Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

(Nie ma zgody na slogan: ,,dzieci i ryby nie mają głosu''.
No może ryby głosu nie mają, ale nie dzieci, 
Młodzi nie powinni milczeć... Warto ich posłuchać... )

Kruki / Natalia Grudzień

Czarne ptaki unoszące się nade mną tworzyły krąg. Kra. Kra. Kra. Tam na dole słyszałam tylko ich tajny kod. Porozumiewały się ze sobą, krążąc nade mną – tak było, gdy byłam dzieckiem. Mama mówiła, że to przez te straszne bajki w internecie. Ona nie widziała bowiem żadnych kruków. Nie słyszała ich tembru głosu ani melodii wydobywającej się z ich dziobów. Byłam tylko ja i one. Byliśmy zamknięci w niewielkim skrawku świata. Razem. Osobno, choć nie (chyba)...

Kruki, gdzie one były? Pamiętam je z lekcji biologii i z kilku wierszy na polskim. Były one w snach. Nie przypominam sobie jednak, by kiedykolwiek ktoś na tych lekcjach mówił mi, że one są w pobliżu i wydobywają się z człowieka. Kra. Kra. Kra. To wcale nic mi nie podpowiada – mówię do nich, a potem odwracam się. Odchodzę. One jednak zostają. Nie. Poruszają się za mną. Nie dają mi choć chwili spokoju. Idźcie sobie – mówię. Nie idą. 

Potem nastaje lato. (Ja wiem. Kruki to od razu przywodzą na myśl jesień przepełnioną gotycką aurą). Świeciło jednak słońce, a ziemia pęczniała optymizmem. To pewnie ta witamina  zawarta w słońcu. Ja byłam jednak odporna na ciepło, gorąco i słońce. Może to przez moją bladą skórę przypominającą kość słoniową, może to przez duszę przepełnioną od dziecka mrokiem. Mama kazała mi wychodzić na podwórko i choć trochę się opalać. Wychodziłam więc, zamykałam oczy i czekałam na to cudowne uczucie przepełnienia słońcem. Zdradzę wam coś – wcale takie cudowne nie było. Po kilku godzinach wróciłam do domu z całą czerwoną skórą. „No teraz to wyglądasz pięknie, a nie jakoś tak smętnie. Uśmiechnij się tylko” – powiedziała mama, a potem odeszła do kuchni. Nie wiem, czy ona widziała, aby na pewno mnie. Od dawna podejrzewałam, że chyba jednak powinna się udać do okulisty. Czasami marzyłam, by powstał okulista, który leczyłby oczy od wewnętrznej strony. Byłby to lekarz potrafiący spojrzeć oczami drugiego człowieka, przywracający mu wzrok na rzeczy widzialne, na które on był ślepy. Babcia powiadała, że przecież ktoś taki istnieje. To Bóg. Tylko jakoś nie było go w moim ani w mamy życiu. Tata powtarzał mi, że tak można nazwać też psychologa. Tylko on nim był i jakoś średnio pomagał.  

Tego dnia siedziałam w pokoju, czytając kolejne książki wypożyczone z biblioteki. Było zwyczajnie. Słońce powoli zachodziło zza chmury, tworząc dookoła przestrzeń wypełnioną nutą pomarańczy, bursztynu i ciepła spowitego czerwienią. Nostalgią. Spojrzałam się za okno, a potem na pożółkłe stronice książki. Przewróciłam kolejną stronę i wówczas ujrzałam, jak schodzi mi skóra na jednym z palców dłoni. Nie było to jednak tak zwyczajne. Pociągnęłam za niewielki kawałek i wówczas ujrzałam, że skóra przedarła się aż do kości. Zapewne myślicie, że to bolało. Nie czułam jednak nawet ukłucia. Nie było też rozlewu krwi. Niezbyt to rozumiałam. Chciałam biec do mamy, ale ona zajęta gotowaniem, pieczeniem ciastek, stwierdziłaby, że jestem przewrażliwiona, dlatego nie chciałam zawracać jej głowy. Wzięłam ten niewielki skrawek skóry i wyrzuciłam go, licząc, że to tylko jakiś dziwny zbieg okoliczności. Myślałam, że może to tylko sen. Tak w zasadzie to nie wiem. Dorastając, wiele z nas spostrzega, że tak doprawdy nie da się odróżnić iluzji od jawy i życie łączy się z tym stanem podświadomości na wielu płaszczyznach, tak, że życie jest snem, a sen życiem. 

Może się wam wydawać, że to nic nadzwyczajnego. Człowiekowi zeszła skóra. Jak każdemu. Bez przesady. Posłuchajcie jednak dalej. 

Ten dzień nie miał bowiem końca. Kładłam się już spać, gdy usłyszałam trzask drzwi. Wiedziałam, co to oznacza. Ojciec wszedł i widział matkę pijaną. Trochę was okłamałam na początku. Zawsze kazała mi mówić, że robiła ciastka, gdy ktoś pytał. Tak to kłamstwo weszło w moje życie, że napisałam to również sama dla siebie, dla was, czyli teoretycznie dla mnie. Sami rozumiecie. Kolejny krzyk dotarł do mojej duszy i niczym nóż rozcinał powoli każdą najmniejszą część mojego wewnętrznego Ja – mojej skóry. Nie pamiętam już, jak niewiele Mnie zostało z tamtej nocy. 

Potem było jeszcze sporo łez. Nacięcia. Rany. Blizny. Ktoś zabrał mi wolność. Pozwolił mi być. Zabronił. Dał mi życie. Odebrał je. Gdzie był ten okulista od wnętrza oczu duszy? Gdzie?! Gdzie…

Powiedziałam w końcu mamie. Ona jednak nic nie rozumiała. Powiedziała, że pewnie się skaleczyłam coś krojąc. Idź pobiegać na słońcu, to ci pomoże – powiedziała mama. Wyszłam. Słońca nie było. Krople deszczu uderzały tylko o ziemię. Czułam tylko zapach mokrej ziemi nasiąkniętej drobnymi łzami nieba. „Bo ty zawsze przynosisz pecha” – dodała w końcu, chcąc zawiesić pranie. Potem schowała się szybko w domu. Spojrzała na mnie i pokręciła głową. „No co tak stoisz, chodź do środka” – rzekła, sama wchodząc do mieszkania. Ja jednak dalej stałam na środku ulicy, widząc, jak kruki unoszą się nad moją głową. Jednak za każdym razem, gdy przychodzicie, musi trwać wewnętrzna jesień w środku lata – powiedziałam sama do siebie. Czułam się trochę jak te kruki zjadające żołnierza. Tylko że ja jestem dzieckiem. A może nie? Tak w zasadzie to wszyscy jesteśmy. Co to ma za związek? Mama nie przychodziła. Ojciec nie przychodził. Przyszedł tylko Nikt.

Nikt umieści moje zdjęcia na Instagramie z krukami. Nikt  napisze, by uważać na te okropne ptaki. Może potem pojawię się w Uwadze.

Kto wie? Czuję, jak skóra spływa ze mnie całkowicie, tak jakby była galaretką moknącą od deszczu. Skóra schodzi i chyba powstaje inna Ja.

Na końcu znacie już tę opowieść. Przychodzą kruki. Pożerają mnie. Leżę tak, a kości powoli kruszeją. Nikt przychodzi mnie okraść. Nikt nie zwraca uwagi. Gdyby to chociaż była gotówka. Leżę więc, a mama dalej woła mnie do środka.  


Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Użycie niekomercyjne - Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe.



Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation