzieje odzywa się we mnie syndrom ,,mobile paparazzi'' i ręka sama sięga do kieszeni po smartfona aby zarejestrować zdarzenie fotograficznie lub filmowo.
Wczorajszy wieczór był wyjątkowo zimny i wietrzny. Na kondukt czekaliśmy przy krawężniku ulicy przeszło pół godziny. O godzinie 17-stej rozdzwoniły się dzwony gdańskich świątyń i ręka automatycznie sięgnęła po smartfona.

JEDNAK TYM RAZEM ZAREJESTROWAŁEM TYLKO KILKA SEKUND i smartfon wrócił jako niestosowny w tej chwili gadżet do kieszeni. 

Moja cudowna żona pomogła mi wysupłać głowę z ciasnego kaptura kurtki a sam zerwałem z głowy wełnianą czapkę. Cieszy, że inni poszli w moje ślady (,,czapki z głów panowie'') i trwaliśmy milczący.


Została cisza w aranżacji dzwonów, świstu wiatru oraz orkiestry dętej marynarki wojennej.

Dramatycznie brzmiał rytm energicznie o mocno wybijany obcasami harcerskiego oddziału dziewcząt i chłopców, który prowadził cały kondukt do bazyliki. To z pewnością nie jest przypadek, że właśnie harcerze  prowadzili cały kondukt. Wszyscy pamiętamy, jak murem za harcerzami stał Prezydent Gdańska. Dziewczęta i chłopcy w harcerskich mundurkach NADZWYCZAJ MOCNO wybijali rytm kroków...
To jest wyjątkowe światło w tunelu żałobny: młodzi idą i do nich należy jutro, a kroki ich są jak werbel...

...ściskający gardło... i tylko cisza i łopot na mroźnym wietrze przyniesionych flag...