Frustracja nauczycieli / Paweł Łęcki

Drukuj

 

 

 

 

Ilustracja zahttps://www.facebook.com/photo.php?fbid=831011020624299&set=a.359995211059218&type=3&theater
(
warto też poczytać tam liczne komentarze)


AD WOCEM:

W sytuacji nauczycieli to chyba jest najgorsze. Udało się w jakiś sposób sprawić, że jesteśmy jedną z najbardziej pogardzanych grup społecznych, może trochę mniej niż politycy.

Nikt nie twierdzi, że wszyscy nauczyciele to geniusze, więcej, iluś z nas jest kiepskimi nauczycielami, ale podobnie jest w każdym zawodzie. Trochę wspaniałych, sporo przeciętnych, ale rzetelnych, trochę beznadziejnych. Krzywa Gaussa jest nieubłagana.

Ale też nikt nie wyraża takiej niechęci np. wobec sprzedawców bułek, kierowców autobusów, techników dentystycznych. Jeśli się krytykuje, to indywidualne przypadki.

My jesteśmy jednym wielkim ciałem pedagogicznym, w które można walić, bo i tak nie odpowie. Często pojawia się ten pomysł z przejściem do korporacji. Myślę, że ludzie, którzy codziennie ogarniają zespoły powyżej trzydziestu osób razy pięć lub sześć, bez wsparcia systemowego, bez sensownych dochodów, to w korporacji by sobie poradzili. Tym bardziej, że te nieustannie się zmieniają, odchodzą od modelu wyzysku, skupiają się na pracowniku, rozumieją, że szczęśliwy pracownik, to dobry pracownik.

Szkoła stoi w miejscu, a obecnie to już nawet się cofa do systemu, który nigdy nie powinien powrócić. Przerwy co 45 minut są, z dyżurami, rozmowami, sprawdzaniem, spoglądaniem, czy ktoś nie pali fajek w kiblu. Również z nic nie robieniem, ale chyba jakieś przerwy w pracy mają też inni pracownicy.

Warto być świadomym, że sprawdzanie prac jest darmowe, gdyż są nauczyciele, którzy nie mają w swoim trybie nauczania sprawdzianów pisemnych, jak np. wuefiści, a pensje są takie same. Oznacza to, że cała przyjemność czytania prac jest gratisem, bonusem wynikającym zapewne z powołania.

Bo jak wiadomo, powołaniem spłaca się raty, płaci za wizyty u lekarza, wycieczki w trakcie tych długich wakacji. Nigdy takich nie miałem, od wielu lat zajmuję się rekrutacją, więc moje wolne przypomina wolne normalnej części społeczeństwa.

No ale mam dodatki. Bez nich moja pensja nie byłaby niska. Jej by praktycznie w ogóle nie było. Ale nawet najlepszy dyrektor na świecie nie jest w stanie dać dodatku za każde pierdnięcie, bo po prostu nie ma z czego. Oczywiście, zawsze można było zostać kosmonautą. Ale się nie zostało. Nie da się pracować z nieustannym poczuciem, że to, co się robi, wielu ma w dupie, rządy, media, społeczeństwo.

Frustracja cichych rodzi w końcu sprzeciw, który chyba obecnie jest większy niż kiedykolwiek. Warto, żeby nie skupiał się on tylko na zarobkach, choć te są bardzo ważne, ale na całym systemie, w ogóle na sobie myślenia o tym, kim jest nauczyciel. I dlaczego jest ważny. I kto jest najważniejszy. Czyli Uczniowie.